Historię ponadgryzanych drzew opowiedział nam mieszkaniec Głuska, który co roku traci jedno drzewo rosnące na swojej posesji. Redakcja pojechała, aby uszkodzone drzewo obejrzeć. Spóźniliśmy się jednak o kilka godzin.
- O nie, już po wszystkim – wykrzyknął ze śmiechem Andrzej Wrzesiński, mieszkaniec posesji, na której stało drzewo, teraz doszczętnie ‘rozpracowane „ przez bobra i zwalone do rzeki.
I tak jest co roku. Bobry wyłażą z wody i robią swoje. Dowodem tego jest samotny pniak, który niegdyś był dorodnym drzewem, a który padł ofiarą żarłocznych bobrów zeszłego roku.
- Mnie tam te bobry nie przeszkadzają, niech sobie gryzą – komentuje pan Andrzej. – Interesuje mnie tylko, do kogo powinienem się zgłosić, aby zwalone drzewo zostało zabrane.
Jak się okazuje, sprawa leży w gestii Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych oddział Lublin.
- Właściciel posesji powinien zgłosić się do nas, wyślemy kogoś, aby drzewo zabrał – mówi Marcin Kubecki, referent z WZMiUW oddział Lublin.
Spytaliśmy pana Andrzeja, czy nie chciałby odgrodzić się od terenu, który penetrują bobry. Ani jednak nie chce, ani nie może. Przepisy mówią bowiem, że w odległości minimum 1,5 metra od rzeki żadnych ogrodzeń stawiać mnie można.
- Prawo wodne przewiduje taką odległość – tłumaczy Marcin Kubecki. – My przyjmujemy nawet odstęp trzech metrów od wody, tak, aby w razie jakichś prac maszyny miały pole manewru.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?