– Dziennie mamy 120–140 osób. To granica. Po jej przekroczeniu stracilibyśmy kontrolę nad przepływem pacjentów. Musieliśmy to jakoś usystematyzować – tłumaczy Cezary Sitarz, lekarz z oddziału ratunkowego.
Od 1 lutego wszyscy pacjenci zostaną wstępnie zbadani w tzw. pokoju triażowym. Stan ich zdrowia oceni lekarz, pielęgniarka lub ratownik medyczny.
Każdy dostanie karteczkę w jednym z pięciu kolorów. Czerwony oznacza zagrożenie życia, np. zawał, rany wymagające szycia, silne duszności. Pomoc musi być udzielona natychmiast. Kolor pomarańczowy to bardzo pilny przypadek. Lekarz powinien pomóc w ciągu 10–15 minut. Pacjenci z kolorem żółtym mogą czekać maksymalnie godzinę.
Dwa ostatnie kolory – zielony i niebieski – oznaczają znacznie lżejsze przypadki. Pacjenci z kolorem zielonym muszą się przygotować nawet na dwugodzinne oczekiwanie.
Ci z niebieskim – na cztery. – Pacjenci z kolorem zielonym są w dobrym stanie ogólnym, wymagają ewentualnie dodatkowych badań.
Natomiast ci z niebieskim w ogóle nie powinni być kwalifikowani do leczenia na oddziale ratunkowym – wyjaśnia założenia systemu Cezary Sitarz. – Przychodzą po receptę, z bólem gardła, drobnym stłuczeniem czy użądleni przez owada. Powinni pójść do lekarza rodzinnego albo skorzystać z opieki nocnej i świątecznej.
Podobny system funkcjonuje już w SPSK nr 4 w Lublinie. – Personel od razu wie, kim się w pierwszej kolejności zająć – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK nr 4.
– Niektórzy pacjenci nie rozumieją jednak zasad funkcjonowania systemu. Skarżą się na długie czekiwanie. A przecież jest wiele nagłych wypadków, którymi trzeba się zająć od razu. Ci w lepszym stanie muszą poczekać.
(kp)
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?