- (…) Trzeba nam objąć szczególną modlitwą prace nad przygotowywaną ustawą bioetyczną. Polecam, aby we wszystkich parafiach stworzono grupy modlitewne, które będą prosić Boga, byśmy – zgodnie z nauczaniem Jana Pawła II – mogli pod wpływem działania łaski „rozpoznać (…) świętość ludzkiego życia od poczęcia aż do kresu”(Evangelium vitae, 2) – czytamy w dekrecie metropolity.
Arcybiskup zaleca też chodzenie na nabożeństwa w tej intencji.
Dlaczego metropolita apeluje do wiernych? Bo w Sejmie jest kilka projektów ustawy bioetycznej, które godzą w naukę Kościoła. Duchowni popierają natomiast projekt społeczny, który uznaje in-vitro za całkowicie nielegalne. - Wszelkie zabiegi i eksperymenty na ludzkich embrionach są zakazane – argumentuje stanowisko Kościoła ks. dr Piotr Kieniewicz, etyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Ksiądz Mieczysław Puzewicz, rzecznik metropolity lubelskiego, dodaje: – Wezwanie arcybiskupa jest kierowane przede wszystkim do już istniejących katolickich ruchów i stowarzyszeń. To po prostu kolejna intencja do modlitwy. To, co zrobią proboszczowie poszczególnych parafii, zależy od ich inwencji – tłumaczy.
Dekret metropolity z radością przyjęły środowiska katolickie.
- W intencji ochrony życia, ochrony zarodków, zawsze warto się modlić. Na pewno pochylimy się nad tą sprawą – zapewnia ks. Bogusław Suszyło, duszpasterz chorych i niepełnosprawnych archidiecezji lubelskiej.
Zupełnie inaczej dekret abp Życińskiego odbierają posłowie lewicy. – Tę sprawę Kościół powinien zostawić parlamentowi. Taki dekret to kolejna forma nacisku na ustawodawcę – uważa Izabella Sierakowska, posłanka Lewicy i Demokratów. - Ustawa bioetyczna ma na celu pomóc parom, które w sposób naturalny nie mogą mieć dzieci. Jeżeli katolicy chcą się o coś modlić, to lepiej o to, żeby ludzie nie mieli problemów z płodnością. My postaramy się im pomóc, zezwalając na zapłodnienie metodą in-vitro – dodaje.
Zniesmaczone tą sytuacją są także pary, które od lat bezskutecznie starają się o dziecko.
- Poprzez takie pisma Kościół piętnuję ludzi, którzy chcą mieć potomstwo, a nie widząc innego wyjścia, decydują się na in-vitro – komentuje pan Paweł, którego żona od 4 lat nie może zajść w ciążę. – Sam nie mam nic przeciwko metodzie in-vitro. Dla mnie najważniejsze jest to, by mieć dziecko - dodaje.
Żona pana Pawła trzykrotnie poddawała się zabiegowi inseminacji, który polega na wprowadzenia nasienia bezpośrednio do macicy kobiety. Niestety, próby się nie powiodły. – Naszą ostatnią szansą jest zapłodnienie in-vitro, ale moja żona jest bardzo religijna i nie chce się na to zgodzić. Dlatego dekret arcybiskupa nie pomoże nam, a tylko jeszcze bardziej utwierdzi ją w przekonaniu, że in-vitro jest złe – dodaje mężczyzna.
A co na to lekarze?
- Dyskusje na temat projektu ustawy to nie nasza nasza sprawa. Gdy nowa ustawa wejdzie w życie, każdy lekarz będzie się musiał do niej dostosować. O dylematy moralne należy pytać pacjentów, a nie nas – ucina prof. Lechosław Putowski, lekarz z Centrum leczenia niepłodności Ab – Ovo.
Parom, które nie mogą mieć dzieci w naturalny sposób, Kościół poleca stosowanie np. naprotechnologii, metody określania płodności, a w razie niepowodzeń adopcję czy pomoc rodzinom biednym lub wielodzietnym.
- Przecież powołanie do rodzicielstwa oznacza dawanie życia, także w wymiarze duchowym, a nie płodzenie dzieci – kwituje ks. Kieniewicz
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?