Plakaty wyborcze w Lublinie usunięto na długo przed terminem

Do takiego stanu przyzwyczaiły nas choćby ostatnie kampanie wyborcze na prezydenta RP, oraz do władz samorządowych – na prezydenta Lublina i do Rady Miasta, prowadzone w 2010 roku. A każda z nich odbywała się dodatkowo w dwóch turach. Pamiętamy plakaty, które nie mogły doczekać się zdjęcia przez poszczególne komitety wyborcze. Całymi tygodniami, już po upływie przewidzianego przepisami terminu, bez większych trudności można je było spotkać w różnych punktach miasta, czasem nawet w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Podobnie problem wyglądał także poza Lublinem.

Zupełnie inaczej sprawa ta przedstawia się jednak tym razem. W świetle prawa, to pełnomocnicy komitetów wyborczych zobowiązani są do zajęcia się problemem uprzątnięcia plakatów wyborczych w terminie 30 dni od daty wyborów. Mieli więc oni, a właściwie jeszcze mają na to czas do 9 listopada. A w grę wchodzą nie tylko plakaty, ale także wszelkie elementy kampanii wyborczej kandydatów. W praktyce jednak, to często nie pełnomocnicy, a sami kandydaci usuwają swoje plakaty, billboardy, hasła wyborcze oraz urządzenia ogłoszeniowe postawione w celu prowadzenia kampanii.

Zgodnie z przepisami, po upływie 30 dni od daty wyborów straż miejska powinna powysyłać wezwania do komitetów wyborczych, by usunęły one plakaty swych kandydatów. Jeśli w dalszym ciągu nie uczynią tego, wtenczas strażnicy mają prawo ukarać grzywną komitet, ponieważ kwalifikowane jest to jako zwyczajne wykroczenie. Jeżeli komitety nie wywiązują się ze swoich zobowiązań, wtenczas wójtowie, burmistrzowie, prezydenci decydują jak wysoką zapłacą one karę. A w grę wchodzą kwoty od 20 zł. do 5000 tys. zł.

Jednak w Lublinie nie tylko dziś, ale już od pewnego czasu ciężko spotkać jakikolwiek wiszący plakat. Może w taki właśnie sposób podziałało widmo srogich kar za nieprzestrzeganie przepisów porządkowych, a może sami kandydaci i ich komitety wyborcze stanęli na wysokości zadania i wiedząc, że „co się odwlecze, to nie uciecze”, wcześniej uporali się z problemem.

Jedynie gdzieniegdzie można zobaczyć jeszcze duże banery czy billboardy z wciąż uśmiechającymi się z nich kandydatami. Tylko niektórzy z nich rzeczywiście mają powody do zadowolenia, gdyż zasilili szeregi naszych parlamentarzystów. Inni zasmakowali goryczy porażki, ale za cztery lata znów będzie możliwość spróbowania swych sił. A wybory do Rady Miasta odbędą się jeszcze wcześniej.

A dlaczego niektóre billboardy nadal jeszcze zajęte są przez dawnych kandydatów do obydwu izb Parlamentu? Przepisy ordynacji wyborczej dotyczą tylko miejsc publicznych, które wskazane zostały wcześniej przez samorządy. Na billboardach kandydaci mogą wisieć nawet wiele jeszcze miesięcy. A warunkiem jest uiszczenie za to stosownej zapłaty.

Większość komitetów wyborczych zapłaciła za udostępnienie im banerów wyborczych czy billboardów do połowy lub do końca listopada. Jeśli jednak i po tym terminie wizerunki kandydatów nadal będę tam wisieć, to będzie to już w zasadzie sprawa firmy plakatującej. Ona bowiem ponosi straty za niewykorzystane przez innego zleceniodawcę miejsce reklamowe i czas.

Co by nie mówić, to jednak bardzo dobrze się stało, że znudzeni dotychczasowymi odsłonami plakatowego bałaganu powyborczego, tym razem nie musimy już zaliczać kolejnej jego edycji.