Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Urodził się bez rąk, marzy o łazience z prawdziwego zdarzenia

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
Leszek Wójtowicz
11-letni Rafał urodził się bez rąk. Nie marzy jednak o nowoczesnych protezach. Chciałby mieć łazienkę, dzięki której nie musiałby w środku zimy biegać do wychodka na dworze.

Rafał przyszedł na świat 4 kwietnia 2000 roku. Ciąża była donoszona. – Nie płakał po urodzeniu, a więc domyślałam się, że coś może być nie tak – wspomina jego mama. – Nie pokazali mi dziecka, ale zapewniali, że żyje i że wszystko jest w porządku. Dostałam zastrzyki uspokajające, a później lekarz powiedział mi, że mój synek urodził się bez obu rączek.

Jedna z pielęgniarek rozwinęła becik. Rafał był malutki (ważył 2,1 kg, mierzył 40 cm), ale śliczny. – Nikomu go nie oddam, sama go będę wychowywać – powiedziała stanowczo nasza rozmówczyni, gdy zasugerowano jej oddanie maluszka do domu dziecka. Temat został zamknięty.

Rafał sprząta nogami

Rafał ogląda bajki w telewizji. Pilota trzyma nogami. Palcami u stóp przełącza kanały. Gdy mama wyszła na dwór, odbiera kolejny telefon. Zielony przycisk na klawiaturze uruchamia noskiem. Dziękuje za zainteresowanie, pozdrawia nieznaną mu osobę z drugiego końca Polski. Za chwilę rusza do swojego malutkiego, ale przytulnego pokoju, by nieco posprzątać. Wprawnymi paluszkami w stopach chwyta porozrzucane części ubrać i składa je elegancko w kostkę. Gdy już wszystko jest ogarnięte, włącza komputer. Czas na mały relaks przy ulubionej grze.

Operacja za operacją

Wróciła z dzieckiem pod Horodło i z marszu zaczęły się wyjazdy do Lublina, gdzie leczono chłopczyka, bo nie dość, że urodził się bez rączek, to dodatkowo z końsko-szpotawą prawą nóżką. – Trzeba ją było łamać i gipsować na okrągło – opowiada pani Wiesława.

Udało się: noga została wyprostowana, choć w tej chwili jest o 20 cm dłuższa. Pierwszą poważną operację Rafał przeszedł, gdy miał 7 miesięcy. Od tamtej pory było ich jeszcze 6, wszystkie w pełnym znieczuleniu. A to nie koniec, bo w kwietniu najprawdopodobniej będzie miał operowane biodro, a czeka go jeszcze w Otwocku wydłużanie lewej nogi. Chłopiec ma specjalną ortezę (ortopedyczna proteza), ale zakłada ją tylko wtedy, gdy musi gdzieś dalej pójść albo pojechać.

Nogi, nogi...

Rafał wszystko robi nogami: pisze, rysuje, obsługuje komputer i pilota, pomaga sobie nimi przy jedzeniu, sprząta. – To bardzo fajny i mądry chłopiec – mówi przy kawie Barbara Baraniecka z Lisek, która niemal codziennie odwiedza 10-latka i jego mamę. – Można z nim porozmawiać na różne tematy, a czasami nawet poradzi czy coś wytłumaczy, bo na przykład na komputerze zna się jak mało kto.

Pani Basia przyjaźni się z panią Wiesią. – Wszystko sobie mówimy i wspólnie próbujemy rozwiązywać problemy – opowiada mama Rafała. – Pomagamy sobie nawzajem – dopowiada pani Baraniecka. Rafał ma dwie starsze siostry. Obie założyły już własne rodziny i Rafał jest wujkiem. I to poczwórnym. – Klaudia, Maja, Kacper i Filip – wymienia imiona siostrzeńców Rafał.

