"Na końcu łańcucha" miało być Twoim gościnnym występem. Zostałeś u Osterwy i przyzwyczaiłeś już Lublinian do obecności na lubelskiej scenie teatralnej - mogą sobie na to pozwolić?
Umowę na przyszły sezon już podpisałem, więc do sierpnia przyszłego roku na pewno.
Pierwsza podwójna rola, a może Zigi-jąkała, polski zagubiony Chłopiec, chciwy Nikołaj lub Piszczała ze Snu Nocy Letniej - która ze kreowanych przez Ciebie przy Narutowicza postaci jest Ci najbliższa?
Każda z tych postaci jest mi bardzo bliska, bo to ja w pewnym sensie powołałem je do życia. Najbliższą zawsze jest mi ta ostatnia. Jesteśmy świeżo po premierze „Polaka”, więc rola jeszcze gdzieś we mnie buzuje. Szczególne znaczenie ma dla mnie też rola w „Na końcu łańcucha”, bo był to mój debiut i emocję z nim związane już się nie powtórzą.
Można było Cię też oglądać na ekranie - to dopełnienie teatru czy odwrotnie?
To rewers tej samej monety, chciałbym pracować i rozwijać się na każdym polu. Teraz odkrywam teatr, a mam nadzieję, że przygoda z filmem jeszcze przede mną.
Podczas Nocy Kultury przeczytasz z innymi "Licheń story", komu poleciłbyś wybrać dramat Jakubowskiego spośród innych nocnych wydarzeń?
Każdemu, kto ma ochotę zmierzyć się z tekstem dotykającym naszej polskiej pobożności. Nie chodzi w tym tekście o to, żeby naigrywać się z ludzi wierzących, ale przyjrzeć się roli wiary, nawet nie kościoła, w naszym życiu.
Aktorsko kształcony w Krakowie Częstochowianin - jak spogląda na teatr lubelski? Jaki jest Lublin Daniela Dobosza?
To miejsce mojego debiutu, więc zawsze będę o nim pamiętał. To miejsce, w którym się rozwijam, dostaję nowe zadania, mam przestrzeń do pracy, spotykam ciekawych ludzi, którzy mnie inspirują i to jest dla mnie najważniejsze. A Lublin? Cały czas go poznaję. Zaskakuje mnie. Kiedy w zeszłym roku udałem się na Noc Kultury oniemiałem z wrażenia. Zobaczyłem jak wiele ciekawych inicjatyw odbywa się w tym mieście, jak wielu jest ludzi, którzy zajmują się działalnością artystyczną i jak wiele jest osób, które chcą uczestniczyć w życiu kulturalnym Lublina. A potem zaskoczenie jest jeszcze większe, kiedy lubelscy radni podejmują stanowisko w sprawie „pozytywnego klimatu wychowawczego dla młodego pokolenia lublinian”, bo komuś w Urzędzie Miasta kanapa ustawiona na fotelu przywołuje falliczne skojarzenia. Tarantino by tego lepiej nie wymyślił. (śmiech)
A! No i nie mógłbym nie wspomnieć o fantastycznym zapleczu gastronomicznym Lublina. Praktycznie w każdej knajpce, czy restauracji dają dobrze jeść! I to bardzo!
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?