Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obozowy widok z okna

Anna Jasińska
Anna Jasińska
- Jeńcy byli w drewniakach, w pasiakach. Niemcy z psami – wspomina Krystyna Kędzior. Na terenie byłego obozu przejściowego, przy ulicy Lipowej 7, stoi dziś centrum handlowe Plaza.

Krystyna Kędzior i Kazimierz Podbielski byli wtedy dziećmi.

Mieszkali w kamienicy przy Skłodowskiej 4. Przez okna obserwowali to, co działo się na terenie obozu. – Przed wojną to był teren wystawy koni. Odbywały się tu zawody hipiczne, widziałem Mościckiego. Przyjeżdżała śmietanka arystokracji. Później zatrzymywali się tu żołnierze, mogli napoić konie. Aż do 17 września, kiedy weszli Niemcy. Wtedy przyprowadzili tu jeńców polskich wyznania mojżeszowego.

Widziałem jak 2 maja 1940 r. przywieźli tu Żydów i kazali im leżeć na trawie.

Jeden się ruszył i Niemiec go zastrzelił – wspomina pan Kazimierz, którego ojciec z narażeniem życia ukrywał w domu Żyda Draimana.

Obóz przy Lipowej 7 istniał od 1939 do 1944 r. Był miejscem pracy przymusowej dla Żydów lubelskich.

Później zastąpiono ich jeńcami polskimi pochodzenia żydowskiego

– W 1943 r. stan obozu wynosił ok. 2.5 tys. ludzi. 3 listopada 1943 r. Niemcy przeprowadzili akcję Erntefest, tzw. „dożynki”. Więźniów obozu zaprowadzono na Majdanek i tam niemal wszystkich rozstrzelano. Tego dnia zginęło ponad 18 000 ludzi. - Wtedy obóz pracy przymusowej dla Żydów przestał istnieć – mówi Wojciech Lenarczyk z Państwowego Muzeum na Majdanku. J

Jednak w styczniu 1944 r. zadecydowano o jego reaktywacji, jako „podobozu” KL Lublin.

Prace w obozie wykonywało 500 przywiezionych z Rzeszy więźniów oraz grupa więźniów Majdanka. Obóz zakończył działalność 22 lipca 1944 roku.

- Pamiętam jednego z więźniów tego obozu. Ruszył czy coś powiedział. Niemiec go trzepnął, nie wiem czy to był strzał czy uderzenie. Więzień upadł. Uciekłam, ja to ogromnie przeżywałam. Mój ojciec został aresztowany w 1940 r. Był w Dachau. W 1941 był już w Mathausen, zginął. Nie mogłam na to patrzeć. Widząc tych więźniów, przed oczyma miałam swojego ojca– opowiada pani Krystyna.

Więźniowie obozu przy Lipowej 7 szyli tam między innymi mundury dla Niemców.

- Widać było apele, codzienne morderstwa. Dla nas był to chleb powszedni, jak patrzyło się na to dwa i pół roku,. Na wiosnę, chyba 1940 r. przywieźli tu Żydów zachodnich. Byli eleganccy, w garniturach. Bili ich, słyszałem jak krzyczeli. Byłem chłopcem, pobiegłem zobaczyć, leżeli cali we krwi – wspomina pan Kazimierz.

Pani Krystyna i pan Kazimierz pamiętają te czasy jako okres zakazów, lęku i buntu, podsycanego śmiercią członków rodziny, ginących z rąk Niemców.

- Dwa razy cudem uniknęłam łapanki. Raz uratował mnie mężczyzna, który wciągnął mnie do bramy. Musiał zauważyć początek łapanki. Na ile pamiętam, to przeczekaliśmy w suterenie. Widziałam przez okienko przechodzące buty, słyszałam biegi, strzały. Podziękowałam temu człowiekowi, ale nigdy nie mogłam przypomnieć sobie jego twarzy – wspomina pani Krystyna.

Rodziny Kędziorów i Podbielskich, jak większość ówczesnych polskich rodzin, zostały w 1942 r. przymusowo przeniesione do innych kamienic.

Wtedy już cały plac był zajęty barakami. Obóz powiększał się stopniowo. Pani Krystyna mieszkała wtedy z rodziną przy ulicy Noworybnej. – Pamiętam jak ciotka spotkała na mieście młoda Żydówkę, krawcową. Miała dwoje dzieci. Oni przygotowywali się na wywiezienie do obozu. Nie mieli co jeść, ciotka z mamą przygotowały paczki, które my dzieci, mieliśmy zanieść tej rodzinie. To było ryzykowne. Żydówka czekała na nas w drzwiach, pamiętam to wejście.

Wpadliśmy z gwarem i nas zamurowało.

W wąskim pomieszczeniu stały prycze, a z dwóch stron pokoju bladzi, wychudzeni ludzie z ogromnie otwartymi oczami i ta śmiertelna cisza. Do dziś mam przed sobą widok przerażonych, martwych oczu ludzi, przewidujących swój koniec. Do dziś czuję zapach spalonych ciał, który przywiewał wiatr od Majdanka. To były trudne czasy – mówi pani Krystyna. Dziś, zamiast obozu, ze swojego okna widzi Plazę.

Ja rozumiem, że pamięć się zaciera. Ale to wielkie świństwo ze strony naszych władz i ze strony żydowskich inwestorów, że pozwolili na wybudowanie Plazy w miejscu tragedii. Gdyby jeszcze powstał tu sąd, zakład naukowy – to pół biedy. Ale centrum rozrywki? – ze smutkiem stwierdza Kazimierz Podbielski. Nie każdy pamięta, co kiedyś działo się w tym zakątku Lublina – dodaje ze smutkiem.

Obóz przy Lipowej 7 przestał istnieć w 44 roku, z chwilą wymordowania ostatnich jeńców.

Funkcjonował wówczas jako podobóz Majdanka. W styczniu został reaktywowany, ale miał już inny charakter. Przebywali w nim więźniowie niemieccy, polscy i żydowscy. Działał do momentu opuszczenia przez Niemców Lublina.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto