MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy Jasiowi w walce z rakiem

Tomasz Maciuszczak
Tomasz Maciuszczak
Jaś ma 4,5 roku. Od ponad roku walczy z nowotworem. Rodzice chcieliby skonsultować się z lekarzami z zagranicy, brakuje im jednak pieniędzy.

- Wszystko zaczęło się w maju ubiegłego roku. Jasio miał silne bóle brzucha, lekarze zlecili badanie USG – mówi Edyta Kowalik, mama chłopca. – Wyniki badań były dla nas niczym wyrok. Okazało się, że synek ma w brzuchu dużego guza – dodaje.

Jasio Kowalik od razu trafił na onkologię w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym. Dokładne badanie wykazało, że sytuacja jest jeszcze trudniejsza, nowotwór był złośliwy. Choroba zaatakowała także węzły chłonne chłopca. Lekarze zaczęli walczyć o życie dziecka.

- Jasio pojechał do Wrocławia gdzie został poddany leczeniu chemią. Dzięki temu guz w żołądku lekko się zmniejszył – wspomina Edyta Kowalik.

We wrześniu Jasio przeszedł dwie ciężkie operacje.

– Synkowi wycięto guza z brzucha i później z węzłów chłonnych. Ale lekarze nie mogli usunąć całych zaatakowanych narządów, komórki rakowe pozostały w jego organizmie – dodaje mama chłopca.

Jesień chłopiec spędził również w szpitalu, tym razem w Gliwicach. Tam był leczony kolejnymi dawkami chemii, która musiała być zastosowana po operacjach.

W grudniu Jasio wrócił do Lublina. Tu w DSK przeszedł operację auto-przeszczepu szpiku kostnego. W styczniu chłopiec mógł wreszcie wyjść ze szpitala. Powrót do domu w Świdniku nie był jednak beztroski.

- Trzeba było przygotować mieszkanie, wszystko musiało być sterylne a nasz synek mógł mieć kontakt jedynie z domownikami – wspomina Edyta Kowalik.
Pobyt w szpitalu tak mocno zapisał się w pamięci chłopca, że nawet w domu bawił się w lekarza. – Jasio ma wszystkich kolegów poznanych podczas leczenia. Razem walczą z nowotworami – dodaje.

W połowie maja chłopiec znowu trafił do szpitala i teraz czeka na wyniki badań. – Lekarze biorą pod uwagę każdą możliwość, także taką, że nowotwór zaatakował kolejny fragment organizmu – mówi matka chłopca.

Pomimo tak ciężkiego roku, Jasio potrafi cieszyć się.

– Teraz czuję się nawet dobrze – mówi chłopiec. – Najbardziej zależy mi teraz na kasku do jazdy na rowerze – dodaje mały pacjent, który wie tylko tyle, że jest chory. – Nie ma pojęcia o tym, że może umrzeć – mówi ze łzami w oczach Edyta Kowalik.

Rodzice chcieliby wysłać Jasia na konsultacje i leczenie za granicą. – Dojazdy, pobyt w hotelach bardzo dużo kosztują. Sami nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym wszystkim – dodaje.


Jasiowi można pomóc wpłacając pieniądze
Fundacji Pomocy Dzieciom z Chorobą Nowotworową, ul. Przybyszewskiego 47
01-849 Warszawa

08 1240 1066 1111 0000 0006 1694 koniecznie z dopiskiem: „Jan Kowalik”. Lub konto rodziców Jasia: PKO BP Inteligo 50102055581111123464300055

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tragiczne zdarzenie na Majorce - są zabici i ranni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto