Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oly. zagra podczas Nocy Kultury: "Inspiracje leżą na ulicy"

melalala
melalala
Młoda artystka z okolic Lublina wystąpi na Nocy Kultury 2013. ...
Młoda artystka z okolic Lublina wystąpi na Nocy Kultury 2013. ... nockultury.pl
Młoda artystka z okolic Lublina wystąpi na Nocy Kultury 2013. Oly. jest dowodem na to, że aby zaistnieć w muzycznym świecie, nie potrzeba tkliwej historii w kolejnym talentshow. Swoje osiągnięcia zawdzięcza konsekwentnemu dążeniu do celu i wsparciu ludzi, którzy w nią wierzą.

Zacznijmy od początku. W trzy dni po wrzuceniu Twoich piosenek na Youtube, jedna z nich osiągnęła tysiąc odtworzeń. Po 3 miesiącach tych odtworzeń jest już ponad 20 tys. W jaki sposób młoda, nieznana wcześniej szerszemu gronu odbiorców osoba, dokonuje czegoś takiego?
Oly: Cóż, trudno mi było w to wszystko uwierzyć. Tak samo jak trudno było mnie przekonać do opublikowania utworów. Jednak to niesamowite uczucie, kiedy okazuje się, że Twoja twórczość do kogoś trafia, że się podoba, wywołuje emocje. Wydaje mi się, że zwyczajnie trafiłam do ludzi, znalazło się dla mnie miejsce w ich muzycznych gustach. Przede wszystkim Internet daje wiele możliwości - dlatego to grono słuchaczy rosło i rośnie w szybkim tempie. To coś naprawdę wspaniałego i trudno to opisać.
**Więc kto Cię w końcu przekonał do wrzucenia tych utworów?

To był bardzo długi i złożony proces. Przede wszystkim zaczęło się od tego, że z okazji moich 18. urodzin, przyjaciele umożliwili mi nagranie kilku kawałków, wykupując godziny w profesjonalnym studio. Od chwili otrzymania tego prezentu minął rok, zanim zebrałam odpowiedni według mnie materiał. Kiedy już nagrałam - główną rolę odegrał mój chłopak Mateusz, który niemal zmusił mnie do założenia konta na Youtube i umieszczenia tam mojej muzyki. Wtedy też uświadomiłam sobie, że chcę, by ktoś mnie posłuchał i że mam coś do przekazania, a pisanie do szuflady to nie to, do czego dążę.

A do szuflady pisałaś od dawna?
W zasadzie od momentu, gdy nauczyłam się grać na gitarze, czyli 6 lat. Na początku tylko do szuflady, tylko dla siebie. Potem stopniowo nabierałam odwagi i pokazywałam przyjaciołom.

A w tym czasie występowałaś już publicznie?

Owszem, brałam udział w lokalnych konkursach piosenki, w drobnych występach. W liceum zdarzało mi się też śpiewać poezję - tworzyłam własną muzykę do wierszy Haliny Poświatowskiej, Aleksandra Wata czy Julii Hartwig. Jednak miało to wszystko wymiar typowo szkolny.

A masz jakieś wykształcenie muzyczne? Chociażby, gdzie nauczyłaś się grać na wspomnianej gitarze?

Ten instrument od zawsze był w naszym domu. Mój tata amatorsko gra na gitarze. Podziwiałam go, szczególnie kiedy grał „House od the rising sun” grupy The Animals. Bardzo mu tego zazdrościłam i w końcu sama zmusiłam się do nauki chwytów. Było to koszmarnie trudne, ponieważ gitara taty była bardzo stara, miała metalowe struny - tragedia dla palców. Stopniowo jednak nabrałam wprawy. W gimnazjum zapisałam się do szkoły muzycznej, ale byłam tam tylko miesiąc. Niestety okazałam się zbyt mało zorganizowana by podołać. Może odrobinę zbyt leniwa. Jestem więc całkowitym samoukiem, ale czasami żałuję, że nie kontynuowałam szkoły.

Obecnie tworzysz na innym instrumencie strunowym – ukulele. Skąd taki pomysł?

Od zawsze podobało mi się jego brzmienie. Pewnego dnia weszłam do sklepu muzycznego, zobaczyłam piękne zielone ukulele i kupiłam je. To była spontaniczna decyzja.

Jak w ogóle doszło do tego, że zaczęłaś koncertować?

To także głównie inicjatywa moich znajomych. W dniu, w którym opublikowałam moje piosenki w Internecie, na facebooku wrzało, pełno było polubień, udostępnień. Coraz szersze grono ludzi zastanawiało się jak mi pomóc - kontaktowali się ze znanymi im lokalami i w ten sposób, w zasadzie postawili mnie przed faktem dokonanym - grasz za tydzień, za dwa tygodnie itd. Pierwszy koncert zorganizowany został w lubelskiej kawiarni Między Słowami, kolejne dwa w Lublinie i Warszawie zorganizował Andrzej Broda, udzielający się w internetowym Sort Magazine. Dzięki mojej znajomej udało mi się także być gościem Magdaleny Fijałkowskiej w Radiu Lublin. Teraz gramy na lubelskiej Nocy Kultury, a 15 lipca znów w Warszawie.

Jak wspominasz te pierwsze koncerty?

Kilka dni przed pierwszym koncertem zachorowałam dość poważnie. Grałam bardzo osłabiona, do tego doszły jeszcze emocje. Bardzo bałam się, że nie wyjdzie tak jak chciałam, że zawiodę najbliższych. Uważam, że występ na żywo znaczy najwięcej - zarówno dla mnie jak i dla odbiorców mojej muzyki. Mimo wszystko poszło dobrze, bo na kolejny koncert w Czarnym Tulipanie przyszło niemal sto osób.

A kolejne występy to bardziej stres, czy "radosne wyczekiwanie"?

Stres - dlatego, że kolejne koncerty wymagały ode mnie dużo więcej dyscypliny. Nie grałam już sama, czułam presję by nie zawieść zespołu. Z drugiej strony radosne wyczekiwanie - nie ma nic bardziej wyjątkowego, niż widok ludzi, którzy odczuwają to wszystko razem ze mną, każdy dźwięk. To fajne, że dzięki muzyce nie jestem oddzielona żadną barierą. I mogę wnikać w myśli i życie każdej osoby, która tylko mi na to pozwoli.

No właśnie – gdzie znalazłaś zespół, z którym obecnie występujesz?

Zespół - czyli grający na gitarze i ukulele Miłosz Taracha oraz gitarzysta basowy Piotr Machajek to muzycy, których poznałam dzięki lubelskiej grupie Sedatif. Chłopaki z Sedatifu umożliwili mi nagranie utworu w ich studiu - Ale Tu Sympatycznie Studio, przy którym pracowałam z Piotrkiem i Miłoszem. Od tamtej pory działamy razem. Planujemy także poszerzyć skład. Już na Nocy Kultury dołączy do nas nowa twarz, ale póki co jest to tajemnica.

Więc zdradź tylko, czy to kolejna gitara, czy jakiś nowy instrument?

Już nie gitara, choć także instrument strunowy.

Mówiłaś dużo o pomocy swoich przyjaciół. A rodzice? Wspierają Cię w Twojej pasji muzycznej, czy woleliby widzieć Cię w jakiejś innej roli?

Dla rodziców - tak samo jak dla mnie, cała sytuacja jest bardzo nowa, trudno było im uwierzyć w to, że zaczynam koncerty i pracę z muzyką. Jednak do wszystkiego bardziej się przekonali po moim koncercie. Zobaczyli, że to wszystko dzieje się naprawdę i zaakceptowali. Mam z ich strony wiele wsparcia, nie tylko werbalnego, ale też można powiedzieć czysto technicznego. Zawsze są kiedy trzeba podwieźć mnie na próbę, czy gdziekolwiek. A to bardzo wiele.

Swoje piosenki wykonujesz tylko w języku angielskim. Dlaczego?

Nigdy nie byłam dobra w wyrażaniu swoich uczuć. Dlatego właśnie zaczęłam śpiewać. Dodatkowo śpiewanie w obcym języku pozwala mi trochę zamaskować moją codzienną osobę, oddzielić się od słów, którymi posługuję się zazwyczaj. Dzięki temu mam swobodę mówienia o rzeczach „trudnowyrażalnych”.

Co Cię inspiruje?

Dużo rzeczy. W zasadzie wszystko. Inspiracje leżą na ulicy, w domu, za szafą, w pociągach. Oczywiście inspirujące są książki, wiersze, filozofia, zdjęcia. Wystarczy trochę się wycofać i poobserwować, podglądać ludzi i słuchać ich. Źródła inspiracji są chyba niewyczerpane.

