Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspominamy Wielkanoc sprzed lat

Redakcja
Dawniej Wielkanoc poprzedzało 40 dni tzw. „suszenia”, za to potem świąteczne stoły uginały się od jadła. Zobacz, jak świętowaliśmy kiedyś.

Jednym z symboli Wielkanocy jest palma. Dawniej w Niedzielę Palmową – zwaną też kwietna lub wierzbną – wierni przychodzili do kościoła z gałązkami wierzby lub bukszpanu. Wcześniej przyozdabiali je kwiatami, ziołami, kolorowymi piórami i mchem. Poświęconą palmą biło się lekko domowników, co miało zapewnić rodzinie całoroczny dobrobyt. Palmy w wazonach lub wetknięte za obrazy chroniły domostwo przed wszelkim nieszczęściem.

Niebieskie pisanki dla kawalerów

Kolejnym nieodłącznym elementem świąt były, tak jak i dziś, kolorowe pisanki. – To symbol zmartwychwstania i więzów rodzinnych – wyjaśnia Marzena Bury z działu edukacyjnego Muzeum Wsi Lubelskiej. – Malowały je młode dziewczęta, ale też chłopcy i małe dzieci. Ugotowane jajka zdobiło się woskiem i wkładało do barwnika.

Do motywów lubelskich, wykorzystywanych na pisankach, należały gwiazdy, krzyż grecki, grabie, drzewo życia czy wiatraczki. – Niezawodnym barwnikiem były łupiny cebuli. Kora dębu z opiłkami żelaza barwiła na niebiesko, a kora olchy na intensywny brąz lub czerń – wyjaśnia Bury.

Kolory pisanek miały wymiar symboliczny. Fioletowe dawało się starym kawalerom, czarne ludziom zamożnym, zielone młodym chłopcom, a niebieskie – kawalerom. – Jeżeli panna chciała pozbyć się zalotnika, wręczała mu żółtą pisankę, wcześniej zgniecioną w kieszeni – wyjaśnia Marzena Bury. – Dziś kolorystyka i wzór na pisance nie ma większego znaczenia. Panuje przekonanie, że im jajko bardziej kolorowe, tym ładniejsze. O symbolice już nikt nie pamięta.

40 dni „suszenia” i wielkie obżarstwo

Nasze babki wiedziały, co znaczy 40 dni postu, w tym czasie cała rodzina nie spożywała mięsa, ani żadnych tłuszczów zwierzęcych. Tradycją stał się tzw. „pogrzeb żuru”, spożywanego przez cały post - sagany żuru wylewano na ziemię. Równie hucznie rozprawiano się też ze śledziem – rybę przybijano do drzewa, tym samym karząc ją za to, że przez sześć niedziel „wyganiała” z jadłospisu mięso.

Po 40 dniach „suszenia” ludzie byli wygłodzeni, jedli więc wszystko, co pojawiło się na świątecznym stole, nic nie mogło się zmarnować. Nawet skorupki jajek dawano kurom, aby lepiej się niosły.

Na świątecznym stole nie mogło zabraknąć białego barszczu, ani bab wielkanocnych. Koszyki, które niesiono do święcenia, różniły się jednak rozmiarem od współczesnych - były wypakowane po brzegi.

– Święcono całe kopy jaj, kiełbasy, szynki, chleb na zakwasie zdobiony krzyżem, gomułeczkę sera, sól i pieprz – wymienia Marzena Bury. - Rezurekcje odbywały się nie z samego rana, ale koło północy, niczym dzisiejsza pasterka. Ludzie szli do świątyni gromadnie, całymi wsiami. W drodze powrotnej urządzano wyścigi. Kto pierwszy przekroczył próg wsi, temu wróżono dobrobyt, a pierwszej pannie – zamążpójście.

Wiadro wody na głowę lub kąpiel w balii

Dziś szalone pościgi za pannami z wiadrem lodowatej wody, ku uciesze samych ofiar tych obyczajów, odchodzą do lamusa. Dawniej miejscowe piękności musiały liczyć się z przymusową kąpielą w rzece, sadzawce lub przynajmniej oblaniem wodą z „sikawki”.

– Panny, których nie oblano, czuł się odrzucone – śmieje się pani Michalina, emerytka. – Dziś, choć pozostajemy wierni tradycji, to nie dosłownie. Jedzenia jest trochę mniej, pisanki kupujemy, bo nie zawsze jest czas na ręczne malowanie. Panny zamiast wiadrem wody, są tylko kropione perfumami. Mimo to na Wielkanoc czekamy cały rok.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto