Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Surogatki w Lublinie: Wynajmę swój brzuch

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
Pomogę bezpłodnej parze i "pożyczę" swój brzuch na dziewięć miesięcy, a później urodzę wasze dziecko – takie ogłoszenie zamieściła jedna z lublinianek.

Przeprowadzając dziennikarską prowokację, skontaktowaliśmy się z nią, twierdząc, że potrzebujemy jej pomocy. Kobieta, za swoje usługi zażyczyła sobie 50 tys. zł.

Chcę to zrobić ze względu na kłopoty finansowe. Mam małą córeczkę – tłumaczy nam Bernadetta. I wycenia koszt „transakcji” na 50 tys. zł. Na początek musimy wpłacić „zaliczkę – 10 proc., a później, co miesiąc dopłacać po 5 tys zł.”. – Państwo załatwiają klinikę i lekarza. Ja po porodzie zrzekam się praw do dziecka i wskazuję państwa, jako rodziców. To tzw. adopcja ze wskazaniem – tłumaczy nam kobieta.

Nie ona jedyna zdecydowała się na taki krok.

W Internecie jest mnóstwo takich ofert kobiet. Niektóre kobiety gotowe są też oddać swoją komórkę jajową. „Nie ukrywam, że kwestia finansowa jest dla mnie bardzo ważna. Jestem samotną matką, mam roczną śliczną i zdrową córeczkę. Jej ojciec nas zostawił, sama muszę teraz zabezpieczyć jej przyszłość” – tłumaczy jedna z nich.

Niektóre surogatki za urodzenie dziecka żądają nawet około 120 tys. zł.

– Dla zdesperowanych małżeństw cena nie gra roli – przyznaje pani Anna, która wraz z mężem od ponad siedmiu lat stara się o dziecko. – Nam też przez głowę przeleciała taka myśl, ale kiedy przeanalizowaliśmy wszystkie plusy i minusy, argumentów „przeciw” było więcej – tłumaczy. – Nie zniosłabym faktu, że obca kobieta nosi pod sercem moje maleństwo.

Lubelscy ginekolodzy niechętnie komentują sprawę.

– Nigdy nie spotkałem się z takim przypadkiem i przyznam, że nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji. Kogo mielibyśmy odnotować jako rodziców dziecka? Co z kobietą, która je rodziła? – pyta prof. Jan Oleszczuk, konsultant wojewódzki w dziedzinie ginekologii. – To temat do rozważań m.in. dla bioetyków, ale też lekarzy i prawników. Bezpłodność to dla wielu małżeństw tragedia, ale żeby kupować dzieci.

Podobnego zdania jest dr Maria Bożenna Wawrzycka, ordynator oddziału położniczego w szpitalu im. Jan Bożego w Lublinie.

– W Lublinie chyba nie było takich przypadków. W domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych, a nawet szpitalach jest wiele porzuconych niemowląt, które czekają na nowych rodziców. Z drugiej strony, chęć posiadania własnego potomstwa może być ogromna. Nie chcę nikogo osądzać – kwituje.

Problem zapłodnienia in vitro „matek zastępczych” pozostaje w Polsce nieuregulowany.

Surogatka po porodzie powinna zrzec się praw do dziecka. Wszystko odbywa się na podstawie umów cywilnych między stronami. Jeśli jednak zdecyduje, że nie chce oddać noworodka, najemcy jej brzucha będą bezsilni. Prawo stanie po stronie surogatki, bo w świetle prawa to ona jest matką.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto