– Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Doszło do nadużycia słowa narkotyk – ocenia inspekcja farmaceutyczna.
Nasz czytelnik jest chory na astmę, raz w roku musi przyjmować leki, które chronią go przed dusznościami.
– Bardzo źle reaguję na duże zmiany temperatury zwłaszcza podczas takich mrozów jak teraz. Bez zażycia lekarstwa nie odważyłbym się wyjść z domu – tłumaczy pan Grzegorz.
Pigułki, które przyjmuje są robione na zamówienie, dlatego nie w każdej aptece można je dostać. W ubiegły piątek pan Grzegorz wybrał się do apteki w sklepie E. Leclerc przy ul. Zana.
Kiedy pokazał receptę usłyszał w odpowiedzi, że apteka nie sprzedaje narkotyków.
– Zapytałem obsługującej mnie pani, jak mam to rozumieć, skoro mam receptę wypisaną przez lekarza, a ja ten lek przyjmuję od kilku lat? W odpowiedzi jeszcze raz usłyszałem, że narkotyków w tej aptece nie kupię – opowiada nasz czytelnik. – Jestem pracownikiem naukowym, co by było, gdyby tę rozmowę usłyszał mój student?
Prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Lublinie, Krzysztof Przystupa, tak komentuje całą sytuację:
– W skład leku, który przyjmuje ten pan wchodzi kodeina. To środek odurzający, którego nie posiada każda apteka, bo musi być przetrzymywany w sejfach – wyjaśnia Przystupa. – Jednak nie można mówić, że ten lek to narkotyk. Należałoby raczej powiedzieć, że w jego skład wchodzą substancje, których apteka nie posiada.
Także Izabela Machorowska-Kiciak z Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego krytycznie ocenia zachowanie pracownicy apteki. – Na pewno nadużyła słowa narkotyk. Myślę, że zamiast odsyłać tego pana z kwitkiem powinna zamówić lek, lub skierować klienta do innej apteki, która może wykonać takie lekarstwo – wyjaśnia Machorowska-Kiciak.
Kiedy wybraliśmy się do apteki w Leclercu, reakcja farmaceutki była taka sama. – My tu narkotyków nie mamy – usłyszeliśmy jeszcze raz.
Dopiero, kiedy dowiedziała się, że rozmawia z dziennikarzem zmieniła zdanie. – Może użyłam złego skrótu myślowego. Chciałam tylko powiedzieć, ze nie mamy prawa do produkcji leków z kodeiną – zakończyła rozmowę. Zupełnie inaczej zareagowała farmaceutka w jednej z aptek na Starym Mieście, która po obejrzeniu recepty grzecznie poinformowała nas co to za lek i zasugerowała, gdzie można go dostać.
- Zostałem oczerniony. Nigdy w życiu nikt mnie tak nie potraktował. Sądziłem, że w aptece pracują poważni ludzie – kwituje pan Grzegorz. – Pozostał niesmak i rozczarowanie.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?