Tuż po godzinie czternastej przez prawie dwie godziny ruch na ulicy Nałęczowskiej odbywał się wahadłowo. Powodem była kolizja dwóch pojazdów. Interweniowała policja. Kierowcy jadący w obydwu kierunkach ostrzegali się światłami, aby nie doszło do kolejnej nieprzewidzianej sytuacji.
Jadący od strony Lublina samochód marki Volvo rozpoczął manewr wyprzedzania kilku jadących przed nim pojazdów. Gdy volvo znajdowało się już na wysokości przedostatniego wyprzedzanego przez nie pojazdu marki Renault, kierowca tego auta w tym właśnie momencie również postanowił wyprzedzić.
Kierowca volvo nie miał możliwości „ucieczki” na lewe pobocze, gdyż od ponad roku sterczą z niego wielkie nieusunięte pnie wyciętych starych topól.
Prowadzący renault najprawdopodobniej nie zauważył, że jest wyprzedzany i gdy rozpoczął ten sam manewr, jego pojazd został uderzony w drzwi od strony kierowcy.
Uszkodzenia renault nie były wielkie i po przyjęciu mandatu od funkcjonariuszy policji kierowca odjechał. O wiele mniej szczęścia miał natomiast właściciel volvo. Jego samochód nie zdołał bezkolizyjnie „przeskoczyć” ponad sterczącymi z lewego pobocza pniami i zahaczył o jeden z nich lewym przednim kołem oraz podwoziem. Koło zostało zniszczone. Interweniować musiała laweta holownicza. - W czasie manewru wyprzedzania doszło do kolizji dwóch pojazdów jadących od strony Lublina – informuje funkcjonariusz lubelskiej drogówki. Kolizja zakończyła się kontaktem obydwu aut. zakończył swą wypowiedź policjant.
- Jechałem powoli, nie szybciej niż 40 km/godz. – komentuje sytuację drogową kierowca pojazdu marki Volvo, który uległ uszkodzeniu. Trochę znam tę drogę i pamiętam, że po lewej stronie stał tu dawniej rząd niebezpiecznych dużych drzew. Mężczyzna prowadzący „renówkę” najprawdopodobniej nie zauważył mnie – dodaje po chwili – i też rozpoczął wyprzedzanie. Chciałem uniknąć kolizji. Skręciłem w lewo, ale nie zdążyłem już. Prawym błotnikiem uderzyłem w jego karoserię, a potem podwoziem zahaczyłem o wystający wysoki pień. Bardzo dobrze, że nie było tu już drzewa, bo wtedy… - nie kończy wypowiedzi rozmówca. - Ale, gdyby też nie było tu całego zbytecznego szeregu pni, to miałbym pojazd nieuszkodzony. No może tylko lekko porysowany byłby prawy błotnik. Dlaczego na całą zimę wasi drogowcy pozostawili takie zastawione na kierowców pułapki? – retorycznym pytaniem kończy swą wypowiedź poszkodowany kierowca z Warszawy.
I kierowca ten ma, niestety, rację. Rząd topól usunięto wiosną ubiegłego roku w celu poprawy bezpieczeństwa ruchu. Ale zrobiono to, jak często u nas, nie do końca… Nałęczowska nadal jest groźna, a dzisiejsza kolizja jest tego namacalnym dowodem. Pozostaje mieć nadzieję, że nasi drogowcy w końcu dopełnią „formalności” i teraz już w trybie „turbo” nieprzyjazne kierowcom pnie natychmiast zostaną usunięte.
O ul. Nałęczowskiej czytaj także:
- Nałęczowska: Po wycince drzew zostały pnie
- [Człowiek kontra drzewo](http://www.mmlublin.pl/blog/entry/5249/Człowiek+kontra+drzewo+!+Wygrana+(niestety)+człowieka+(.html)
- Ulica Nałęczowska niebezpieczna po wycięciu topol
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?