Przyznaje, że przede wszystkim rozpieszcza najmłodszego z tej czwórki Filipa, który niedawno skończył roczek. Sam jeszcze lubi się bawić. Nie narzeka na brak kolegów: odwiedzają się nawzajem z rówieśnikami z Lisek, m.in. Dawidem i Agatką, ale też 17-letnim synem pani Basi Dominikiem, z którym Rafał znalazł wspólny język.

Pilny uczeń

Chłopiec jest uczniem czwartej klasy. Najbardziej lubi historię. – Na jesieni chodził do szkoły raz w tygodniu, ale teraz ze względu na zdrowie nauczyciele odwiedzają go w domu – mówi pani Ciężczak.

To bardzo dobry i pilny uczeń, o czym świadczą zdobywane nagrody i wyróżnienia. W ubiegłym roku podczas ogólnopolskiego sprawdzianu kompetencji trzecioklasisty na 40 możliwych punktów zdobył 39 i to był jeden z najlepszych wyników w klasie. A trzeba pamiętać, że miał utrudnione zadanie, bo łatwiej i szybciej jest napisać coś trzymając długopis w ręce niż nogą. – To bardzo miły, zdolny i pogodny uczeń – mówi Bożena Majewska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Kopyłowie, która przez dwa lata go uczyła.

Beata Żołdak zajmuje się w szkole nauczaniem zintegrowanym. W ub. roku była wychowawczynią Rafała. – Jest ambitny, wytrwały, bardzo koleżeński i lubiany przez wszystkich – nie może się nachwalić chłopca.

Wszyscy zwracają uwagę na pełne podziwu poświęcenie jego mamy. – Przez prawie dwa lata dojeżdżała z synkiem do szkoły, codziennie była na lekcjach – opowiada dyrektor Majewska. – Mimo trudnej sytuacji materialnej, Rafał zawsze był ładnie ubrany, miał potrzebne przybory szkolne.

Robert Prus mieszka w Liskach, jest radnym gminy Horodło. – Drugiej takiej mamy nie ma – podkreśla radny. – Dba o Rafała, jak może. Podziwiam ją. – Wolę żyć bez protez, bo na pewno są bolesne i nie będę miał czucia w rękach – stwierdza rzeczowo Rafał. Ale pojawiło się światełko w tunelu. – Jest możliwość przeszczepu ręki, jesteśmy w kontakcie ze szpitalem w Trzebnicy – zdradza jego mama. – Jeżeli kiedyś znajdzie się dawca, to będziemy chcieli skorzystać z takiej możliwości.

Na razie największym marzeniem chłopca jest łazienka. – Żebym mógł na miejscu się umyć i załatwić, a nie biegać po śniegu do ubikacji na podwórku – mówi Rafał.

Ale na to potrzebne są niemałe pieniądze. Pani Wiesława tymczasem ledwo wiąże koniec z końcem. Rafał chciał coś odkładać do skarbonki, ale po niedawnym programie "Sprawa dla reportera” rozdzwoniły się telefony. Telewidzów wzruszył los chłopca. Chcą mu pomóc: jedni deklarują wsparcie finansowe, inni doradzają, a jeszcze inni chcą tylko pogratulować pani Wiesi synka i zapewnić, że mocno trzymają za nich kciuki.

Łzy szczęścia

Siedzimy z Rafałem w jego pokoju. Na ścianie fototapeta z dinozaurami, które uwielbia chłopiec. Rafał rysuje prawą nóżką aparat fotograficzny, a następnie odpala nogą komputer. Po godz. 11 zapukał do mieszkania mężczyzna w średnim wieku. Po numerze rejestracji samochodu można było wywnioskować, że mieszka w powiecie tarnobrzeskim.

Porozmawiali trochę, a gdy wyszedł pani Wiesława zaczęła płakać. – Co się stało? – pytamy z Rafałem wyglądając z jego pokoiku. – Pierwszy raz widziałam człowieka na oczy, a on zostawił mi pieniądze i nawet nie powiedział, jak się nazywa – powiedziała nam przez łzy pani Wiesława.

Autor: Leszek Wójtowicz

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto