Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ziółkowska o pamięci w Galerii Białej. Farba jak nić zszywająca rzeczywistość

magda mazur
magda mazur
Mamy jeszcze dokładnie tydzień, by zobaczyć w Galerii Białej ...
Mamy jeszcze dokładnie tydzień, by zobaczyć w Galerii Białej ... Materiały prasowe
Mamy jeszcze dokładnie tydzień, by zobaczyć w Galerii Białej wystawę Zuzy Ziółkowskiej Wszędzie jest wszędzie. Dlaczego warto tam zajrzeć?
Materiał Dziennikarza Obywatelskiego

Wystawa, w zamyśle artystki poruszająca temat pamięci, polega na prezentacji cyklu obrazów w pierwszej z pięciu sal Młodego Forum Sztuki oraz specjalnej aranżacji pozostałych czterech pomieszczeń. Właśnie w Lublinie zorganizowana jest pierwsza wystawa indywidualna Zuzy Ziółkowskiej, absolwentki i obecnie doktorantki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Jeśli się zastanowić, to mówienie o pamięci znaczy dokładnie tyle, co mówienie o samym człowieku. Pamięć bowiem utkana jest ze szczątków historii, którą buduje człowiek i przez którą również sam jest budowany. Jak jednak o tym „mówić” w języku malarskim? Dla Ziółkowskiej farba ma stanowić nić, za pomocą której zszywa ona rzeczywistość. Posługując się dalej tą metaforą, można stwierdzić, że przestrzeń galerii stanowi dla nas właśnie swoistą nić Ariadny na tropie problemu pamięci. Siedziba Galerii Białej za pomocą swej architektury wnętrza stwarza możliwość czytelnego podziału na różne przestrzenie. Jak się z początku wydaje, takich „zakamarków pamięci” jest pięć.

Pamięć przede wszystkim ulokowana jest w nas samych – i to być może stanowić będzie punkt wyjścia, bo pierwsza sala jest typową przestrzenią wystawienniczą. Znajdziemy tam obrazy przedstawiające różne biologiczne struktury odpowiadające za magazynowanie informacji, jak części ciała zbudowane tylko z elementów krwiobiegu czy bardziej surrealistyczne, organiczne wizje malarskie. Wszystko utrzymane jest w barwach żywych, krzyczących, a nawet neonowych i przez to w pewnym sensie – bardzo współczesnych.

Następnie zanurzamy się w iluzji przestrzeni architektonicznej. Dekoracja kolejnego pomieszczenia poprzez namalowaną u dołu ścian lamperię oraz ślady pleśni na suficie imitować ma pokój nadszarpnięty zębem czasu. To tutaj, przez surrealistyczne wrażenie ściekającej z sufitu kolorowej farby, odnajdziemy największy pierwiastek malarskości. Warto zwrócić też uwagę, jak płynnie przeprowadza artystka nasz wzrok, przenosząc go z tych pionowych siłą rzeczy zacieków do kolejnego pomieszczenia. Tam wertykalne pasy zaczerpnięte z ekranów gier hazardowych potęgują iluzję wyniesioną z poprzedniego pomieszczenia. Przed nami rzeczywistość gry, jednej z ulubionych metafor znawców. Bo czym innym są sztuka i życie? Nawet w tej przestrzeni obcowanie ze sztuką to jak odbijanie piłeczki: malarstwo uderza w nas ładunkiem znaczeń, a my odbieramy wrażenia i pytamy, co to oznacza?, po czym otrzymujemy odpowiedzi i zapewne tak bez końca. Zatem w trzecim pomieszczeniu artystka literalnie gra z widzem, stawia go przed wyborem, oczywiście tylko w mgnieniu oka, która z dwóch ostatnich salek będzie pierwsza. O co toczy się ta gra?

Wybieram pierwszą z nich, jak się okazuje – przestrzeń historii, od sufitu po podłogę wytapetowaną mapami, które w odpowiednim świetle zlewają się w jedno. Ta globalna wizja wyrasta niejako z rozsypanego na podłodze popiołu – prochów, symbolu śmierci, a może ceny za życie. Wobec całej tej dokumentacji (pamięci) naszego świata ciekawość budzi drugie z pomieszczeń, a chronologicznie – ostatnie. Białe i puste, z pozoru jak gdyby zapomniane w kontekście nabudowanych uprzednio znaczeń. Po chwili wzrok spoczywa na małych, szkicowych żyłkach namalowanych na ścianie, przypominających trochę te z obrazów na samym początku. Jest to koniec zaskakujący, bo w znikomości użytych środków tli się widmo najważniejszych pytań: co teraz, co dalej? Odpowiadamy na nie każdego dnia.

Ziółkowska ma za sobą bardzo udany debiut. Opowiada fascynującą, wielowątkową historię o tym, czym jesteśmy, gdzie jesteśmy i w co gramy, zestawiając w finale to, co minęło (mapy, popioły) z kiełkującą przyszłością. Wszędzie, czyli wszystko to, co pamiętamy (ulokowane zawsze w jakiejś przestrzeni), jest wszędzie, czyli w nas i wokół nas. Warto zobaczyć tę wystawę, pamiętając, by nie poprzestawać tylko na tym, co fizycznie przed nami widnieje. Bo jak powiedział pewien mądry filozof, wobec sztuki musimy wydobyć się z wszystko niwelującego niedowidzenia i niedosłyszenia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto