- Chociaż jeździmy do tej samej bazy, to każdy wyjazd jest inny – mówi dr Andrzej Gluza z Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi. Razem z trzema innymi naukowcami i pod kierownictwem prof. Jerzego Melke dr Gluza spędził na Spitsbergenie 3,5 miesiąca. – Wróciliśmy tydzień temu. Teraz przed nami żmudna praca opracowywania wyników badań – tłumaczy dr Gluza.
Wyprawa naukowców z UMCS-u rozpoczęła się pod koniec maja i już na początku badacze musieli stawić czoła trudnym warunkom panującym na białej wyspie. – Okazało się, że nasza baza jest całkiem zasypana śniegiem. By dostać się do środka musieliśmy wchodzić przez okno – mówi dr Gluza.
Czerwiec sprzyjał badaniom na Spitsbergenie.
Miesiąc był wyjątkowo suchy. W lipcu pogoda się pogorszyła i zaczęły się opady. Naukowcy mają za sobą po kilka wypraw w ten rejon, dlatego bez większych problemów stawili czoła niskim temperaturom. W pomieszczeniach gdzie spali było ok. 6 stopni, jednak dzięki specjalnym śpiworom nie odczuwali zimna. – Na zewnątrz było do 10 stopni, jednak silny wiatr sprawiał, że temperatura zero stopni była odczuwalna jak – 18 – wyjaśnia dr Gluza. Naukowcy musieli stawiać czoła nie tylko żywiołom. – Jeden z kolegów doświadczył spotkania twarzą w twarz z niedźwiedziem. Na szczęście miał pod ręką rakietnice i przegonił drapieżnika – wspomina dr Gluza. Badacze, na każde wyjście w teren musieli zabierać ze sobą broń – dla własnego bezpieczeństwa.
Tegoroczna wyprawa była jedną z najdłuższych. Naukowcy planują już kolejny wyjazd, tradycyjnie w czerwcu przyszłego roku.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?