Motor Lublin - Zagłębie Lubin 1:2 (relacja, zdjęcia)

Motor dysponuje jedną z najlepszych linii defensywnych w lidze, która obok Widzewa Łódż może pochwalić najmniejszą liczbą straconych bramek w tym sezonie. Z kolei Zagłębie to najskuteczniejszy zespół obecnych rozgrywek. Kluczem do zwycięstwa w sobotnim spotkaniu okazała się skuteczność.

Gospodarze podeszli do meczu z utytułowanym rywalem ze zbyt dużym respektem. Piłkarze Zagłębia po raz pierwszy wykorzystali to już w 14 minucie. Po precyzyjnej wrzutce Michała Golińskiego do siatki trafił Szymon Pawłowski. Osiem minut później było już 0:2. Po podaniu autora pierwszej bramki Przemysława Mierzwę pokonał Dawid Plizga.

W 40 minucie powiało optymizmem. Po dośrodkowaniu Marcina Syroki z rzutu rożnego piłka odbiła się od klatki piersiowej Dawida Ptaszyńskiego i wpadła do siatki. – Zaczęliśmy zbyt bojaźliwie. Po strzelonej bramce uwierzyliśmy, że z Zagłębiem można zagrać jak równy z równym. Cały mecz w naszym wykonaniu powinien wyglądać jak druga połowa – mówił po spotkaniu Ptaszyński.

Po zmianie stron lublinianie uzyskali przewagę. Stworzyli kilka dogodnych sytuacji, ale nie mogąc pokonać bramkarza rywali próbowali różnych sposobów. W 64 minucie piłka zatrzepotała w siatce Zagłębia, jednak sędzia nie uznał bramki, karząc żółtą kartką Przemysława Żmudę. – Piłka już mnie minęła, więc zgarnąłem ją ręką. Wiedziałem, jakie mogę ponieść konsekwencje, ale liczyłem, że sędzia nie zauważy przewinienia – tłumaczył popularny „Władek”. Arbiter dopatrzył się niezgodnego z przepisami zagrania i ukarał piłkarza Motoru.

Goście także mieli okazję do zmiany wyniku, ale w końcówce nie potrafili wykorzystać brawurowego wyjścia z bramki Przemysława Mierzwy. Wcześniej lubelski bramkarz popisał się dwiema świetnymi interwencjami w sytuacjach sam na sam po uderzeniach Golińskiego.