Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nikt nie chciał przyjąć Oliwki

Renata S.
Renata S.
Oliwia Radzik od urodzenia ma porażenie kończyn, porusza się na wózku inwalidzkim. Dziewczynka jest jedną z wychowanek Centrum Młodzieży przy Środowiskowym Hufcu Pracy.

Mimo, że mieszka na Starym Mieście, mama zapisała ją do ośrodka, który jest na Bronowicach. Powód? Żaden inny klub w Centrum i na Bronowicach jej nie przyjął.

- Oliwia pochodzi z rodziny niepełnej - opowiada Urszula Małek, dyrektor Centrum Młodzieży. - Mama samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Nie ma czasu zająć się nimi, musi pracować - tłumaczy. Dopiero, kiedy dziesięciolatka dostała dozór kuratora rodzinnego, ktoś się tym zainteresował.

Pani kurator Ewa Kalitka próbowała zapisać Oliwię na bezpłatne zajęcia do klubu osiedlowego lub świetlicy środowiskowej. Skontaktowała się z sześcioma klubami i świetlicami na Bronowicach i w centrum miasta. W każdym z nich jej odmówiono. - Nie mamy odpowiednich warunków - stwierdza pracownica Dzielnicowego Domu Kultury Bronowice. - Zajęcia są na pierwszym piętrze. Starsi ludzie mają czasem problemy, żeby wejść, a co dopiero niepełnosprawne dziecko. Trzeba spróbować w organizacjach dla osób niepełnosprawnych - proponuje. Podobną odpowiedź usłyszeliśmy w świetlicy środowiskowej przy ul. Pawiej i przy Drodze Męcz. Majdanka.

– Osoba niepełnosprawna, odrzucana przez takie instytucje, może czuć się inna, gorsza – tłumaczy Anna Siudem, psycholog. – Wstydzi się samej siebie i wycofuje się z wszelkich kontaktów ze społeczeństwem. Zaczyna sądzić, że jest niepotrzebna. Myśli o sobie, jak o przeszkodzie dla ludzi zdrowych - opowiada. Wszystko to prowadzi do wyobcowania, a w efekcie do zaburzeń emocjonalnych. Pojawia się agresja, czy myśli samobójcze. - Dla dziesięcioletniego dziecka najważniejsze teraz są kontakty rówieśnicze - mówi Anna Siudem. - I to przede wszystkim z dziećmi w pełni sprawnymi. Zapisanie Oliwii na zajęcia do grupy dzieci niepełnosprawnych umysłowo byłoby bardzo niewskazane - dodaje.

Zastępca prezydenta miasta, Paweł Fijałkowski, po naszej interwencji, postanowił zająć się tym zagadnieniem. - Sytuacja musi być poprawiona - stwierdza. - W Lublinie jest kilka tysięcy osób niepełnosprawnych. Przypadek Oliwki pokazuje, że zagadnienie warte jest poważnego potraktowania. Takie osoby nie mogą być dyskryminowane - mówi. W drugiej połowie lipca prezydent Fijałkowski zamierza spotkać się z pełnomocnikiem ds. osób niepełnosprawnych w Lublinie, panią Stefanią Romańską - Michałek. Razem zajmą się stworzeniem nowych programów likwidujących bariery architektoniczne. - Teraz osoby niepełnosprawne mogą zwracać się do MOPR o pomoc finansową - proponuje. - Jest też Ośrodek informacji dla osób niepełnosprawnych, gdzie można uzyskać wsparcie i wszelkie przydatne informacje - wymienia.

Monika Cichalewska, mama Oliwki, chce otworzyć świetlicę, gdzie w zajęciach będą uczestniczyły dzieci zdrowe i niepełnosprawne. - Zastanawiałam się już nad tym wcześniej, kiedy szukaliśmy klubu dla córki - opowiada. - Nie wiem jednak, jak się za to zabrać. Jeśli ktoś by mi pomógł, to chętnie podejmę się tego zadania - mówi.

Renata Struzik

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto