Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uprzejmie donoszę, chociaż się tego wstydzę

Łukasz MM-kowicz
Łukasz MM-kowicz
„Oświadczam, że pracownicy sklepu X na ulicy Y wędlinę podają gołymi rękami i tymi rękami liczą pieniądze, poza tym mają brudne fartuchy”. To jeden z wielu donosów, jakie wpływają do sanepidu. Donosy, skargi dostaje również ZUS i Urząd Skarbowy. Wszystkie listy są sprawdzane.

Do ZUS-u wpływają zwykle donosy o tych, którzy mają rentę, a dodatkowo pracują. Sanepid dowiaduje się gdzie jest brudno i w którym lokalu biegają gryzonie. Fiskus otrzymuje dokładne dane o tych, którzy nie rozliczają się z podatku i kombinują. Listy od „życzliwych” zazwyczaj są anonimowe, pisane na kartkach, od ręki, czasami przychodzą mailem. Ludzie też dzwonią. Wśród donosów zdarzają prawdziwe perełki.

Szminka na szklance

„Informuję, że w jednej z lubelskich restauracji na starówce, dostałam brudną szklankę, z odbitą szminką”. Kolejny donos. „Mieszkańcy jednego z domów społecznych dostają obiady przywożone taksówką, a w takim samochodzie nie ma na to warunków”. I następny. „Pracownicy sklepu X na ulicy Y wędlinę podają rękami i tymi rękami liczą pieniądze, poza tym mają brudne fartuchy. Dodam, że wyżej wymienione uchybienia występują w soboty”. To kilka listów klientów, spośród 197 jakie wpłynęły do Powiatowej Stacji Sanepidu od początku roku do czerwca. – Dla nas to są interwencje, które trzeba sprawdzić – mówi Barbara Sawa-Wojtanowicz, kierownik sekcji żywności lubelskiego sanepidu. – Jeżeli ktoś pisze o brudnych szklankach to idziemy tam i sprawdzamy jak myją szkło – mówi kierownik.

Listy przychodzą zwykle na kartkach, pisane ręcznie, czasami na maszynie, komputerze. Forma dowolna. Bardzo dużo jest zgłoszeń telefonicznych. – Dzwonią ludzie młodzi, starzy. Raz zadzwonił student prawa, który zgłosił, że w chlebie jest worek foliowy – mówi Barbara Sawa-Wojtanowicz. – O czym piszą najczęściej? O złym stanie technicznym i estetycznym lokali, sklepów, o brudzie, gryzoniach i robakach w sklepie, o tym, że personel ma brudną odzież, że produkty są przeterminowane. Dzwonią klienci, którzy czymś się zatruli. Bardzo często dzwonią byli pracownicy, oni są dobrym źródłem informacji, wiedzą dużo, opowiadają z detalami – dodaje. 

Kto tej pani dał  rentę

- Do ZUS wpływają skargi i donosy – mówi Marcin Skarżyski z lubelskiego oddziału ZUS. – Rozgraniczmy jedno i drugie. Do wysłania skargi obywatel ma prawo zagwarantowane w konstytucji i tym się różni się miedzy innymi skarga od donosu. Poza tym, jest to list podpisany, nieanonimowy – mówi rzecznik.

Na co zazwyczaj skarżą się klienci zakładu ubezpieczeń? Na złą obsługę, opieszałe i zbyt długie załatwianie spraw, że ktoś z pracowników obraził petenta, że urzędnik dwa miesiące prowadzi sprawę emerytalno-rentową.

Donosów jest za to dużo więcej. Około 30, 40 rocznie. I w nich klienci dają  upust swej złości wobec innych, bo ich tematyka jest inna, nie dotyczy niewłaściwego zachowania „pani z okienka”, ale sąsiada. Temat donosów jest ten sam. Ktoś, gdzieś pobiera rentę, a pracuje. Tylko forma i sposób przedstawienia inny. Są to listy przeważnie anonimowe, nierzadko napisane odręcznie, czasem na komputerze. Zdarzają się wysyłane mailami, czy zgłaszane przez telefon.

„Zaświadczam, że pan X był i jest pracownikiem w miejscowości Y, a pobiera rentę, kto mu ją dał i na jakiej zasadzie” – pisze anonimowy donosiciel. I kolejny. „Oświadczam, że pani Y od wielu lat pobiera rentę inwalidzką, a ta renta jej się nie należy, bo jest zdrów jak ryba, proszę to sprawdzić.” „Proszę sprawdzić pana Y, który jest kierowcą i pracuje ponad 10 godzin dziennie i pobiera dodatkowo rentę”. Zdarza się również, że taki donos nie jest anonimowy, są w nim pełne dane nadawcy. - Prawie każdy donos jest sprawdzany, bo mogą być w nim dane prawdziwe. Zawsze sprawdzamy, czy osoba, na którą się donosi jest w naszych rejestrach i czy rzeczywiście pobiera rentę.

Sprawdźcie, za co kupiła sobie mieszkanie

„Jest bogata, wyjeżdża do Szwajcarii, ma kupę pieniędzy, wiem, że nie płaci podatków, a jeździ samochodami. Inni pracują, że garb im rośnie, zróbcie coś z tym” – fragment długiego donosu.

- Piszą, dużo i o różnych rzeczach – mówi Iwona Kamińska-Pecko, pracownik I Urzędu Skarbowego. – Najczęściej o nielegalnych, dodatkowych źródłach dochodu, o wynajmowaniu mieszkań i płaceniu za to podatków, skarżą się na płatników, którzy nie wypłacają pensji, o tym, że pracodawcy nie wystawiają PIT-ów, o tym, że ktoś ma działalność i jej nie zarejestrował – wylicza Kamińska-Pecko.

„Donoszę skargę, że pan X ma firmę budowlaną, a nie ma uprawnień. Zdziera za swoją robotę i partaczy”- to fragment jednego z donosów. – Każdy donos jest wyjaśniany. Nadawcy dostają informację zwrotną, że urząd się tym zajmie – wyjaśnia Kamińska-Pecko. Zajmuje się nimi specjalny wydział kontroli.

W 2008 roku, do trzech oddziałów Urzędu Skarbowego w Lublinie dotarły 284 donosy.

Do I Urzędu w ubiegłym roku wpłynęło 117, w tym, od początku roku 76. W III Urzędzie w zeszłym roku było aż 97 donosów, a od stycznia 2009 roku do czerwca 64. – 30 procent z nich są podpisane, reszta to anonimy – mówi zastępca naczelnika I Urzędu Skarbowego.

- Donosy są stare jak świat – mówi Dorota Pyrgies, psycholog. – Główny powód to zazdrość, że komuś dzieje się lepiej, a my mamy gorzej. Donos jest więc sposobem, by dokuczyć tej osobie. To forma ukarania kogoś za coś. Niezależnie od wieku, płci, wykształcenia ludzie na siebie donoszą – kwituje psycholog.

Tak było, jest i będzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto