W drugiej połowie grudnia ub. roku radny Kamil Zińczuk wracał w nocy z kolegami z baru. Na przystanku autobusowym przy ul. 3 maja zaczepiło ich 5 mężczyzn. Zażądali pieniędzy i telefonów komórkowych, kiedy usłyszeli odmowę doszło do szarpaniny.
Bandyci nie przebierali w środkach, jeden z nich wyciągnął nóż.
Pierwszy dostał 29-letni Andrzej P. – napastnik dźgnął go w plecy. Radny Kamil Zińczuk miał mniej szczęścia, bandyta trafił go w klatkę piersiową. Kilka centymetrów dalej i nie miałby szansa przeżycie, ostrze wbiło się tuż obok serca. Bandyci pobili jeszcze trzeciego z mężczyzn - Macieja G. i odeszli nie zatrzymywani przez nikogo.
Radny Zińczuk po otrzymaniu ciosu nożem zaczął uciekać, nikt nie chciał mu pomóc, a w okolicy jeździły ciągle taksówki.
Wyczerpany padł przy Grand Hotelu. Po kilku minutach znaleźli go policjanci, których wezwał Maciej G. Funkcjonariusze zaczęli poszukiwania napastników. Na ulicy Okopowej wpadło dwóch bandytów, w tym Piotr H., który zadawał ciosy nożem. Policjanci nie mieli wątpliwości, że to napastnik – na jego kurtce było widać świeże ślady krwi. Wkrótce zatrzymano kolejnych podejrzanych.
Trzech sprawców to studenci lubelskich uczelni – Uniwersytetu Medycznego i Przyrodniczego. Żacy przyznali się do winy i wnieśli o warunkowe poddanie się karze, taki sam wniosek złożył czwarty sprawca pobicia.
Piotr H., który zadał Zińczukowi ciosy nożem nie przyznaje się do winy. Studenci zamieszani w sprawę przyznali przed sądem, że Piotra H. nie znali wcześniej, spotkali się przypadkowo niedługo przed bijatyką. Radny Zińczuk miał wystąpić na rozprawie jako oskarżyciel posiłkowy, jednak dziś nie pojawił się w sądzie. Piotrowi H. grozi dożywocie.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?