Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubelskie legendy studenckie

Ewelina Krawczyk
Stresujecie się sesją? Na rozluźnienie proponujemy kilka „kwiatków” ze studenckiego żywota. Wiadomo, żacy ciekawych historii znają niemało, sami bywają w nich bohaterami tragicznymi, czasem ich fatum to po prostu… humor egzaminatora, innym razem sami rzucają sobie kłody pod nogi. Oto kilka nie zawsze śmiesznych, ale prawdziwych, przypadków z lubelskich uczelni.

O tym jak student przygotowuje się do sesji

Skrypty, kserówki, wykłady przekazywane z rąk do rąk – to codzienność wśród żaków. Niektórzy próbują nawet na tym zarobić. Jednemu z pracowników lubelskiej uczelni zdarzył się student, który przyszedł zaoferować sprzedaż wykładów. Chłopak zarzekał się, że mogą się przydać, wykładowca tymczasem nie kryjąc zdziwienia wziął plik kartek, by je przejrzeć. Odkrywał powoli, że wyglądają znajomo, bardzo znajomo… to były jego wykłady.

Inny profesor ma zaś sposób na ukrócenie biegania za wykładami przed egzaminem – zaprasza z książką, której sam jest autorem. Wiedzę sprawdza… pytając o ilość konkretnego słowa w swym dziele. Wpisem znów traktuje nie tylko indeks, ale i stronę tytułową, by student nie dzielił się przypadkiem książką z kolegami. Okazuje się jednak, że i na to są sposoby.

O tym jak student idzie na egzamin

Część braci studenckiej może sobie pozwolić na przekazywanie z roku na rok pytań, które egzaminatorom zdarza się powtarzać. Znany był w Lublinie przypadek, kiedy studenci pielęgniarstwa musieli pisać egzamin z farmakologii jeszcze raz, bo… wszyscy zdali. Podejrzani o masowe ściąganie, po cichu tłumaczyli się tym, że te pytania widzieli nie pierwszy raz.

Na egzaminach ustnych pytań za to powtórzyć się nie da – wziąć od kolegów z wyższych lat? Gdzież tam. Egzaminator wszystko widzi, słyszy i albo się wie, albo nie. Mają też swoje sposoby, by przekazać dosadnie studentom, jak widzą ich poziom wiedzy. Przykładem może być profesor na wydziale przyszłych aniołów prawa. Trzyma on to w okolicy swojego biurka głowę konia, niektórzy słyszeli nawet, jak uruchomiona przez pytającego głowa rży. Studenci dukają, pocą się, denerwują, starając się poskładać nerwowe myśli w całość, kiedy im to nie wychodzi profesor bierze głowę, włącza mechanizm i z pogardą mówi do biedaka: - Widzi pan? Koń by się uśmiał…

Czasem nerwy studentów są tak ogromne, że nie udaje im się podejść do egzaminu, a jeszcze gorzej, kiedy idzie im nawet nieźle, ale nie udaje im się skończyć. Taką historię miała Magda, absolwentka ekonomii, podczas egzaminu ustnego zemdlała i, jak mówi: - Najpierw wynieśli mnie, potem mój indeks z dwóją.

Znacie też pewnie wielu sfrustrowanych niesprawiedliwością studentów. Najbliższa legendzie, spośród wymienionych, historia wydarzyła się ponoć przy Alejach Racławickich, kiedy to w jednej z sal niezadowolony z odpowiedzi egzaminator, zasugerował studentce, że może zamiast bycia prawnikiem wybierze inny zawód na „p”. Historia ta mogła się zdarzyć jednak również studentce polonistyki, mógł to być budynek przy Placu Marii Skłodowskiej-Curie. Opowieść ta jest jedną z tych, które wydarzyły się na pewno, ale „koleżance kolegi siostry”. Podobnie, jak opowieść o nieszczęśnicy, której profesor nakazał odpowiadanie z szafy, bo, jak twierdził, była za brzydka, żeby mógł na nią patrzeć

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto