Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Montex był fenomenem. Moja przygoda musi się zakończyć - mówi Beata Aleksandrowicz

Krzysztof Nowacki
Z Beatą Aleksandrowicz, byłą piłkarką mistrza Polski, rozmawia Krzysztof Nowacki.

Przed meczem ze Startem Elbląg klub oficjalnie podziękował Pani za wiele lat gry w lubelskich barwach. Do zespołu Monteksu dołączyła Pani w 1995 roku. Co najlepiej zapamiętała Pani z pierwszych chwil w lubelskiej drużynie?
W tamtym okresie rzeczywiście był to zespół gwiazd. Drużyna Monteksu była fenomenem w naszym kraju. Powiem szczerze, że na początku czułam się zagubiona i trochę z dystansem odnosiłam się do innych zawodniczek. Ale przecież w tamtym okresie grały tak doskonałe piłkarki jak Iwona Nabożna, Anna Ejsmont i wiele, wiele innych. Jednak dziewczyny bardzo miło mnie przyjęły i dosyć szybko zaaklimatyzowałam się w zespole. Bardzo dobrze pamiętam także ciężką pracę na treningach.

Z tych wszystkich lat, które momenty najczęściej Pani wspomina?
Na pewno mistrzostwo Polski w sezonie, w którym przyszłam do Lublina. Był to mój pierwszy złoty medal. Ale właściwie każde mistrzostwo bardzo przeżywałam. Kiedyś rzeczywiście przychodziło to łatwo, natomiast z późniejszego okresu najbardziej pamiętam złoty medal zdobyty w Lubinie (w 2006 roku - red.). Ostatni mecz zakończył się po dwóch dogrywkach i rzutach karnych. Tych emocji nigdy nie zapomnę.

Grała Pani w Lublinie od 1995 roku, ale na jeden sezon wyjechała do Francji. Skąd w tamtym okresie pomysł wyjazdu za granicę i dlaczego przygoda z francuską piłką ręczną trwała tylko jeden sezon?
Byłam trochę zmuszona wyjechać. W tamtym okresie odniosłam kontuzję kolana i ówczesny trener Andrzej Drużkowski nie widział mnie w składzie Monteksu. Dlatego zdecydowałam się wyjechać do Francji i bardzo miło wspominam ten sezon. Mogłam tam zostać dłużej, ponieważ miałam propozycję nie tylko z klubu, w którym grałam. Jednak ze względów rodzinnych chciałam jak najszybciej wrócić do kraju.

A który z sezonów uznaje Pani za najlepszy w swojej karierze?

Trudno powiedzieć i myślę, że nie mnie to oceniać. Chyba najlepsze były sezony, w których dużo grałam. Był to czas, gdy drużynę opuściło wiele dziewczyn, była ciężka sytuacja, brakowało sponsorów i pamiętam, że wtedy byłam najbardziej potrzebna. Wydaje mi się, że tamte dwa sezony grałam nieźle, miałam dobre występy w eliminacjach do Ligi Mistrzyń.

Pani koleżankami było wiele znakomitych zawodniczek. Z kim najlepiej współpracowało się na boisku?
Raczej nie ma tak, że z kimś gra się lepiej lub gorzej. Każda z nas, która wchodziła na boisko, robiła wszystko, żeby zagrać jak najlepiej i by wypracować koleżance dobrą sytuację.

Ostatnio niewiele Pani grała. Powrót po kontuzji nie był łatwy?
Gdy złapałam kontuzję, przerwę w grze wykorzystałam na urodzenie dziecka. Jesteśmy kobietami, więc czas na dziecko także musi nadejść. Później rzeczywiście bardzo trudno było mi wrócić do gry. Aczkolwiek robiłam wszystko, by dojść do swojej optymalnej dyspozycji. Powiem jednak szczerze, że nie miałam szansy. Nie dano mi wrócić do gry.

Grała Pani w drugiej lidze i tak naprawdę nie miała okazji, aby pokazać się w ekstra- klasie. Ma Pani żal do klubu, że zapomniano o Pani?
Nie ukrywam, że mam żal. Powtórzę to delikatnie; po prostu nie dano mi szansy. Nie miałam możliwości wrócić do zespołu. Owszem trenowałam, ale co z tego, jak nie mogłam grać?

To jak się kończy współpraca z obecnymi władzami klubu?

Ostatni sezon wspominam bardzo źle, było mi bardzo przykro i niestety, myślę, że stosunki z władzami klubu nie będą układały się dobrze. Zresztą jak cały ostatni okres, gdy wróciłam po kontuzji.

Niedawno zagrała Pani w pierwszej lidze w AZS UMCS Lublin. To znaczy, że to nie jest jeszcze definitywne rozstanie z piłką ręczną?

Myślę, że jednak już jest. Uszkodziłam drugie kolano i chyba nie będę miała na tyle sił i samozaparcia, które miałam po poprzedniej kontuzji. Wtedy bardzo chciałam wrócić i robiłam wszystko, żeby znowu grać. Teraz już chyba nie będę nadwyrężała swojego zdrowia. Aczkolwiek żal ogromny. Zagrałam, niestety, tylko dwa mecze i moja przygoda z piłką ręczną musi się już zakończyć.

A jakie ma Pani plany na przyszłość? Są związane ze szczypiorniakiem?
Chciałabym dalej się zajmować piłką ręczną i promować ten sport. Myślę o tym, żeby spróbować sił jako nauczycielka wf. w szkole. W tej chwili jestem studentką pedagogiki i robię dodatkowo podyplomowe studia z wychowania fizycznego.

A może praca w charakterze komentatora telewizyjnego? Miała już przecież Pani okazję komentować mecze SPR.
Nie ukrywam, że myślałam też i o tym. Tym bardziej że słyszałam wiele pochlebnych opinii. Początki były dla mnie oczywiście bardzo ciężkie, bo to zupełnie coś nowego, ale później szło mi coraz lepiej. Pewne kroki poczyniłam w tym kierunku, natomiast z tego, co wiem, teraz nie ma zapotrzebowania na komentowanie piłki ręcznej. W Lublinie mamy już dziennikarza od tej dyscypliny. Niestety, na razie muszę o tym zapomnieć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto