Wystawa poświęcona jest fenomenowi kolorowanych portretów fotograficznych i – jak uważają jej kuratorzy – Andrzej Różycki i Marcin Sudziński, jest to wstępna próba rehabilitacji.
Monidło kolorowało ludzi i rzeczywistość. Sprawiało, że panna młoda była piękniejsza i miała różowe policzki, a on nie był łysy, lecz w ślubnym garniturze i z brylantyną na włosach poważnie patrzył w przyszłość.
Oto prekursorzy photoshopa, którzy mogli domalować białe róże albo nawet wkomponować bohaterów w scenerię przyrody. Monidła, które kiedyś wisiały w wielu domach, ślubne portrety znad małżeńskiego łoża, w pewnym momencie stały się kiczem, czymś, czego nie wypada nawet schować za szafę. A przecież tak niedawno były dumą właścicieli i ozdobą wnętrza.
Dziś monidła są rehabilitowane. Być może za sprawą przewrotnej mody, a może odkrywamy urok tamtej retuszowanej i kolorowanej fotografii, która wyraża minioną epokę. Monidła znów są w kręgu zainteresowań plastyków, fotografów, zbieraczy pamiątek przeszłości.
Z sentymentem wracamy nie tylko do tamtej mniej lub bardziej precyzyjnej „twórczości” ówczesnych fotografów, lecz także wspominamy miniony świat i ludzi, których już nie ma.
Na wystawie zgromadzono około 30 oryginalnych prac pochodzących z prywatnych archiwów. Można je oglądać do 25 marca.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?