Przez to wiele niewinnych osób otrzymuje mandaty, chociaż nigdy na gapę nie jechali. W innych miastach taka sytuacja jest niedopuszczalna.
- Moja córka straciła bardzo dużo nerwów przez tę tragiczną komedię pomyłek. My także. Nie można tego inaczej nazwać jak skandalem – denerwuje się pan Tomasz Bosiacki.
Córka naszego Czytelnika otrzymała ostatnio dwa ponaglenia do zapłacenie mandatów za przejazd bez ważnego biletu MPK.
Co ciekawe, w czasie kiedy miała podróżować autobusami na gapę, miała wykupiony bilet miesięczny z którego korzystała. – Zaskoczona wybrała się z moją żoną do ZTM Lublin, by wyjaśnić całą sytuację. Na miejscu okazało się, że na jej nazwisko jest jeszcze sześć innych mandatów – irytuje się Bosiacki.
Na każdym mandacie, jaki pokwitował kontroler, widniało tylko nazwisko córki pana Bosiackiego.
Reszta danych, czyli miejsce zamieszkania, czy imiona rodziców były zawsze inne. Podobnie było z podpisami rzekomej gapowiczki, które miały różny charakter pisma. – To jakaś paranoja, że kontroler spisuje od pasażera dane, bez jakiegokolwiek sprawdzenia ich na policji. Czy nie powinien tego robić? – pyta Bosiacki.
Okazuje się, że nie, bo regulamin Zarządu Transportu Miejskiego tego nie nakazuje.
- W przypadku, gdy pasażer, która nie ma biletu, nie ma też żadnego dowodu tożsamości, kontroler prosi go o wpisanie swoich danych na formularzu i podpisania go wraz z potwierdzeniem, że dane są prawdziwe – wyjaśnia Justyna Góźdź z lubelskiego Zarządu Transportu Miejskiego. - Kontroler sporządza także rysopis pasażera.
Mandat może więc być wypisany na osobę, która tak naprawdę nie istnieje.
Jedynym elementem, jaki może pomóc w dotarciu do niej, jest krótki rysopis. Kontrolerzy mogą wprawdzie poprosić o pomoc policję w ustaleniu danych gapowicza, jednak zdarza się to bardzo rzadko. – Nie często mamy takie wezwania od kontrolerów – przyznaje Jacek Deptuś z Komendy Wojewódzkiej Policji.
Dlaczego?
– Bo nie możemy zatrzymywać pasażera na przystanku na kilka godzin, by czekał na patrol - tłumaczy się Justyna Góźdź. Korzystają na tym nieuczciwi gapowicze. W rezultacie do ZTM Lublin zgłasza się długa kolejka lublinian, by wytłumaczyć się z czyichś przewinień przypisanych na ich konto. – Tylko w ciągu października i listopada mieliśmy 37 takich przypadków – dodaje Góźdź.
Gdyby kontrolerzy korzystali z pomocy policji, wiele osób podających nieprawdziwe dane mogłoby mieć problem z prawem.
– Każdy, kto podaje fałszywe dane powinien liczyć się z konsekwencjami, czyli grzywną – mówi Deptuś.
Tak robią inne miasta.
- Jeśli ktoś jedzie na gapę i nie ma dokumentu, nasi pracownicy wzywają policję lub straż miejską – tłumaczy Igor Krajnow, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie. Podobnie jest w Rzeszowie: - Sytuacja, że ktoś posługuje się danymi innej osoby zdarzyła się u nas może kilka razy w ciągu mijającego roku, bo w 99 procentach przypadków kontroler wzywa policję do gapowicza – mówi Andrzej Bieda z działu organizacji ruchu MPK Rzeszów.
W lubelskim ZTM przyznają, że warto zastanowić się nad zmianą regulaminu i pójściem w ślady innych miast.
– Jeśli jednak dojdzie do takiej sytuacji, że ktoś dostanie mandat, choć nie podróżował na gapę, powinien wziąć z policji zaświadczenie, że ktoś posługiwał się jego danymi osobowymi bez jego wiedzy i anulujemy karę – wyjaśnia Justyna Góźdź.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?