Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Panom wstęp wzbroniony

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
Mężczyźni tu nie bywają. Jeśli mimo to chcą wejść, muszą nosić kolorową perukę - z zielonymi warkoczami albo rudą. Dyskryminacja? Ależ skąd. To tylko zabawa.

Damskim okiem

Dorota Krupińska
[email protected]

- Przychodzą do nas studentki, panie po czterdziestce, nawet po siedemdziesiątce. Tutaj czują się swobodnie – opowiada Katarzyna Piśkiewicz, współwłaścicielka klubu „Babie Lato”. - Bawią się, śmieją, opowiadają kawały.

Oprócz mężczyzn, nie ma tu oglądania meczów piłki nożnej i zamawiania kufli piwa. Obsługa też jest damska Są babskie ploteczki, kawa i drink, czyli lekko i przyjemnie.

Klub mieści się w budynku dawnej restauracji „Trojka”. Podobnych miejsc w Polsce jest zaledwie kilka.

- Nasze klientki mogą tu zjeść coś delikatnego, to z myślą o paniach odchudzających się – dodaje współwłaścicielka klubu.

W progu stoi pudełko z perukami. To dla mężczyzn.

- Panowie przychodzą wyłącznie jako osoby towarzyszące - mówi Katarzyna Piśkiewicz. – Ci, którzy mają poczucie humoru, siedzą w perukach. Ci mniej wyrozumiali, szybko wychodzą, mówiąc, że nie będą małp z siebie robić.

W „Babim Lecie” można obejrzeć biżuterię, wernisaż, zatańczyć flamenco, zorganizować przyjęcie imieninowe, kiermasz, wieczór poezji, czy koncert muzyczny. W każdy poniedziałek stoi wieszak na rzeczy zbędnie kupione. Wtedy można sprzedać ciuszki i kupić ciuszki.

W niedzielę wróżka czyta dzieciom bajki. Jest też klub wolnej książki. Można poczytać, wypożyczyć lub przynieść książkę już przeczytaną.

- Dobrze, że jest takie miejsce w Lublinie. Gdzie indziej wstydziłabym się przyjść sama, usiąść i zamówić drinka – mówi Ewa Bednarska, bywalczyni klubu.

Szefowe już zapowiadają spotkania z lekarzami specjalistami. Będą pogadanki o profilaktyce chorób kobiecych.

- Chcemy wraz z innymi polskimi kawiarniami „Babie Lato” stworzyć projekt wieczorów panieńskich - mówi Katarzyna Piskiewicz. – Albo zorganizować cykl spotkań przyszłych matek z koleżankami, które już urodziły dzieci.

Klub chce współpracować z nową siłownią tylko dla kobiet. Do siłowni będzie można przyjść z dziećmi, bo szkrabami zajmie się opiekunka.

Współwłaścicielka „Babiego Lata” nie ma w planach otwierania knajpki tylko dla mężczyzn.

Męskim okiem

Tomasz Zalewa
[email protected]

- Jak to cudownie, że nie jestem kobietą! - do tak przełomowych wniosków doszedłem już po piętnastu minutach chodzenia w peruce. Bo bez peruki nie miałbym wstępu do "Babiego Lata". A chciałem zobaczyć i usłyszeć, czym się panie zajmują w swej enklawie.

Wziąłem perukę rudą. Wybór był ograniczony, bo zostawała jeszcze ta z zielonymi warkoczami, równie paskudna. No bo kto widział kobitkę z zielonymi włosami?!

Decyduję się też na makijaż, bo może jakiś facet będzie siedział obok mnie? W efekcie wyglądam jak ostatni dureń, no ale cóż. Przypominam sobie o facecie z Opola, który postanowił rozgościć się w bliźniaczym częstochowskim „Babim Lecie” i oskarżył właścicielki o dyskryminację. Sprawa otarła się o policję i sąd. To dodaje mi skrzydeł. Siadam przy stoliku.

- Pomysł na "Babie Lato" nie zrodził się ani z niechęci do mężczyzn, ani z przekonania o wyższości kobiet - zapewnia Katarzyna Piśkiewicz, współwłaścicielka klubu. – Pomysł zrodził się z potrzeby rozmów, plotek i ploteczek.

I ma rację, bo ploteczkami ten lokal stoi. Paradując w upiornej peruce, czuję na sobie jakieś 3 kilogramy damskich spojrzeń. Lekcja numer jeden: przynajmniej wiem, jak się czuje kobieta, która wchodzi do lokalu pełnego samców przy piwie oglądających mecz piłkarski.

Po krótkiej wymianie zdań z kelnerką okazuje się, że oglądania meczu nie będzie, bo szykuje się... wieczór poezji. Lekcja numer dwa: zaczynam rozumieć, dlaczego żona natychmiast chce zmieniać kanał, gdy w telewizji rozpoczyna się mecz.

Swoją drogę dziwne te panie. Podsłuchuję je już od godziny, a przy stolikach obok żadna nie zapytała, jaki jest wynik meczu do przerwy. Czy one w zakładach bukmacherskich nie obstawiają? Za to ten przepis na karczochy, który przed chwilą był przedmiotem ostrej debaty przy sąsiednim stoliku, trzeba będzie "sprzedać" w domu.

- Schabowy z kapustą? Golonka? – zamawiam u kelnerki.

A kelnerce mocno powiększają się oczy.

- Może pan, przepraszam pani, zamówi warkocz z łososia? Grzecznie proponuje dziewczę.

Jak może istnieć lokal bez schabowego i golonki?!

Ukradkiem zerkam na fajną blondyneczkę siedzącą w rogu sali. Niby wszystko jest Ok, ale czemu ta dziewczyna od 35 minut sączy jednego i tego samego drinka? Lekcja numer trzy: chyba jednak za szybko piję piwo. Konsekwencje tego są oczywiste - matka natura zaczyna wzywać mnie do toalety. No tak, ale pisuarów to tu raczej nie mają. Może zdążę dobiec do domu...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto