Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Numer ICE może ocalić życie

Ewa Pajuro
Ewa Pajuro
Pod skrótem ICE zapisujemy w telefonie numer do kogoś bliskiego. Gdy coś nam się stanie służby ratunkowe skontaktują się ze wskazaną osobą.

Niestety, numer jest słabo znany w Lublinie. - Nie słyszałam o takim skrócie – przyznaje Justyna, pracująca w branży logistycznej. – Obiła mi się o uszy nazwa ICE, ale nikogo nie oznaczyłem w ten sposób w telefonie. Uważam, że „mama” albo „tata” lepiej trafi do ludzi niż niewiele mówiące literki – tłumaczy Kamil, student stosunków międzynarodowych.

W razie wypadku, wiemy do kogo dzwonić

Skrót ICE to zbitka pierwszych literek z angielskiego „In Case of Emergency” – „w razie wypadku”. Oznaczenie zaproponowali włoscy ratownicy, którzy często nie wiedzieli do kogo dzwonić, kiedy potrzebowali ważnych informacji o ofierze wypadku. Skrót znany jest na całym świecie. Lubelscy ratownicy przyznają, że idea jest słuszna. – Szczególnie, gdy ofiara jest nieprzytomna i nic o niej nie wiadomo, ważne informacje możemy zdobyć, dzwoniąc do kogoś bliskiego. Szukanie w kontaktach w komórce i sprawdzanie „na czuja” wymaga czasu. A przy ratowaniu życia liczą się często minuty czy nawet sekundy - tłumaczy Kamil Kasiak, ratownik medyczny z Lublina.

Pytamy o choroby, alergie, przyjmowane leki, grupę krwi

Jakich informacji potrzebują ratownicy i lekarze? - W razie wypadku trzeba szybko ustalić czy ofiara jest na coś chora, czy przyjmuje leki, czy jest na coś uczulona. Czasem potrzebne nam jeszcze bardziej szczegółowe informacje, na przykład kiedy jadła ostatni posiłek. Ważna jest też grupa krwi – tłumaczy ratownik. I dodaje, że im szybciej uda się ustalić te informacje, tym większe szanse na uratowanie poszkodowanego. - Wyobraźmy sobie, że ofierze potrzebna jest transfuzja krwi. Jeśli ratownicy medyczni już na miejscu wypadku wiedzieliby jaką grupę ma ofiara, mogliby zawiadomić szpital. W czasie, kiedy pacjent jechałby do placówki, lekarze przygotowywaliby krew do transfuzji. Pacjent mógłby szybciej dostać pomoc. Oszczędzalibyśmy czas i zwiększyli jego szanse na przeżycie - tłumaczy Kasiak.

ICE w telefonie i na plastikowej karcie

Aby zabezpieczyć się w razie wypadku, trzeba w telefonie, na liście kontaktów pod skrótem ICE wpisać osobę która zna o nas podstawowe informacje. Jeśli chcemy, możemy odznaczyć więcej osób. Powinny znaleźć się pod skrótami ICE2, ICE3 itd. Innym rozwiązaniem jest kupienie w Polskim Czerwonym Krzyżu specjalnej karty wielkości wizytówki. - Umieszczamy na niej kontakty do trzech bliskich osób. Jeśli coś nam się stanie służby ratunkowe zadzwonią pod wskazane numery – tłumaczy Urszula Okoń z działu promocji Polskiego Czerwonego Krzyża. Kartę możemy kupić w oddziałach PCK lub przez stronę internetową. Obecnie sami wypełniamy poszczególne rubryki karty. Kiedyś były one drukowane i na odbiór trzeba było czekać. Karta kosztuje 3,5 zł.

Lublinianie nie wiedzą, co to ICE

Mimo kampanii promujących ICE, wciąż nie wielu lublinian zapisało skrót w telefonie. – Do tej pory nie spotkałem osoby, która miałaby w kontaktach to oznaczenie – przyznaje Kasiak. Od jakiegoś czasu w sieci krąży apel, który przypomina o literkach ratujących życie. - Wpiszcie ten numer teraz do swojej komórki, bo potem zapomnicie i prześlijcie ten e-mail dalej, dzięki temu możemy ocalić komuś życie! – czytamy w apelu. - Inicjatywa jest ze wszech miar słuszna. Wydaje mi się, że we wszystkich cywilizowanych krajach funkcjonuje już takie rozwiązanie. Popieramy je i uważamy za potrzebne – tłumaczy Włodzimierz Matysiak, rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Ratownicy nie mogą przeszukać rzeczy ofiary

Ratownicy medyczni ubolewają, że w praktyce numer ICE rzadko bywa pomocny. - Po pierwsze ludzie go nie wpisują do telefonów, a po drugie ratownik medyczny nie ma uprawnień, żeby sięgnąć po komórkę ofiary i zadzwonić gdzie trzeba. Musi czekać z tym na przyjazd policji – tłumaczy Kasiak. - Oczywiście najważniejsze jest ludzkie życie, więc czasem trzeba naginać zasady. To stan wyższej konieczności – podsumowuje. Policja potwierdza. - Ratownik może zabezpieczyć rzeczy ofiary przed kradzieżą lub zniszczeniem, a kiedy przyjedzie policja powinien przekazać je funkcjonariuszom. To oni mogą sięgnąć po komórkę czy portfel, żeby ustalić numer do bliskich ofiary - tłumaczy Anna Smarzak z lubelskiej policji.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto