MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Akcja MM. Moja ulica: Grażyny. Tu mieszkała elita

Redakcja
Przed Wami kolejny artykuł z cyklu „Moja ulica”. Mieszkańcy Lublina opowiadają nam, jak mieszka się na ich ulicy. Czas na ulicę Grażyny.
Uwaga! Zostań Dziennikarzem Obywatelskim!

Interesujesz się sprawami swojej dzielnicy? Pisz i rób zdjęcia do MM! Zostań Użytkownikiem naszego portalu. Zamieszczaj artykuły i fotografie w kategoriach artykuły i blogi. Najlepsze materiały Dziennikarzy Obywatelskich trafią do papierowego wydania Mojego Miasta Lublin! Zapraszamy do współpracy.

Masz pytanie? Zadzwoń lub napisz do redatora dyżurnego MM, do którego kontakt znajdziesz codziennie w dolnym prawym rogu strony głównej lublin.naszemiasto.pl.

Chcemy poprzez takie publikacje młodym Czytelnikom przybliżyć historię ich miasta, starszych skłonić do wspomnień z przeszłości, a wszystkich do opowiedzenia o tym, jak im się mieszka, żyje, jak dziś wygląda ich ulica. Czekamy na telefony, listy, na przypominanie o wydarzeniach, ludziach, o historii ([email protected] tel. 81 46 26 832).


Kiedyś przyjeżdżały tu ekipy filmowe i telewizyjne. Osiedle im. Adama Mickiewicza w Lublinie uznawano za modelowe i pokazywane całej Polsce. Było się czym pochwalić – zabudowa, zieleń, place zabaw, placówki kulturalne – to wszystko mieściło się na stosunkowo niewielkiej przestrzeni ok. 42 ha. Dziś siedem osiedli Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zajmuje obszar 242 ha. Czy kiedyś, ponad 50 lat temu wydawało się to możliwe?

– Pamiętam, że spółdzielnia została powołana do życia w 1957 roku – wspomina Barbara Januszkiewicz. – Ja wprowadziłam się do mieszkania przy Grażyny w 1962 roku, ale pierwsze bloki zasiedlano tutaj chyba w 1959 lub na początku 1960 roku. Wtedy znajomi się śmiali, że gdzie się nie stanie, wszędzie jest ulica Grażyny.

Rzeczywiście, ulica Grażyny na początku kształt podkowy i może się wydawać, że oplata osiedle.

Zaprojektował je architekt Haczewski i mówiło się, że zanim zaczęto budowę, on osobiście chodził po tym terenie z różdżką i sprawdzał, gdzie mogą był żyły wodne, żeby w tym miejscu nie wznosić bloków. Haczewski był podobno radiestetą. Można więc powiedzieć, że osiedle Mickiewicza jest usytuowane w zdrowym miejscu.

Pod budowę osiedla Mickiewicza wysiedlono mieszkańców przedmieścia zwanego Rury. Była to dzielnica domków jednorodzinnych, sadów i pól uprawnych.

– Jeszcze wtedy, kiedy ja już zamieszkałam przy Grażyny, między zabudowaniami miasteczka uniwersyteckiego, a ulicą Grażyny rozciągały się pola. Dojrzewało zboże, rosły buraki – śmieje się pani Barbara.

I dodaje: – Ludzie z centrum uważali, że ten LSM jest bardzo daleko i patrzyli na pierwszych jego mieszkańców jak na ryzykantów, którzy zdecydowali się osiedlić za miastem. Dotarcie na LSM to nie był nawet spacer, a wyprawa. Dopiero później, kiedy zbudowano ulicę Pana Tadeusza i domki przy ulicy Nowogródzkiej, osiedle przybliżyło się do miasta. Rozbudowała się też dzielnica uniwersytecka i domki na osiedlu Piastowskim. Przestrzeń się zmniejszyła. Na polach powstały zieleńce, wszystko nabrało innego charakteru.

Później ktoś ułożył wierszyk opisujący tę dzielnicę, a w nim wers: „Głęboką piąteczki się toczą” – a to znaczyło, że na LSM można było dojechać autobusem nr 5. Jak jeździł, tak jeździł, ale raz na jakiś czas można było liczyć na podwiezienie.

Jak wspomina pani Barbara, kiedy ona się tu wprowadzała błoto było wszędzie niemiłosierne, nie inne niż na wszystkich polskich budowach. Postawiona obok bloków kotłownia niemiłosiernie dymiła.

– Miałam kuchnię węglowo-gazową, opał trzymało się w piwnicy – wyjaśnia pani Barbara. – Dopiero po jakimś czasie spółdzielnia podłączyła się do LPEC, a w kuchniach była wyłącznie instalacja gazowa.

Błoto na ulicy Grażyny skończyło się dość szybko, a to przede wszystkim dzięki mieszkańcom.