Właściwie wszystkie Twoje utwory są dość melancholijne. Nie chcesz pisać wesołych piosenek?
Zaczynam się zastanawiać, czy nie mam zaburzonego wyczucia "wesołości”. Choć wydaje mi się, że utwór na pewno nie będzie melancholijny, często jest odbierany zupełnie inaczej. Ja sama dostrzegam to dopiero po pewnym czasie. Z drugiej strony - może pewnego dnia pozbędę się tej zakodowanej gdzieś w podświadomości melancholii i nastrój piosenek się zmieni. Myślę, że będę ku temu zmierzać. Już najnowsza piosenka, która ukazała się kilka dni temu jest cieplejsza - tak przynajmniej czuję.

Co najbardziej chciałabyś przekazać światu jako artystka?

Przede wszystkim jeszcze nie jako artystka - myślę, że na ten tytuł naprawdę trzeba sobie zapracować. Ja zrobiłam jeszcze bardzo niewiele by na niego zasłużyć. Nie mam w planach jakiegoś jednego, konkretnego przekazu który słałabym w świat. Lubię przedstawiać swój punkt widzenia, mówić o rzeczach strasznych, fantastycznych, paranormalnych których nie dostrzega się na co dzień. Staram się przemycać swoje przekonania – np. że ludzie nie dostrzegają swojego życia, a potem wszystko ucieka, czas przelatuje nam przez palce. Lubię się zastanawiać - co zrobiłabym, gdyby okazało się, że dzisiejszy dzień jest moim ostatnim. Jeśli ktoś dostrzeże te przemyślenia w moich tekstach i zastanowi się nad tym wraz ze mną - na pewno będę szczęśliwa. Nie zamierzam jednak nikogo do tego zmuszać czy wprost forsować „swój przekaz". Jest to raczej podprogowy zlepek uczuć i obaw zakończony znakiem zapytania.

Jak sama określiłabyś się muzycznie?

To, co gram można nazwać muzyką alternatywną. Istnieje jednak wiele zespołów czy wykonawców grających w moim klimacie - czy można więc nazwać to alternatywą? Nie wiem. Nie chciałabym sama umieszczać się w szufladce, bo potem trudno z niej się wydostać. Planując poszerzenie składu zespołu, czy zakup nowych instrumentów - jestem świadoma tego, że klimat mojej muzyki może ulec zmianom.

Co poza muzyką Cię interesuje?
Jestem raczej otwartym umysłem i łatwo mnie czymś zainteresować, więc w zakresie moich hobby znajdzie się odrobina fotografii, żeglarstwa, jazdy na longboardzie, filozofii czy podróżowania. Jednak to właśnie na muzyce głównie się koncentruję.

Jesteś świeżo po maturze. Na ten czas zrobiłaś sobie kompletną przerwę od muzyki, czy kusiło Cię, żeby choć trochę pograć, czy pośpiewać?

Chociaż niczego nie publikowałam w internecie przed maturami, cały czas grałam i pisałam utwory. W ten sposób mój mózg mógł trochę odpocząć. Efekty mojej pracy będzie można zobaczyć na najbliższych koncertach.

Muzyka dla Ciebie to – pasja, czy może nowy sposób na życie?

Muzyka była dla mnie pasją, ale gdy zaczęłam się zastanawiać: co dalej, doszłam do wniosku, że jest to już nieodłączna część mojego życia. Na pewno chcę się rozwijać i działać dalej w tym kierunku. Nie wiem, czy kiedyś całkowicie się temu poświęcę - to wszystko pokaże czas. Na chwilę obecną planuję studia. Jednocześnie nie zamierzam hamować w sobie żadnych procesów twórczych.

Zarobiłaś już jakieś pieniądze na swojej muzyce?

Za koncerty otrzymałam już pierwsze pieniądze. Nie ukrywam, że czułam się tym trochę skrępowana i nadal jestem jeśli chodzi o temat finansów. Jednocześnie widzę, że pieniądze za koncert są potrzebne bo na przykład na występ do Warszawy trzeba przecież dojechać, a więc pokryć koszty transportu dla trzech osób. Oprócz tego - zbieram od jakiegoś czasu na nowy instrument, więc każda dodatkowa kwota przybliża mnie do jego zakupu.

A Twoje plany na przyszłość?

Nie mam żadnych dalekosiężnych planów. Chciałabym po prostu pisać jak najwięcej utworów, zmieniać brzemienia - wreszcie mam na to wszystko czas. Cokolwiek spotka mnie i moją twórczość - postaram się przyjąć to wszystko jak najlepiej. Chcę wykorzystać wszelkie szanse, które otrzymałam i nie zawieść tych którzy mi je dali.

Rozmawiała Milena Lenarciak

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto