Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Psychodeliczne obrazy Rafała Karcza. "Ładne fotografie? Nie wychodzą, choć się staram"

malgorzata_wielgosz
malgorzata_wielgosz
Archiwum artysty
Zblazowane twarze, psychodeliczne przedstawienia postaci, nawiedzone gesty, ale również takie emocje i stany jak zmęczenie, otępienie, brak napięcia czy jakiejkolwiek aktywności to wszystko utrwala na swoich fotografiach Rafał Karcz.
Ten materiał bierze udział w konkursie dla Dziennikarzy Obywatelskich MM Lublin!

Wernisaż prac tego oryginalnego i nieco kontrowersyjnego artysty odbędzie się 15. marca o godz. 18.30 w Galerii Pomost Dzielnicowego Domu Kultury SM Czechów przy ul. Kiepury 5a. Wystawa posiada znaczący tytuł „How To Destroy A Good Image”.

Skąd u artysty taka konwencja?

- Chciałem podejść do sprawy ironicznie i powiedzieć między wierszami: tak, niszczę obraz, jestem takim burzycielem – podkreśla Rafał Karcz. - Preferuję pewien luz, luźny bieg skojarzeń. Są ludzie, którzy robią ładne ujęcia i są też robiący brzydkie. Ja zaliczam się do tych drugich. Mnie nie wychodzą ładne fotografie, choć się bardzo staram. Zawsze mnie ciekawił i fascynował obraz psychodeliczny, niejasny w interpretacji, a mianowicie rozedrgania, wizje lunatyczne, rozbicie wizerunku postaci, zamazania, brak konturu i namacalności. To składowe kreowanego przeze mnie obrazu rzeczywistości. Choć z drugiej strony lubię konkretny, reportażowy, twardy realizm i rejestrację faktów. Sądzę bowiem, że te dwa odmienne sposoby widzenia rzeczywistości w artystycznych pracach nie wykluczają się wzajemnie - stwierdza.

Jak się zaczęła przygoda z fotografią tego zbuntowanego artysty?

- Około dwóch lat temu dość przypadkowo wywołałem w fotolabie serię zdjęć sprzed lat, ukazujących głównie imprezy w knajpach, w których kiedyś brałem udział – wspomina Karcz. - Składały się na nią ujęcia niekiedy absolutnie przypadkowe, robione wyłącznie z ręki tanią cyfrówką między pizzą, kuflem i barem. Ktoś oglądając je, skomentował, że niektóre osoby wyglądają na tych zdjęciach prawie jak bohaterowie prac Cindy Sherman.

Zapamiętałem tę frazę. Po pewnym czasie postanowiłem zająć się fotografią na poważnie, jednakże nie robiąc jakichś banalnych zdjęć, wypięknionych i wygładzonych. Zdecydowałem się pociągnąć wątek owych podobieństw do prac Sherman, czyli na tej bazie zbudować własną opowieść. Mimo że twórczość wspomnianej Amerykanki lubię i szanuję, to nie uznaję tzw. celebrytów, w tym celebrytów sztuki.

Na tej kanwie powstał tytuł pierwszej serii, na razie teoretycznie: „I Wanna Kill Cindy Sherman!” Nie chciałem by postaci na moich zdjęciach przypominały te z twórczości Amerykanki. Wymyśliłem więc metodę niszczenia prac za pomocą mieszanki kwasów, czyli rozcierania powierzchni zdjęcia, ścierania, rozpuszczania i wszelkich wypadkowych tych działań i procesów. Na razie stosuję te zabiegi na odbitkach moich starszych fotografii.

Zdecydowanie jednak Rafał Karcz wychodzi poza kanon klasycznego piękna.

- Kategorie piękna i estetyki w sztuce są bardzo śliskie – podkreśla artysta. - Sądzę, że słusznie wielokrotnie już podważano te pojęcia w historii sztuki. Są osoby, które uznają moje prace za bardzo estetyczne, by nie rzec, o, zgrozo, salonowe. Spotykam się z wieloma różnorodnymi opiniami i interpretacjami moich fotografii. Niektóre są dla mnie zadziwiające i to mnie cieszy - przyznaje.

Artysta w swoich pracach zespala różne dziedziny sztuki: grafikę, fotografię i pewne cechy malarstwa. Niektóre jego dzieła powstają wręcz w wyniku bezpośredniego połączenia sztuki fotograficznej z grafiką warsztatową.

- Traktuję fotografię, a właściwie postprodukcję, czyli obróbkę zdjęcia jak pracę nad grafiką warsztatową – tłumaczy Karcz. - Indywidualnie pochylam się nad każdym z osobna kadrem i poddaję go żmudnemu procesowi ręcznej obróbki. Podchodzę zatem do tego warsztatowo. Malarstwo i fotografia to dla mnie awers i rewers tej samej monety. Wydaje mi się, że fotografia jest jedną z pochodnych malarstwa. Uważam się przede wszystkim za malarza.

Moi mistrzowie to wyłącznie malarze, tacy jak choćby Michael Borremans, Florian Sussmayr, Paul P. Głównie interesuje mnie bowiem kolor i kompozycja i to jak je ze sobą powiązać. W moich pracach niezwykle ważną rolę odgrywa jednakże intuicja i pewien zasób po prostu fizycznych chwytów wynikający z doświadczenia w tej materii. Znacznie mniej wkładam w to intelektu, a więcej odczucia i intuicji. Nigdy nie używałem jednak fotoszopa i nie planuję się nim posługiwać – obiecuje artysta.

Wystawę będzie można oglądać w Galerii Pomost do 12. kwietnia, po czym zostanie przeniesiona do Chatki Żaka.

Autor: Małgorzata Wielgosz

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto