Szybkie randki w Lublinie: Nie było happyendu

Sobotni wieczór w jednym z lubelskich klubów miał być pionierskim wstępem do rodzącej się nieśmiało tradycji. Grupa samotnych kobiet miała zmierzyć się w pięciominutowym pojedynku przy stoliku z tak samo liczną armią mężczyzn. W efekcie zabawa prowadzić miała do wspólnego poznania, w dość zaskakującym zresztą tempie. Owocując przy tym układnym, partnerskim związkiem. Tak się jednak nie stało. – Lublinianie są chyba jednak zbyt nieśmiali. Przyszło pięć pań i czterech panów. To jednak zbyt mało, by zorganizować speeding date – wyjaśnia Joanna Domagalska, menagerka Hollywood.

Nie mniej zawiedzeni poczuli się ci, którzy jednak przyszli. Kobiety już kilka dni wcześniej przesłały swoje zgłoszenia do zabawy w klubie.

– Wybierałam się na speeding date wraz z pięcioma koleżankami. W ostatniej chwili jednak stwierdziły, że to chyba nie najlepszy pomysł i wolały zostać w domu – mówi pani Magda, która ostatecznie przyszła w pojedynkę.

Od godziny siedemnastej bardzo nieśmiało zaczęli schodzić się panowie. Niestety, w liczbie czterech.

– Przy tak niewielkiej frekwencji uczestników nie było sensu kontynuować zabawy – zaznacza Joanna Domagalska. – Wygląda na to, że lublinianie są dużo bardziej nieśmiali niż mieszkanki tego miasta – zaznacza z uśmiechem. I dodaje: - Najbardziej chętny do udziału w zabawie był obcokrajowiec. Lekko rozczarowany zapewniał, że wobec tego zamierza się bawić na wieczornej imprezie w Hollywood.

Zwyczaj speeding date przywędrował do nas z Ameryki. W wielu innych miastach Polski na stałe zapisał się do repertuaru klubowych imprez. Dlatego organizatorzy podkreślają: - Będziemy aranżować szybkie randki do skutku. Chcemy ośmielić lublinian i sprawić, by speeding date stały się wydarzeniem cyklicznym – mówi Joanna Domagalska. Następne pięciominutowe randki w Hollywood już za dwa tygodnie.

Czytaj też:

• Speed dating czyli zakochaj się w pięć minut