– Dziś ludzie tak obśmiewają czyny społeczne – dziwi się Barbara Januszkiewicz. – Co w tym było złego? Dzięki temu osiedle piękniało w oczach, było wzorem dla całej Polski. Ludzie wychodzili sadzić drzewa, krzewy, zakładać trawniki i rabaty. Wszyscy – nie było takich, którzy by tego nie robili. Ale też później każdy dbał o to. Dziś krzewy są połamane, psy wyprowadza się na trawnik, nikt nie poczuwa się do utrzymania porządku. Dawniej szanowało się cudzą i własną pracę i ludzie mieli poczucie estetyki.

Przy ulicy Grażyny dość szybko powstały pawilony handlowe i usługowe.

– Niedaleko mnie był sklep spożywczy – mówiło się „idę po zakupy do Kawiaka”. Sklep prowadził pan o tym nazwisku – opowiada pani Barbara. – Obok był krawiec. Trochę dalej, po drugiej stronie ulicy była poczta i apteka, które są w tym samym miejscu do dziś. Kiedyś była tu restauracja „Gerwazy”, teraz pozostał z niej tylko zakład małej gastronomii. Był sklep obuwniczy – teraz jest tam spożywczy, był warzywniak, ale to się coraz zmienia. Od początku było przy Grażyny przedszkole. I wtedy, i teraz wszędzie jest stąd blisko. Do sklepów, kościoła, przystanku. Nawet centrum miasta jest jakby bliżej, a przecież jeszcze w latach 60. na pobliskiej ulicy Glinianej wyrabiano cegły. Tak wszystko się bardzo zmieniło – powtarza.

Pani Barbara się śmieje, że wtedy mieszkańcy Grażyny dziwili się – „po co zbudowali taką szeroką ulicę?” Dziś, kiedy rozrosły się żywopłoty posadzone wzdłuż niej, a samochodów nie ma gdzie parkować, ulica stała się za ciasna.

LSM wkrótce zasłynął nie tylko z urody, lecz także z działań kulturalnych. Ale dom kultury przy ulicy Grażyny oddano do użytku dopiero w 1974 roku.

– To była placówka z prawdziwego zdarzenia – nie kryje satysfakcji pani Barbara. – Prowadziła ją pani Ada Wójcik, kobieta z pasją, znakomita organizatorka. Muszę powiedzieć, że ten dom kultury emanował na całe osiedle. Mówiło się – „idę do Ady”, a nie „do klubu”. Zawsze był bardzo zadbany, na zewnątrz był chyba duży krzew czerwonej róży. Można powiedzieć, że jak na tamte czasy było elegancko, a program imprez imponujący.

Pani Ada ściągała do klubu na spotkania pisarzy, artystów, organizowała różnego rodzaju pokazy, warsztaty, odbywały się wernisaże. Moi rodzice regularnie chodzili tam na brydża, były wieczorki taneczne, spotykało się w klubie towarzystwo nie tylko z całego osiedla. Pani Ada nawet kiedyś na osiedlu zorganizowała występ Piotra Szczepanika, który był wtedy gwiazdorem. Można też było w klubie spokojnie wypić kawę i poczytać prasę.

Na ulicy Grażyny mieszkało dość elitarne towarzystwo – adwokaci, lekarze, literaci, artyści.

– Na najwyższych piętrach – tych obok domu kultury – mieli swoje pracownie artyści – dodaje pani Barbara. – Gdzieś w latach siedemdziesiątych w ramach spotkań plastycznych na wszystkich osiedlach, także na moim ustawiono rzeźby, powstały mozaiki, malowidła ścienne. Ze smutkiem zauważam, że to wszystko popada w ruinę. Budynek dawnego domu kultury wygląda dziś na zaniedbany, rzeźby obrosły mchem, albo są dewastowane, nikt nie szanuje tego, co kiedyś może się nie wszystkim podobało, ale było zadbane i estetyczne.

Między ulicami Grażyny a Wallenroda usytuowano jeden z najładniejszych wtedy placów zabaw.

– Zasłynął chyba rakietą, w której była zjeżdżalna dla dzieci – śmieje się pani Barbara. – Był tam ustawiony samochód i samolot, w centrum placu zbudowano sadzawkę z wodą i fontanną. Dzieciaki miały miejsce do gry w piłkę, wokół pod drzewami ustawione były ławki i spotykały się tam mamy z dziećmi. Plac też podupadł, a może dziś dzieci siedzą przed komputerem, a nie biegają, nie bawią się razem tak jak wtedy?

Dziś przy ulicy Grażyny mieszkają przede wszystkim ludzie starsi.

– Często samotni – dodaje Barbara Januszkiewicz. – Młodzi budują się na obrzeżach miasta, wyprowadzają się stąd. To ulica starych ludzi, ale wciąż bardzo ładna, zielona, spokojna.

Autor tekstu: Maria Kolesiewicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Piknik motocyklowy w Zduńskiej Woli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto