Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypadek w Stock Polska: Gracjan Burek nie żyje. Rodzice chcą walczyć z pracodawcą

Łukasz MM-kowicz
Łukasz MM-kowicz
Gracjan Burek, ranny przed rokiem podczas pracy w Stock Polska w Lublinie, nie żyje. Rodzice zapowiadają walkę z byłym pracodawcą syna.

– Rdzeń kręgowy, który przejął funkcje mózgu, nie wytrzymał – opowiada ze łzami w oczach Teresa Burek, matka zmarłego. Od kilku dni łóżko, gdzie leżał ich syn, jest puste. W minioną sobotę odbył się pogrzeb 26-latka. Gracjan do śmierci był w domu. Od momentu wyjścia ze szpitala opiekowali się nim rodzice. – Nie było z nim żadnego kontaktu, mogłam go przytulić i mówić do niego, jednak nie reagował na to – dodaje pani Teresa.

– Wszystko mnie drażni, do tej pory każdy dzień był zaplanowany. Posiłek dla syna o tej porze, potem masaż, a teraz nie ma już nic – mówi Tadeusz Burek.

W lipcu ubiegłego roku w fabryce Stock w Lublinie Gracjana przygniotła maszyna do pakowania butelek, miażdżąc mu szczękę i kręgi szyjne. W firmie przeprowadzono kontrolę. – Stwierdziliśmy brak skutecznego zabezpieczenia strefy niebezpiecznej na hali – mówi Włodzimierz Biaduń z Państwowej Inspekcji Pracy w Lublinie. – Ogrodzenie nie dochodziło do ściany. Była 30-centymetrowa szczelina, przez którą można było wejść tam, gdzie działają maszyny.

Na podstawie ustaleń inspekcji pracy śledztwo wszczęła prokuratura. Sprawa zakończyła się oskarżeniem prezesa Stock Polska Evana M. o niedopełnienie obowiązku i narażenie pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

W kwietniu sąd umorzył postępowanie. Twierdził, że prezesowi nie można zarzucić bezpośredniego wpływu na zabezpieczenie miejsca pracy. – Zarząd spółki nie jest odpowiedzialny za bhp – czytamy w uzasadnieniu decyzji.

Od razu odwołała się od tego prokuratura. – Ktoś nie dopełnił obowiązku zabezpieczenia hali, z naszych ustaleń wynika, że odpowiedzialnym za to był prezes – wyjaśnia Dorota Kawa, prokurator rejonowy w Lublinie.

Jednocześnie odwołał się pełnomocnik rodziny. – Nie twierdzę, że to prezes jest odpowiedzialny, jednak ktoś był wyznaczony do pilnowania bezpieczeństwa – zauważa adwokat Marcin Dembiński.

Rodzina zapowiada walkę o odszkodowanie i zadośćuczynienie. Pozew ma trafić do sądu za kilka dni. – Jeśli chodzi o zadośćuczynienie, to będzie to kwota powyżej miliona zł. Nic nie jest w stanie zrekompensować bólu rodziny – mówi mecenas Dembiński.

- Ubolewamy i czujemy ogromny żal z powodu nieszczęśliwego  wypadku, do którego doszło w ubiegłym roku w fabryce. Deklarujemy naszą pomoc jeżeli tylko w tym trudnym czasie rodzina zechce wznowić z nami kontakt – komentuje Diana Kopycka, rzecznik Stock Polska.

Czytaj też:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto