Lublin: Za dużo studentów, za mało wykładowców

Takie wnioski wynikają z diagnozy szkolnictwa wyższego w Polsce, którą przygotowała firma Ernst & Young oraz Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową.

- Jakość kształcenia na najpopularniejszych kierunkach studiów nie może być zadowalająca. Na jednego nauczyciela akademickiego z tytułem doktora habilitowanego przypada nawet kilkuset studentów – czytamy w raporcie.

Najgorzej jest na pedagogice.Tutaj jeden doktor habilitowany opiekuje się ponad 500 żakami. Na studiach społecznych, prawniczych i związanych z handlem – jeden wykładowca przypada na 250 studentów, a na kierunkach ścisłych i rolniczych - jeden na 50.

Różnice między humanistyką a naukami ścisłymi widać wyraźnie na przykładzie Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.

Na wydziale Matematyki, Fizyki i Informatyki każdy samodzielny pracownik naukowy ma pod swoją opieką mniej niż 10 studentów. Natomiast na Filozofii i Socjologii – ponad 40, a na Prawie i Administracji – co najmniej 160.

– Gdyby na moich studiach było więcej pracowników, to mogliby nam poświęcać więcej czasu – uważa Kamila Radziewska, absolwentka socjologii UMCS i studentka politologii.

UMCS wyjaśnia jednak, że nie wszędzie potrzebnych jest tyle samo nauczycieli.

- Różnice wynikają ze specyfiki poszczególnych wydziałów – uważa Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prasowy UMCS. – Promotorzy prac dyplomowych mają zupełnie inne zadania na różnych kierunkach. Praca z chemii lub fizyki wymaga przeprowadzenia doświadczenia pod indywidualnym nadzorem promotora, a na humanistyce student pisze pracę sam w domu – podkreśla.

Okazuje się jednak, że kształcący wielu humanistów UMCS, wypada mimo wszystko lepiej niż uczelnie techniczne i przyrodnicze. W sumie przypada tu mniej niż 22 studentów na jednego doktora habilitowanego, na Uniwersytecie Przyrodniczym ponad 48, a na Politechnice Lubelskiej aż 91.