Tydzień temu ciało studenta znaleziono w stawie, kilka kilometrów od Lublina. Marek najprawdopodobniej utonął. W niedzielę pożegnali go najbliżsi i przyjaciele.
We wtorek, 17 marca, Marek Wojciechowski spotkał się ze swoim wujkiem, który przyjechał na kilka dni do Lublina. Po kilku godzinach rozmowy przy alkoholu, chłopak wyszedł z klubu „Archiwum”. Była noc, student był już mocno pijany, miał dotrzeć na swoją stancję przy ul. Tymiankowej. Wiadomo, że doszedł do skrzyżowania ulic Pagi i Głębokiej. To zarejestrowały kamery z monitoringu. Potem ślad się urywa.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?
Poszukiwania 21-latka trwały miesiąc. Policjanci sprawdzili hektary terenów zielonych w mieście. Funkcjonariusze przejrzeli także nagrania z kamer monitorujących ulice i budynki.
Za odnalezienie chłopaka rodzina studenta wyznaczyła 50 tys. zł nagrody. Wsparcie zaoferowała także uczelnia, na której studiował Marek. Rektor UMCS przygotował 10 tys. zł dla osoby, która wskaże miejsce jego pobytu. W poszukiwania włączyli się nawet mieszkańcy rodzinnych Żmiarek, którzy skrzyknęli się i przyjechali do Lublina, by szukać Marka. Nie udało się jednak ustalić nic, co wskazywałoby na to, w którą stronę poszedł, albo, co się z nim stało?
Tragiczny finał poszukiwań
Tydzień temu zgasły nadzieje na szczęśliwe zakończenie poszukiwań. W poniedziałek, 20 kwietnia, właściciel stawu w Dąbrowicy, pod Lublinem, zauważył w wodzie ciało młodego chłopaka. Okazało się, że to Marek.
Staw jest położony o jakieś kilkaset metrów od głównej drogi w Dąbrowicy. W dniu, kiedy wyłowiono zwłoki, woda sięgała w nim do 80 cm, w najwyższym miejscu miała 1,4 m głębokości. - Tafla wody nie była przejrzysta – relacjonuje Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie. – Ciało leżało na środku akwenu – dodaje. To mogło sprawić, że właściciel stawu nie zauważył wcześniej ciała.
We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok. Jak zginął student?
- Według wstępnych wyników sekcji zwłok Marek Wojciechowski najprawdopodobniej utonął – informuje prokuratura. Dokładne przyczyny śmierci mają być znane w ciągu kilku najbliższych tygodni, kiedy będą gotowe wyniki ekspertyz.
W tym momencie nie ma dowodów na to, że Marek został zamordowany. - Na ciele zmarłego nie znaleziono żadnych obrażeń wskazujących na udział osób trzecich – wyjaśnia Beata Syk- Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Choć początkowo, biegły, który oglądał ciało na miejscu uznał, że nie mogło leżeć w wodzie od momentu zaginięcia, czyli ponad miesiąc, potem wycofał się z tego. – To była pochopna diagnoza. Po dokładnych oględzinach, biegły ocenił, że ciało Marka mogło leżeć w wodzie tak długo – tłumaczą w prokuraturze.
Pytania bez odpowiedzi
Policja nie potrafi wyjaśnić, jak Marek znalazł się nad stawem oddalonym od Lublina o 7 km. – Przy al. Kraśnickiej i ul. Nałęczowskiej nie ma kamer, które mogłyby zarejestrować przechodzącego tędy studenta – przyznaje Janusz Wójtowicz.
Wcześniej, w trakcie poszukiwań, policja nie przeczesywała okolic Dąbrowicy. – Zakładaliśmy, że student wychodząc z klubu poszedł w stronę swojej stancji, czyli w całkiem innym kierunku – tłumaczy Wójtowicz.
Śledczy są pewni, że Marek nie padł ofiarą napadu rabunkowego. – Znaleźliśmy przy nim dowód i telefon komórkowy – wyjaśnia Wójtowicz. Jednak do tej pory nie udało się odnaleźć ani kurtki studenta ani jego plecaka. – Marek mógł je zgubić w trakcie wędrówki. Na filmach z monitoringu widać, że idąc kilka razy gubił kurtkę i podnosił ją z ziemi – dodaje rzecznik.
To był spokojny chłopak
Śmierć Marka wstrząsnęła wszystkimi. – To był grzeczny chłopak, nigdy nie widziałem go z flaszką. Nie chuliganił – wspomina wójt Żmiarek, Jan Marek. – Jego rodzina jest porządna, rodzice to szanowani nauczyciele. Cała wieś jest w żałobie – dodaje. Podobnie mówi starsza mieszkanka Żmiarek. – Ja też jestem matką, dlatego wiem, że dla rodziny to tragedia, jaką trudno sobie wyobrazić – mówi łzawym głosem.
Na wydziale prawa UMCS, gdzie studiował Marek Wojciechowski jego koledzy wyłożyli księgę kondolencyjną poświęconą pamięci zmarłego. „Byłeś jednym z nas”, „Marku odszedłeś za wcześnie! Dlaczego to spotkało właśnie ciebie?” – to tylko niektóre z wpisów, jakie się tam pojawiły.
„Pamięć o nim zostanie na zawsze w naszych sercach. Bardzo szkoda, że tak młodo, tak nagle i tak niespodziewanie odszedłeś Marku, kiedy wszystko się dla Ciebie zaczynało” – napisał prof. Antoni Pieniążek, dziekan Wydziału Prawa i Administracji UMCS.
- To mógł być każdy z nas – komentują całą sprawę żacy. – Należy wyjaśnić wszystkie niejasności dotyczące zaginięcia Marka. Nikt nie wie, dlaczego zginął – mówi Agata, studentka UMCS. - Boję się wychodzić z domu po ostatnich wydarzeniach – dodaje Paulina.
Studenci poruszeni śmiercią ich kolegi wpinali sobie w klapy czarne wstążki. Czarna szarfa pojawiła się też przy fladze uczelni.
Między prawdą, a fałszem
Wokół sprawy narosło wiele pytań. W trakcie poszukiwań miasto huczało od plotek. Co chwilę można było usłyszeć albo przeczytać na forach interenetowych, że student jest jedną z ofiar handlarzy ludzkimi organami. Ludzie opowiadali sobie o tym, że jego ciało zostało znalezione z wyciętymi nerkami czy nawet oczami. – W Lublinie nie było takich przypadków, nie znaleziono ciał pozbawionych organów – zapewnia prokurator Beata Syk-Jankowska. – Znalezione ciało Marka było w ubraniu, na ciele nie było też żadnych siniaków ani otarć – dodaje. I zapewnia, że śledczy nie mogą wprowadzać opinii publicznej w błąd, jak sugerowali niektórzy mieszkańcy.
Psycholog dr Ireneusz Siudem uważa, że tak duża popularność plotki jest związana z jej atrakcyjnością. – Jest w tym jakaś doza niesamowitości. Poza tym, plotka ma to do siebie, że każdy, kto ją przekazuje może dodać coś od siebie – podkreśla Siudem. – Ludzie w ten sposób starają się odreagować strach, niepokój o swoich bliskich – dodaje.
Co dalej?
Prokuratura czeka na opinię biegłego, który określi, jak zginął Marek. – Będziemy wtedy mogli powiedzieć, czy był pod wpływem środków odurzających, ile miał alkoholu we krwi – mówi Syk-Jankowska. Jednocześnie cały czas trwa śledztwo, które ma wyjaśnić jak Marek Wojciechowski znalazł się w Dąbrowicy oraz gdzie jest jego kurtka i plecak. – Przepytujemy świadków. Sprawdzamy, czy nie miał w tej miejscowości jakiś znajomych – dodaje pani prokurator.
Staw, gdzie znaleziono studenta, leży niedaleko gospodarstwa agroturystycznego. Kilka metrów dalej jest miejsce na ognisko. W połowie marca, kiedy Marek zaginął było jednak zbyt zimno, by organizować tam jakąś zabawę.
Właściciele stawu nie chcieli z nami rozmawiać. – Mamy już dość rozmów na ten temat – ucinają. Sprawę niechętnie komentują też inni mieszkańcy Dąbrowicy.
Miał przed sobą całe życie
W tej historii jest jeszcze wiele niewyjaśnionych kwestii. Nie wykluczone, że wiele pytań pozostanie już bez odpowiedzi. Jedno wiadomo na pewno, najbliżsi studenta ponieśli ogromną stratę. Miał dopiero 21 lat, a przed sobą całe życie. W niedzielę, w rodzinnych Żmiarkach rodzina, przyjaciele i znajomi pochowali Marka Wojciechowskiego.
Piotr Tyczyński we współpracy z Martą Ćwik
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?