Teraz najważniejszy jest Gracjan

Jak się teraz czuje Pani syn?

Teresa Kaczyńska: - Ma zmiażdżoną szczękę i kręgi szyjne. Lekarze utrzymują Gracjana w śpiączce farmakologicznej. Na szczęście obrzęk mózgu mija. W poniedziałek będą wybudzać go ze śpiączki. Wiem, że syn czuje, kiedy przy nim jestem i mówię do niego. Wtedy na ekranach widać, że rośnie mu ciśnienie. Kilka razy płakał przez sen. Ale jest młody, silny. Da radę.

Wie Pani, jak doszło do wypadku i jak działają maszyny w tej firmie?

T.K.: – Mój syn obsługiwał maszynę, przy której powinny pracować dwie osoby. Gracjan był sam na tym stanowisku. Gdyby to wszystko zdarzyło się na nocnej zmianie, nie byłoby nikogo w pobliżu, nikt by mu nie pomógł, a syn już pewnie by nie żył. Maszyna chwyciła Gracjana za głowę. Zaczęła go podnosić. Dusił się. Byłam na miejscu chwilę po tym, gdy zdarzył się wypadek. BHP-owiec i pracownicy firmy zgodnie stwierdzili, że to nie Gracjan popełnił błąd.

Krystian Kaczyński, brat Gracjana: - Słyszałem od wielu pracowników, że ta maszyna często się psuła. Ten sprzęt niedawno pojawił się w lubelskiej Stock Polska. Jednak nie wiemy, czy to zupełnie nowe urządzenie.

Czy Gracjan wspominał coś o wykorzystywaniu pracowników Stock Polska?

T.K.: - Wspominał, że maszyny często się psują. Mówił, że pracownicy samodzielnie usuwają ze szczelin kawałki potłuczonego szkła z butelek. Gracjan zwykle wracał z pracy zmęczony.

K.K.: - Gracjan i jego znajomi z firmy mówili, że maszyny często same się wyłączają. Pracownicy muszą je włączać sami.

Jak po tym wydarzeniu zachowała się wobec Was firma Stock Polska?

T.K.: - Są z nami w stałym kontakcie. Obiecali, że sfinansują leczenie i rehabilitacjię Gracjana.

Będziecie się starać o odszkodowanie?

T.K.: – Zastanawiamy się nad tym. Ale teraz liczy się przede wszystkim Gracjan.