Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rocznica katastrofy samolotu "Tadeusz Kościuszko" w Lesie Kabackim

hiero2
hiero2
Dziś mija 24 rocznica katastrofy samolotu PLL LOT „Tadeusz Kościuszko”, do której doszło w podwarszawskim Lesie Kabackim.

Był to najtragiczniejszy wypadek lotniczy, jaki wydarzył się w powojennej Polsce. Zginęła wówczas cała 11-sto osobowa załoga oraz 172 pasażerów. Jak dziś wygląda to miejsce? Jak bardzo czas zatarł ślady po katastrofie?

9 maja 1987 r. Ił-62M „Tadeusz Kościuszko” odbywał rejs z Warszawy do Nowego Jorku.
Po 23 minutach lotu, nad miejscowością Warlubie, nastąpiła eksplozja silnika numer 2, w wyniku której uszkodzeniu uległ silnik numer 1 oraz tylna część kadłuba. Piloci jeszcze przez 30 minut walczyli o bezpieczne sprowadzenie samolotu na ziemię. Niestety, około 5 kilometrów przed lotniskiem, maszyna runęła na skraju Lasu Kabackiego.

Na podstawie analizy szczątków samolotu oraz zapisów z rejestratorów lotu, komisja badająca katastrofę, dość szybko ustaliła przyczynę uszkodzenia silnika numer 2.
Zniszczeniu uległ wał turbiny niskiego ciśnienia, który został "ukręcony" pod wpływem wysokiej temperatury. Przyczyną zniszczenia wału były wady w konstrukcji łożyska, które rozdzielało wały turbin niskiego i wysokiego ciśnienia. Rosjanie podczas montażu silnika, wywiercili w pierścieniu łożyska otwory, które miały za zadanie poprawić jego smarowanie. W efekcie nastąpiło zwiększenie naprężeń w miejscu stykania się otworu z wałeczkami łożyska, a to skutkowało ścieraniem wałeczków. Dodatkowo Rosjanie wyjęli z łożyska co drugi wałeczek.

Wszystko to przyczyniło się do zatarcia łożyska i wzrostu temperatury na wale niskiego ciśnienia.
Wał rozgrzany do około 1000 stopni Celsjusza, ukręcił się jak plastelina. Pozbawione kontroli dyski turbiny rozkręciły się ponad dopuszczalne wartość i pod wpływem siły odśrodkowej rozpadły na kawałki, uszkadzając silnik. Dodatkowo, części turbiny zniszczyły znajdujący się obok silnik numer 1, rozerwały poszycie kadłuba, przecięły drążki steru wysokości oraz część instalacji elektrycznej. Wszystko to sprawiło, że piloci mieli ogromne problemy z kontrolowaniem maszyny. Kawałek turbiny utkwił w bagażniku wywołując pożar, jednak załoga przez dłuższy czas nie zdawała sobie z tego sprawy.

Kapitan Zygmunt Pawlaczyk postanowił zawrócić i podjąć próbę awaryjnego lądowania na Okęciu.
W grę wchodziły jeszcze lotniska w Gdańsku i Modlinie, jednak samolot był za ciężki i nie zdążyłby zlać wystarczającej ilości paliwa, by móc bezpiecznie wylądować. Ważna też była „obstawa” wyspecjalizowanych służb ratunkowych, których lotnisko w Modlinie nie posiadało. Gdy maszyna była na wysokości Modlina, nastąpiła kolejna eksplozja w tylnej części samolotu. Prawdopodobnie wybuchły opary nafty lotniczej, które zgromadziły się w luku bagażowym. W końcu załodze udało się ustawić maszynę w osi pasa startowego. Piloci widzieli już lotnisko, jednak zabrakło około minuty lotu do Okęcia.

Zapewne nigdy już nie dowiemy się, co stało się w ciągu ostatnich czterech minut lotu, gdyż właśnie wtedy przestał działać rejestrator zapisujący parametry lotu.

„Czarna skrzynka” zapisująca rozmowy w kokpicie działała do końca. Eksperci badający przyczynę tego wypadku podali trzy hipotezy tego, co mogło wydarzyć się na kilka minut przed katastrofą.
Pierwsza mówiła, że samolot pod wpływem pożaru w tylnej części kadłuba, zaczął wyginać się i zmienił kąt natarcia, którego załoga nie mogła już zniwelować, a samolot utracił siłę nośną.

Druga hipoteza zakładała, że plastikowe prowadnice linek trymera, którym załoga sterowała wysokością samolotu, stopiły się w pożarze i zablokowały tenże trymer. Dalsza regulacja wysokości lotu była już niemożliwa.

Trzecia hipoteza zakładała, że pożar w tylnej części samolotu, bardzo szybko rozprzestrzenił się na kabinę pasażerską. Ludzie zaczęli w panice uciekać do przodu, co gwałtownie zmieniło wyważenie maszyny. Jak było naprawdę, tego pewnie już nigdy się nie dowiemy.

Choć minęło już 24 lata, Las Kabacki nadal nie zabliźnił wszystkich ran po katastrofie.
Jest niedzielny, deszczowy poranek. Pogoda zupełnie inna, niż 24 lata temu. Wjeżdżamy do prawie pustej Warszawy. Z kilkupasmowej drogi na Piaseczno, skręcamy w małą i wąską drogę osiedlową. Po lewej i prawej stronie mijamy piękne wille. Kilkaset metrów za nimi widać już wierzchołki drzew Lasu Kabackiego. Po kilku minutach jazdy, dojeżdżamy do jedynego w okolicy szlabanu leśnego. Za nim widnieje tablica informacyjna, że znajdujemy się w Rezerwacie Las Kabacki. Spoglądamy dalej. Przed nami kilkukilometrowa aleja leśna. Wzdłuż niej, po obu stronach, drewniane ogrodzenie.

Z tego miejsca nie widać żadnego znaku, czy śladu po katastrofie. Z mapy dowiadujemy się, że jest to Aleja Załogi Samolotu Kościuszko.
Po przejściu około 100m, dochodzimy do polany, która znajduje się po prawej stronie alei. To tutaj właśnie Ił-62M wylądował po raz ostatni. Przed wejściem na polanę, leży głaz, a na nim pamiątkowa tablica informacyjna. Na wprost nas stoją drzewa, których samolot już nie skosił. Kilka metrów dalej znajduje się czarny, drewniany krzyż, a tuż obok niego kamień, w którym wyryto nazwiska wszystkich ofiar katastrofy. Panuje tutaj przejmująca cisza, współgrająca z delikatnym szumem wiatru i deszczu. Nagle tą ciszę przerywa ryk bardzo nisko przelatującego samolotu. Zadzieramy głowy do góry, poszukujemy go wzrokiem. Nic nie widać. Chmury są za nisko. Po chwili znów nastaje cisza. Za kilka minut ciszę znowu rozerwie ryk podchodzącego do lądowania samolotu. W końcu jesteśmy jakieś 5km od pasa na Okęciu.

Stoimy na wprost krzyża. Centralnie za nim pas, szerokości kilkudziesięciu metrów, dużo niższych i młodszych drzew.
Idziemy wzdłuż nich. Po jednej stronie mamy starsze drzewa, które były świadkami tej tragedii. Po drugiej niemalże rzędowo posadzony młodnik. To jeden z ostatnich śladów tej katastrofy. Prawie wszystkie uszkodzone drzewa zostały wycięte, a w ich miejsce dokonano nowych nasadzeń. Po około 400 m. dochodzimy do miejsca, gdzie samolot zaczął kosić wierzchołki pierwszych drzew. Niektóre z nich nie zostały wycięte. Można na nich zobaczyć, jak wytworzyły nowe wierzchołki w miejscu uszkodzenia. Dosłownie tuż obok stoją domy. Mieszkańcy odpoczywają po tygodniu pracy. 24 lata temu także nic nie zwiastowało mającej się tutaj wydarzyć tragedii.

Z Lasu Kabackiego udajemy się na Wojskowe Powązki. To tutaj znajduje się zbiorowa mogiła załogi samolotu.
Pora jest jeszcze wczesna, dzień wolny od pracy, więc tłumów nie ma. W dodatku ta pogoda. Po krótkim spacerze docieramy do mogił. Piętnaście jednakowych nagrobków. Na każdym imię i nazwisko, funkcja jaką pełnił w firmie oraz symbol LOT-u. Wśród nich jest też cztery osoby z tzw. cywilnych pracowników LOT-u, którzy również służbowo lecieli tym samolotem. Kapitana Pawlaczyka pochowano w rodzinnej kwaterze na Starych Powązkach. Jego grób w tym miejscu jest jedynie symboliczny.

Na koniec udajemy się na Komunalny Cmentarz Północny, nazywany przez warszawiaków „Cmentarzem na Wólce”. Tutaj spoczęły szczątki 62 pasażerów, których nie udało się zidentyfikować. Innych, zgodnie z życzeniem rodzin, pochowano w rodzinnych grobowcach w całej Polsce.

Pokaźnych rozmiarów, ale bardzo skromna mogiła stoi jako jedyna w rzędzie, niedaleko wejścia na cmentarz. Tablica, na której wyryto pamiątkowy napis, w zarysie przypomina Polskę.

Co roku rodziny zmarłych uczestniczą w Mszy Świętej w intencji wiecznego spokoju ofiar tej tragedii. Co roku odbywa się ona w Lesie Kabackim o godzinie 11.00.

Właśnie o 11:12:13 płomyk życia 183 osób zgasł bezpowrotnie.
W hołdzie pasażerom i załodze samolotu Ił-62M PLL LOT SP-LBG „Tadeusz Kościuszko” LO 5055.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto