Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Kto powie rodzicom, ten będzie następny”. Przedszkolanka oskarżana o przemoc wraca do pracy

Anna Chlebus
Anna Chlebus
Anna Chlebus
„Mój syn zmienił się nie do poznania. Zaczął moczyć się w nocy, ssać kciuka, obgryzać paznokcie, a na jego głowie włosy posiwiały. Na pytania o tą kobietę kulił się i zasłaniał oczka.” Z taką historią zgłosiła się do nas nasza Czytelniczka Agata, mama 3-letniego Julka. Inni rodzice także zauważyli na ciałach dzieci siniaki i inne ślady i usłyszeli niepokojące opowieści. Sprawa trafiła do prokuratury i rzecznika dyscyplinarnego kuratorium, który właśnie ją umorzył.

- Mój syn do przedszkola przy szkole podstawowej w Krasieninie poszedł z wielką chęcią - znał to miejsce, bo ostatnie dwa lata codziennie zawoził i odbierał ze mną moją starszą córkę. Od września br. do pracy została przyjęta pani K. – opowiada nam Czytelniczka. - Już przy pierwszym spotkaniu na dniach adaptacyjnych nie spodobało mi się jej podejście, bo zabroniła mi się pożegnać z synem. Gdy przyszłam go odebrać po pierwszym samodzielnym dniu spał zasłaniając uszy rączką, na której zobaczyłam siniaka. Przedszkolanka sama przyznała mi, że „siedziała przy nim aż zasnął”. Był w fatalnym stanie emocjonalnym, prosił mnie tylko, żebym zabrała go już do domu. K. tłumaczyła jego stan "zmęczeniem", bo uciekł jej z przedszkola i musiała gonić za nim wokół szkoły.

Jak twierdzi p. Agata, po tych wydarzeniach jej syn zmienił się nie do poznania.

- Zaczął moczyć się w nocy, co nie zdarzyło mu się odkąd jest odpieluchowany, ssać kciuka, obgryzać paznokcie – wylicza. - Na pytania o tą kobietę kulił się i zasłaniał oczy. Mało tego, na jego głowie pojawiły się dwie siwe plamy włosów. Po tygodniu tłumaczenia mu, że przed mamą nie ma tajemnic w końcu powiedział mi, że pani "złapała go, wlała mu w dupę i kazała być cicho, a on wtedy chciał uciec do pani M." [drugiej przedszkolanki, przyp. red.]. Po tym zdarzeniu za każdym razem, gdy odbierałam go od pani K. był bez życia, chciał wracać do domu, mówił, że ta pani jest "zła" i krzyczy. Za każdym razem słyszałam od niej, że jest "zmęczony". U drugiej pani tego problemu nie było.

Kiedy p. Agata skonfrontowała swoje spostrzeżenia z innymi rodzicami okazało się, że nie jest w nich odosobniona.

- Inne dzieci rano płakały, nie chciały wejść do sali, pytały kiedy przyjdzie "ta druga pani" – mówi. - Nawet dzieci ze starszych grup, które od trzech lat chodziły z radością do przedszkola zaczęły się go bać i płakać przy wejściu. Zgłosiliśmy problem dyrektorki Anny Czernickiej-Szpakowskiej, a wtedy wydała ona rozporządzenie, że rodzice nie mogą wejść do przedszkola, a odbiór będzie możliwy tylko po leżakowaniu.

Inni rodzice dzieci z tej placówki twierdzą, że z ust przedszkolanki miały paść słowa, "że musi się z nimi użerać, bo jedno ryczy, a drugie chce do kibla". Miała też grozić dziecku, że "jeśli będzie się tak darło i zachowywało założy mu szelki i będzie w nich chodziło cały dzień", czy też, że "przyklei dziecko do sufitu".

- Sama pani K. w rozmowie z rodzicami stwierdziła, że ich dziecko "grzało ławę" co w domyśle, jest "karnym krzesełkiem". Przypomnę, że to wszystko miało miejsce w pierwszym tygodniu przedszkola 3-letnich dzieci – mówi Czytelniczka.

Skontaktowała się także z jej byłym pracodawcą.

- Usłyszałam, że „pracowała u nich krótko, bo w ich przedszkolu nie ma miejsca na takie metody wychowawcze” i że moje dziecko szczęście, że tak szybko zauważyłam, że coś jest nie tak – opowiada.

Jeden z chłopców z grupy opowiedział swoim rodzicom, że dostał od pani paskiem, a, jak twierdzą, na plecach we wskazanym miejscu stwierdzili ślad po uderzeniu.

- To zdarzenie potwierdziły inne dzieci, które widziały to na własne oczy, ale rodzicom powiedziały, że „to tajemnica, bo kto powie rodzicom, ten będzie następny”. Wskazały też miejsce, gdzie ten pasek do bicia chowała – mówi p. Agata. - Od dyrektorki usłyszeliśmy, że rozdmuchujemy sprawę. Nawet nie chciała przyjąć oficjalnego pisma ze skargą. Próbowałam poruszać ten temat z urzędem gminy, ale każdy mnie zbywał. Jedyna reakcja to pismo od prawnika tej kobiety, że mam napisać przeprosiny za zniesławienie jej.

We wrześniu br. sprawa trafiła do kuratorium oraz na wniosek rodziców również do prokuratury. Na czas wyjaśniania sprawy pani K. została odsunięta od pracy z dziećmi. Prowadząca jej sprawę zastępczyni rzecznika dyscyplinarnego w Kuratorium Oświaty w Lublinie Marzenna Grzeszczyk potwierdziła, że zgodnie z procedurami i w obecności psychologa przesłuchane zostały wszystkie dzieci z grupy, której miała dotyczyć sytuacja.

- Sama zostałam wezwana do kuratorium jako świadek. Odniosłam wrażenie, że rzeczniczka bardzo lekceważąco podchodziła do tego, że jedne dzieci mówiły, że pani biła, a inne twierdziły, że ich akurat nie biła. Uznała też, że jakby „dziecko uciekało i je chciała złapać to nawet ona by pewnie zrobiła mu ślad na ręce”.

Na zebraniu dla rodziców po koniec listopada dyrektorka poinformowała rodziców, że kuratorium umarza sprawę i pani K. za 2 tygodnie wraca do pracy.

- Postępowanie wyjaśniające zostało umorzone, ponieważ nie dało przesłanek do tego, by uznać, że pani K. dopuszczała się słownej i fizycznej przemocy wobec dzieci – mówi Anna Koper, rzecznik dyscyplinarny w Kuratorium Oświaty w Lublinie.

Z zawiadomienia rodziców dwojga dzieci z tego przedszkola nadal toczy się postępowanie w Prokuraturze Rejonowej w Lublinie.

- Postępowanie zostało wszczęte w sprawie ewentualnego znęcania się nad tymi dziećmi tj. czynu z art. 207 kk. W tej chwili trwają czynności procesowe, które mają na celu ustalenie stanu faktycznego w tej sprawie. Nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutów. Postępowanie toczące się w kuratorium jest odrębnym postępowaniem prowadzonym w innym trybie. W toku naszego śledztwa zapoznajemy się również z jego wynikami – informuje Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Choć wcześniej kontaktowaliśmy się z dyrekcją krasienińskiej placówki, finalnie dyrektorka odmówiła komentarza w sprawie, ponieważ, jak twierdzi, została zobowiązana do „zachowania tajemnicy służbowej w związku z prowadzonym postępowaniem oraz nie kontaktowania się z mediami”.

W reakcji na umorzenie postępowania przez kuratorium, rodzice odwołali się od decyzji rzecznika dyscyplinarnego, jednak bezskutecznie, bo stroną która może to zrobić jest tylko dyrekcja, nauczyciel, którego sprawa dotyczy lub rzecznik praw dziecka. Co do zawieszania nauczyciela w pełnieniu obowiązków i jego przywracania „pozostają one w wyłącznej kompetencji dyrektora szkoły”, jak czytamy w odpowiedzi kuratora na pismo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Kto powie rodzicom, ten będzie następny”. Przedszkolanka oskarżana o przemoc wraca do pracy - Lubelskie Nasze Miasto

Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto