Z końcem maja firma zwolniła ponad połowę, tłumacząc się restrukturyzacją zakładu.
Dwudziestopięciolatek, którego**[w środę zmiażdżyła maszyna**,](https://lublin.naszemiasto.pl/stock-polska-maszyna-zmiazdzyla-mezczyzne/ar/c16-2956792) walczy o życie. Wypadek zdarzył się w lubelskiej fabryce wódek przy ulicy Krochmalnej. - Wszystko wskazuje na to, że ominął zabezpieczenia, które chronią przed wejściem w strefę pracy maszyny – mówił Włodzimierz Biaduń, z Państwowej Inspekcji Pracy.
– Były Polmos, to obóz pracy. Odkąd Anglicy okupują firmę, narzucają nam normę większą, niż jest w stanie wykonać maszyna. – oburza się pracowniczka Stock Polska. – W normalnych warunkach nie doszłoby do tej tragedii. Jedna osoba pracuje na 2, 3 stanowiskach na raz. – uważa.
Ze stupięćdziesięcioosobowej załogi, zostało osiemdziesiąt. – O wszystkim dowiedzieliśmy się z dnia na dzień – mówiła w maju Monika Kurowska. Załodze Stock Polska obiecano „złote góry”. Od tej pory mieli pracować pięć dni w tygodniu, a nie siedem, jak dotychczas. Zapowiedziano im, że skończy się też trzyzmianowy system pracy. Zarząd obiecał podwyżki. – Zdecydowaliśmy jednak, że utrzymamy trzyzmianowy system, ze względu na utrzymanie niektórych miejsc pracy – mówi Diana Kopycka, rzeczniczka Stock Polska. Część pracowników ma wciąż dłuższy okres wypowiedzenia.
Takie rozwiązanie nie satysfakcjonuje pracowników.
- Jest nas mniej. Wkładanie rąk w maszyny to norma w tej firmie. Nie wzywa się mechanika do przewróconej butelki. Poprawia się ją samemu. Czasem maszyny zatrzymują się same a czasem włączają się same. Myśli się tylko o planie produkcyjnym a nie o tym, że może stać się krzywda – dodaje kolejna pracowniczka Stock Polska. Skarży się, że od roku kierownik stosuje wobec nich mobbing.
Pracownicy zgodnie przyznają, że wcześniej dochodziło do wypadków z drobniejszymi uszkodzeniami ciała. - Inspekcja pracy powinna zaglądać tu częściej, a nie tylko wtedy, kiedy zdarzy się tragedia. – bulwersują się.
Inne zdanie na ten temat ma Ewan McLean, odpowiadający za produkcję w firmie. - Dbamy na bieżąco o odpowiedni stan maszyn i urządzeń, regularnie sprawdzamy ich zabezpieczenia. Inspektorzy, którzy w środę przybyli na miejsce wypadku, zezwolili na używanie maszyny, przy której doszło do tragedii. To pierwszy tak poważny wypadek – dodaje. McLean odpiera też wszelkie zarzuty dotyczące mobbingu i szantaży pracowników. - Nie tolerujemy takich zachowań. Zareagujemy natychmiast na każdy sygnał, także anonimowy – twierdzi.
Państwowa Inspekcja Pracy w sierpniu zakończy dokładną kontrolę stanu maszyn Stock Polska. Wtedy też dowiemy się więcej na temat wcześniejszych wypadków w tej firmie. Zapowiedzieli również, że zapytają pracowników o mobbing. - Taki zarzut potwierdza sąd. Jeśli zatrudnieni sami nam o tym nie powiedzą, nie mamy żadnych dowodów, a zwykle boją się mówić, bo mogą stracić pracę - wyjaśnia Krzysztof Sudoł, zastępca okręgowego inspektora pracy w Lublinie. Nadinspektor pracy Włodzimerz Biaduń dodaje: - Stock Polska mieliiśmy kontrolowac w lipcu, tragiczny wypadek przyśpieszył nasze plany. Częstotliwość naszych kontroli zależy zwykle od wyniku ostatniej. Często okazuje się, że mamy natychnmiastowe zgłoszenie i musimy przełożyć wizytę w danej firmie na później - tłumaczy. Pracownicy Stock Polska zapowiadają, że jeśli sytuacja w firmie nie polepszy się, wtedy zabiorą oficjalnie głos w tej sprawie.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?