Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć w pracy bez winnych

Anna Jasińska
Anna Jasińska
Nie będzie konsekwencji za śmierć w pracy – taką decyzję podjął sąd w sprawie śmiertelnego wypadku, jaki pod koniec maja zdarzył się firmie Inergy Automative Systems.

Mężczyznę zmiażdżyła maszyna. Prokuratura uznała, że zawinił człowiek. Rodzina zmarłego walczyła o oczyszczenie zmarłego z zarzutów.

Dotarliśmy do zeznań świadków. Żaden z nich nie widział momentu, w którym maszyna wciągnęła i zmiażdżyła 49-letniego pracownika. Mężczyzna zginął na miejscu. Państwowa Inspekcja Pracy oraz zespół powypadkowy Inergy stwierdzili, że pracownik zlekceważył przepisy BHP. - Nigdy nie odważyłbym się drążyć tej sprawy, gdybym nie wiedział nic o presji, jakiej poddawany był mój zięć, zatrudniony wtedy w firmie Inergy – mówi Wiesław Banaszek, zięć zmarłego. – Był szczęśliwy, że po tylu latach znalazł zatrudnienie. Pamiętam, że kiedy zaczynał pracę, pomyłkowo wyłączył jedną z maszyn. Posypały się za to na niego gromy, ze strony przełożonych, ale i współpracowników, przypominających o tym, że każde wyłączenie maszyny obniża produkcję. W takich firmach pracuje się w ogromnym stresie. Liczy się „wyrobienie normy” – uważa pan Wiesław.

W dniu śmiertelnego wypadku, mężczyzna pracował jako operator przy jednej z maszyn.

Z zeznań jednego ze świadków wynika, że w pewnym momencie wypadł mu z rąk pogrzebacz. Mężczyzna zaczął szukać sprzętu. Świadek twierdzi, że widział jak wszedł w strefę zagrożenia pracującej maszyny. Wtedy doszło do tragedii. Rodzina zmarłego dostrzegła w zeznaniach świadków wiele nieścisłości i nie chciała stawiać sprawy jednoznacznie. – Tuszowanie niektórych faktów i zmowa milczenia pracowników, którzy czują się zagrożeni utratą zatrudnienia, przybierają już charakter epidemii – uważa Wiesław Banaszek. – W zeznaniach wypowiada się kierujący pracownikami brygadzista, który odpowiada za przebieg pracy w dziale logistyki, a nie dziale produkcji, gdzie zginął mój zięć. – Właściwego brygadzisty na miejscu nie było. Zwolnił się z pracy o godzinie 18. Wypadek zdarzył się blisko trzy godziny później – dodaje.

Dlatego rodzina zmarłego pisemnie oświadczyła firmie, że protokół mówiący o okolicznościach śmierci przekłamuje fakty.

– Inergy nie odniosła się do tego – mówi Wiesław Banaszek. – Nie chodziło nam o to, by obwiniać kogokolwiek. Chcieliśmy, by prokuratura wzięła pod uwagę ważne fakty, pominięte przez PIP i Inergy – tłumaczy. Konrad Gościcki, dyrektor Inergy Automative Systems nie chce komentować sprawy.

Ostatnia kontrola inspektora PIP w „INERGY" miała miejsce w grudniu 2008r. – Poleciliśmy pracodawcy, by zweryfikował ocenę ryzyka zawodowego na stanowiskach pracy oraz by wskazał pracownikom sposoby prawidłowego wykonywania czynności – informuje Krzysztof Sudoł, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Lublinie.

Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie wypadku w Inergy.

– Nie dopatrzyliśmy się znamion przestępstwa – mówi Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Do końca tygodnia rodzina zmarłego może odwołać się od decyzji. – Nie odwołamy się. To tak jak „kopać się z koniem”. Wiemy, w jakich warunkach pracuje się w takich firmach. Ale jesteśmy bezradni – kwituje Wiesław Banaszek.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto