Możliwości dojazdu były dwie – własnym samochodem albo podróż specjalną linią komunikacji miejskiej.
Ci, którzy wybrali pierwszą opcję, musieli przygotować się na wielokilometrowe korki, zablokowane skrzyżowania i gorączkowe poszukiwania miejsc parkingowych. Dla kierowców zwykle poruszających się po lubelskich ulicach – chleb powszedni.
Drugie rozwiązanie natomiast pozwoliło w pełni "docenić uroki" Dnia Otwartego Portu Lotniczego Lublin. Nie każdy wiedział, że było to rozwiązanie zarezerwowane wyłącznie dla osób najwytrwalszych, obdarzonych sprytem i nienaganną kondycją fizyczną.
Jak nie trudno było przewidzieć, lublinianie nie zawiedli i tłumnie stawili się na przystanku przy hali MOSiR. Każdy nadjeżdżający autobus wywoływał falę entuzjazmu wśród lekko zmarzniętego tłumu.
Reakcje były różne - jedni z radości biegli w stronę autobusu, inni wymachiwali rękami, głośno krzycząc, ale wszyscy mieli jeden cel – znaleźć się w środku. Szczęśliwcy, którym się to udało, mogli w komfortowych warunkach – doceniając bliskość drugiego człowieka – dotrzeć na upragnione lotnisko. Reszcie pozostało, blisko godzinne, oczekiwanie na powtórkę z rozrywki lub powrót do domu.
Ja znalazłam się w tej drugiej grupie i po kolejnej porażce zrezygnowałam z udziału w tym przedziwnym wydarzeniu. Tym, którym udało się dostać na teren lotniska serdecznie gratuluję wytrwałości, sprytu i odwagi.
Żadne słowa nie oddadzą w pełni atmosfery opisanych wydarzeń, dlatego najlepiej oceńcie sami:
Zobacz także:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?