MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Akcja MM. Moja ulica: 1 Maja w Lublinie

Redakcja
Przed Wami kolejny artykuł z cyklu „Moja ulica”. Mieszkańcy Lublina opowiadają nam, jak mieszka się na ich ulicy. Po ulicy Kosmowskiej czas na ulicę 1 Maja.
Uwaga! Zostań Dziennikarzem Obywatelskim!

Interesujesz się sprawami swojej dzielnicy? Pisz i rób zdjęcia do MM! Zostań Użytkownikiem naszego portalu. Zamieszczaj artykuły i fotografie w kategoriach artykuły i blogi. Najlepsze materiały Dziennikarzy Obywatelskich trafią do papierowego wydania Mojego Miasta Lublin! Zapraszamy do współpracy.

Masz pytanie? Zadzwoń lub napisz do redatora dyżurnego MM, do którego kontakt znajdziesz codziennie w dolnym prawym rogu strony głównej lublin.naszemiasto.pl.

Czytaj więcej:

Akcja MM. Moja ulica: Przyjaźni w Lublinie

Akcja MM. Moja ulica: Kosmowskiej na Czechowie

Akcja MM. Moja ulica: Grażyny. Tu mieszkała elita

Akcja MM. Moja ulica: Nałęczowska nie wioska, papierosy są w kioskach


Nie piękna jest ta ulica, ale moja

– Mogę powiedzieć, że urodziłem się tutaj – mówi pan Tobiasz Sumiński. – Przy ulicy 1 Maja mieszkali moi rodzice i mieszkam ja z rodziną. Z pewnością już adresu nie zmienię. To ulica mojego dzieciństwa i mojego wieku dojrzałego. Zmieniała się przez wszystkie te lata. Trochę na lepsze, trochę na gorsze, chociaż w swoim urbanistycznym kształcie nie tak wiele i nie tak dobrze. Cóż, każdy ma jakąś wizje swojej ulicy.

Przybyli żołnierze

Pan Tobiasz wspomina, jak babcia mu opowiadała, że tą ulicą jeździło się z domu bryczką, polną drogą i przez las. On sam tego nie mógł widzieć, ale jego najwcześniejsze, zapamiętane obrazy tej ulicy też mówią o jej historii i o tym, jak się przeobrażała.

– Tu kiedyś były przedmieścia Lublina – Piaski – opowiada pan Tobiasz. – Przed wojną ta ulica nazywała się Foksal, tędy wracali żołnierze z manewrów i tu odbywały się pierwsze defilady wojskowe. Z czasów dziecinnych, a były to lata czterdzieste pamiętam takie oto sceny. W tym budynku, w którym dziś jest oddział banku ING mieściła się pralnia i łaźnia wojskowa. Co jakiś czas przyprowadzano oddział żołnierzy do tej łaźni. Leżeli leniwie na chodnikach, odwijali onuce i czekali na swoją kolejkę. Tam także był punkt poborowych. Obserwowałem to z balkonu i się dziwiłem – jak to jest, wchodzi do środka mężczyzna z włosami, a wychodzi łysy? – śmieje się pan Tobiasz.

Pamiętają o Fornalskiej

Jak wspomina, ulica była nowoczesna, bo brukowana. – Była wyłożona szlifowaną kostka bazaltową, nie jakimiś tam kocimi łbami – mówi. – Na tej kostce ślizgały się konie. Pamiętam, że jeden się przewrócił i złamał nogę i trzeba było go dobić.

Przy tej ulicy stanęła jeszcze w XIX wieku Fabryka Maszyn Rolniczych Mieczysława Wolskiego. W 1928 roku zmieniono jej nazwę z Foksal na 1 Maja.

– Widać były tu tradycje robotnicze, może z powodu tej fabryki i dzielnicy uważanej za proletariacką – zastanawia się pan Tobiasz. – Na domu, w którym mieszkam, do dziś jest wmurowana tablica upamiętniająca, że tu mieszkała Małgorzata Fornalska – śmieje się Sumiński. – Mama mówiła, że Fornalska mieszkała tutaj 6 lat, odbywały się tu tajne spotkania działaczy ruchu robotniczego. Dzięki tej tablicy moi znajomi, którzy dawno mnie nie odwiedzali i zapomnieli numer domu, trafiają do mnie dzisiaj bezbłędnie.

Firma przewozowa

– Tutaj, gdzie dziś jest PKO SA była szkoła prywatna, żeńska Sobolewskiej. Kształcono w niej jeszcze po wojnie przyszłe urzędniczki.

Plac Bychawski dzielił 1 Maja na dwie części – wyjaśnia. – Mówiło się, że po tamtej mieszka łobuzeria, gołębiarze. Dlatego rodzice profilaktycznie do szkół posłali mnie do centrum, do „Zamoja”.

Pamiętam tez pana Lecha. Miał taką firmę przewozową, można powiedzieć, że zmonopolizował przewóz węgla z bocznicy kolejowej na Krochmalnej. Miał 6 zaprzęgów, mocne konie. Pan Lech lubił zaglądać do „Wuzetu”, czyli pierwszego baru samoobsługowego, jaki był w Lublinie. Jeszcze chyba na Krakowskim nie było „Centralnego”.

„Wuzet” był tam, gdzie na rogu vis a vis ronda były kiedyś zabudowania. Dziś już ich nie ma. Mój ojciec mnie zawsze straszył – jak się nie będziesz uczył, oddam cię do terminu i będziesz u Lecha woził węgiel. Czy trzeba było lepszego argumentu? Choć oczywiście dla chłopaka w pewnym wieku ta perspektywa była nawet pociągająca i niestraszna.

Było jak na wsi

Nie ma już maleńkiej ulicy Żabiej, z której do otwartych okien dolatywało kumkanie żab.

– Z Żabiej wiosną dolatywały miłosne śpiewy żab, było jak na wsi. To był teren podmokły i często go woda zalewała – wspomina.

– Przecież ten odcinek Trasy Zielonej budowali na palach. Łomot był taki, że szyby w oknach drżały. Ale jaka to Trasa Zielona? Nie widziałem przez te parę lat, żeby tam chociaż jedno drzewko posadzili, chociaż jeden krzaczek – krzywi się. – Kiedyś 1 Maja była zielona, teraz jest zdegradowana. Samochody parkujące na chodnikach, spaliny, brak dbałości o zieleń sprawiły, że – niestety – zmieniło się to na gorsze.

Od kiedy sięga pamięcią, przy dworcu kolejowym był targ. Przyjeżdżali rolnicy, gospodynie, hodowcy i handlowali nabiałem, płodami rolnymi.

– Gospodarze z podlubelskich miejscowości przywozili to wszystko koleją – mówi. – Jeszcze długo po wojnie do nas, do domu gospodyni z Zemborzyc przywoziła mleko i jeszcze jakieś inne produkty.

Finansowe city

Ulica, przy której stała kiedyś jedna z większych fabryk lubelskich, zmieniła swój charakter.

– Właściwie dziś powinna się nazywać „Bankowa” – stwierdza pan Tobiasz. – Jest tu centrala BGŻ, Oddział Fortis Banku, dwa SKOK-i, PKO SA, ING, Lukas Bank, pewnie jeszcze kilka pominąłem – zauważa. – Kiedyś była tu fabryka, która zatrudniała tylu ludzi. Muszę jednak przyznać, że budynki pofabryczne zostały bardzo ładnie zrewitalizowane.

Niestety, nie o wszystkich domach przy mojej ulicy mogę to powiedzieć. Przy samym dworcu wiele lat temu zbudowano dom kompletnie nie pasujący do otoczenia. Na dole był tam kiedyś jakiś bar. W późniejszych latach był hotel, także dla handlarzy zza wschodniej granicy.

Ładną plombę zbudował „Żagiel”, współgra ona ze starą architekturą. Takim ładniejszym elementem tej ulicy jest restauracja „Bachus” ze swoim sklepem. W części zamkniętej ulicy jest klub wędkarski Barakuda i tam dość ładny ogródek piwny.

Moja ulica

Co się tu zmieniało? Przede wszystkim szyldy. – Nie ma kina „Robotnik”. Wcześniej nazywało się „Wenus”. Ile dobrych filmów tam obejrzałem. Przecież nie było telewizji i kino było naszym oknem na świat. Obok, tam gdzie teraz jest SKOK, była wytwórnia pocztówek dźwiękowych. Czy ktoś dziś wie, co to jest?

Tam kupowało się najnowsze przeboje radia Luxemburg i listy Top Twenty. Zmieniały się szyldy na sklepach, bo jedne znikały, powstawały inne. Nie ma już dawnej apteki, do której wchodziło się po schodkach, tam gdzie kiedyś był sprzęt AGD dziś sprzedają buty. Ale trzeba powiedzieć, że sklepy i sklepiki już nie mają obskurnych krat zamykanych na kłódkę, a ładne żaluzje.

A domy cóż, takie jak przed laty. Dzielnica się starzeje. Zostali ci, którzy podobnie jak ja tutaj się urodzili, wychowali, albo są tu ich dorosłe dzieci. A mimo wszystko ludzie żyją trochę obok siebie. Znają się ci z kamienicy, ale sąsiadów obok raczej już się nie zna. Mimo, że 1 Maja uważana jest za ulicę nie bardzo ładną, przy niej właśnie upływa moje życie. I tak już zostanie.

A jak Wy, drodzy Czytelnicy pamiętacie dawną ul.1 Maja? Zapraszamy do dyskusji!
Autor tekstu: Maria Kolesiewicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Piknik motocyklowy w Zduńskiej Woli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto