Damskim okiem
Dorota Krupińska
[email protected]
- Przychodzą do nas studentki, panie po czterdziestce, nawet po siedemdziesiątce. Tutaj czują się swobodnie – opowiada Katarzyna Piśkiewicz, współwłaścicielka klubu „Babie Lato”. - Bawią się, śmieją, opowiadają kawały.
Oprócz mężczyzn, nie ma tu oglądania meczów piłki nożnej i zamawiania kufli piwa. Obsługa też jest damska Są babskie ploteczki, kawa i drink, czyli lekko i przyjemnie.
Klub mieści się w budynku dawnej restauracji „Trojka”. Podobnych miejsc w Polsce jest zaledwie kilka.
- Nasze klientki mogą tu zjeść coś delikatnego, to z myślą o paniach odchudzających się – dodaje współwłaścicielka klubu.
W progu stoi pudełko z perukami. To dla mężczyzn.
- Panowie przychodzą wyłącznie jako osoby towarzyszące - mówi Katarzyna Piśkiewicz. – Ci, którzy mają poczucie humoru, siedzą w perukach. Ci mniej wyrozumiali, szybko wychodzą, mówiąc, że nie będą małp z siebie robić.
W „Babim Lecie” można obejrzeć biżuterię, wernisaż, zatańczyć flamenco, zorganizować przyjęcie imieninowe, kiermasz, wieczór poezji, czy koncert muzyczny. W każdy poniedziałek stoi wieszak na rzeczy zbędnie kupione. Wtedy można sprzedać ciuszki i kupić ciuszki.
W niedzielę wróżka czyta dzieciom bajki. Jest też klub wolnej książki. Można poczytać, wypożyczyć lub przynieść książkę już przeczytaną.
- Dobrze, że jest takie miejsce w Lublinie. Gdzie indziej wstydziłabym się przyjść sama, usiąść i zamówić drinka – mówi Ewa Bednarska, bywalczyni klubu.
Szefowe już zapowiadają spotkania z lekarzami specjalistami. Będą pogadanki o profilaktyce chorób kobiecych.
- Chcemy wraz z innymi polskimi kawiarniami „Babie Lato” stworzyć projekt wieczorów panieńskich - mówi Katarzyna Piskiewicz. – Albo zorganizować cykl spotkań przyszłych matek z koleżankami, które już urodziły dzieci.
Klub chce współpracować z nową siłownią tylko dla kobiet. Do siłowni będzie można przyjść z dziećmi, bo szkrabami zajmie się opiekunka.
Współwłaścicielka „Babiego Lata” nie ma w planach otwierania knajpki tylko dla mężczyzn.
Męskim okiem
Tomasz Zalewa
[email protected]
- Jak to cudownie, że nie jestem kobietą! - do tak przełomowych wniosków doszedłem już po piętnastu minutach chodzenia w peruce. Bo bez peruki nie miałbym wstępu do "Babiego Lata". A chciałem zobaczyć i usłyszeć, czym się panie zajmują w swej enklawie.
Wziąłem perukę rudą. Wybór był ograniczony, bo zostawała jeszcze ta z zielonymi warkoczami, równie paskudna. No bo kto widział kobitkę z zielonymi włosami?!
Decyduję się też na makijaż, bo może jakiś facet będzie siedział obok mnie? W efekcie wyglądam jak ostatni dureń, no ale cóż. Przypominam sobie o facecie z Opola, który postanowił rozgościć się w bliźniaczym częstochowskim „Babim Lecie” i oskarżył właścicielki o dyskryminację. Sprawa otarła się o policję i sąd. To dodaje mi skrzydeł. Siadam przy stoliku.
- Pomysł na "Babie Lato" nie zrodził się ani z niechęci do mężczyzn, ani z przekonania o wyższości kobiet - zapewnia Katarzyna Piśkiewicz, współwłaścicielka klubu. – Pomysł zrodził się z potrzeby rozmów, plotek i ploteczek.
I ma rację, bo ploteczkami ten lokal stoi. Paradując w upiornej peruce, czuję na sobie jakieś 3 kilogramy damskich spojrzeń. Lekcja numer jeden: przynajmniej wiem, jak się czuje kobieta, która wchodzi do lokalu pełnego samców przy piwie oglądających mecz piłkarski.
Po krótkiej wymianie zdań z kelnerką okazuje się, że oglądania meczu nie będzie, bo szykuje się... wieczór poezji. Lekcja numer dwa: zaczynam rozumieć, dlaczego żona natychmiast chce zmieniać kanał, gdy w telewizji rozpoczyna się mecz.
Swoją drogę dziwne te panie. Podsłuchuję je już od godziny, a przy stolikach obok żadna nie zapytała, jaki jest wynik meczu do przerwy. Czy one w zakładach bukmacherskich nie obstawiają? Za to ten przepis na karczochy, który przed chwilą był przedmiotem ostrej debaty przy sąsiednim stoliku, trzeba będzie "sprzedać" w domu.
- Schabowy z kapustą? Golonka? – zamawiam u kelnerki.
A kelnerce mocno powiększają się oczy.
- Może pan, przepraszam pani, zamówi warkocz z łososia? Grzecznie proponuje dziewczę.
Jak może istnieć lokal bez schabowego i golonki?!
Ukradkiem zerkam na fajną blondyneczkę siedzącą w rogu sali. Niby wszystko jest Ok, ale czemu ta dziewczyna od 35 minut sączy jednego i tego samego drinka? Lekcja numer trzy: chyba jednak za szybko piję piwo. Konsekwencje tego są oczywiste - matka natura zaczyna wzywać mnie do toalety. No tak, ale pisuarów to tu raczej nie mają. Może zdążę dobiec do domu...
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?