Materiał Dziennikarza Obywatelskiego |
We wtorek w godzinach przedpołudniowych tuż przed Bramą Krakowską pojawił się niewielki samochód dostawczy firmy reklamowej, a z niego wydostał się robot „Franek”.
Po krótkich przygotowaniach od razu rozpoczął „pracę”, wzbudzając nieskrywane autentyczne zainteresowanie przechodniów. Zaczepiał ich wręcz, ale delikatnie i kulturalnie. Miękkim aksamitnym głosem oznajmiał jak ma na imię i w jakim celu prowadzi akcję.
„Franek”, dzięki nietuzinkowemu wyglądowi, przyciąga wzrok każdego, kogo spotka na swej drodze.
- To sterowany radiowo robot i dlatego sprawia wrażenie urządzenia o sztucznej inteligencji, które może poruszać się w każdym kierunku w zasięgu aż do 300 metrów - zapewnia jego twórca Przemysław Brzeziński. - Świetnie daje sobie radę nawet w ciasnych pomieszczeniach. Ma zasobnik na ulotki i inne materiały reklamowe, odtwarza zarówno pliki audio, jak i video. Może również odtwarzać bardzo dobrze widoczne na swych ekranach komunikaty tekstowe. Dodatkowo można go ubrać w różne gadżety reklamowe – uzupełnia właściciel urządzenia.
Już po raz drugi „Franek” występuje w Lublinie.
Debiutował w ramach akcji „Pomóż dzieciom przetrwać zimę”. Wtorkowy zaś występ był jedynie jego próbą generalną przed niedzielną akcją. 12 stycznia zagra w 22. Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tym razem orkiestra zbiera na specjalistyczny sprzęt dla dziecięcej medycyny ratunkowej i godną opiekę medyczną seniorów.
„Franek” będzie samodzielnie kwestował i zbierał datki. Zobaczymy go w akcji w różnych punktach miasta. Spotkanie z nim będzie zapewne dla wszystkich sympatycznym przeżyciem.
Historia „Franka” i Przemysława Brzezińskiego
- Ukończyłem lubelską uczelnię techniczną, tutaj kilka lat pracowałem, mieszkałem – informuje Przemysław Brzeziński. - Jednak zmuszony zostałem do przeprowadzenia się do innego miasta. Od dawna interesowała mnie tematyka robotyki. W pewnym momencie postanowiłem spróbować swych sił i zbudować własny model robota. Koncepcję miałem, ale potrzebowałem jeszcze komponentów, które mógłbym wykorzystać w trakcie budowy urządzenia. A z tym był ogromny problem, gdyż pozyskanie właściwych podzespołów na polskim rynku graniczyło prawie z cudem. Skorzystałem więc z pośrednictwa zagranicznych sklepów internetowych. A potem już często, niestety, metodą prób i błędów, po kilkukrotnych zmianach rozwiązań i ich doskonaleniu uzyskałem w końcu właściwy efekt. Trwało to 3 lata. Oczywiście nie cały czas zajmowałem się „Frankiem”, gdyż pracuję zawodowo, choć w innej branży, i jedynie wieczorami oraz w weekendy poświęcałem mu czas – uzupełnia Przemysław.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?