Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lublin: Syreny wyją co miesiąc. Po co?

redakcja
redakcja
Jacek Świerczyński
W Lublinie w samo południe zawyje 50 syren zamontowanych m.in. na urzędach, zakładach pracy, szkołach, a nawet blokach. To kolejny test systemu alarmowego.

To pierwszy z tegorocznych, obowiązkowych testów systemu alarmowego. – Zgodnie z zarządzeniem wojewody z lutego 2011 r. takie próby odbywają się w czwarty czwartek każdego miesiąca. Ma to na celu sprawdzenie sprawności urządzeń – mówi Marcin Dudek, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miasta Chełm.

W Lublinie w samo południe zawyje 50 syren zamontowanych m.in. na urzędach, zakładach pracy, szkołach, a nawet blokach. – Musimy wykonywać zarządzenie wojewody – tłumaczy Jarosław Grządka, kierownik Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Ci, którzy włączają syreny sami mają wątpliwość, czy ma to sens i czy bardziej szkodzi, czy pomaga.

– Zalety są takie, że można sprawdzić urządzenie – wylicza Jerzy Ostrowski, dyrektor w lubelskim Urzędzie Miasta. – Zła strona jest taka, że ludzie przyzwyczajają się do dźwięku syreny.

Sami urzędnicy znieczulają mieszkańców przed treningami.

– Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego prosi o niepodejmowanie w związku z włączeniem syren żadnych działań – apeluje Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina w komunikacie zapowiadającym trening. Podobne zdanie pada co miesiąc.

Czym może grozić przyzwyczajenie mieszkańców do syren?

– W razie rzeczywistego zagrożenia trzeba by syreny zdublować innym komunikatem – mówi Ostrowski. Ale w Lublinie większość z 50 syren umie tylko wyć. Przez ile z nich można nadać dodatkowy komunikat? – Przez kilka – przyznaje Grządka.

Na dodatek tabela sygnałów zmieniła się rok temu.

Nowa jest prostsza, bo nie ma już podziału na alarmy o skażeniach i bombowe. Jest tylko alarm (modulowana, trzyminutowa syrena) i jego odwołanie (ciągły dźwięk przez trzy minuty).

– W razie rzeczywistego zagrożenia słysząc taki dźwięk trzeba poszukać dodatkowego źródła informacji – włączyć radio, zerknąć w telewizję. Po ulicach mogą też jeździć radiowozy z megafonami – wylicza Grządka.

Dodatkowe instrukcje to kwestia życia i śmierci, bo przy jednych skażeniach najlepiej położyć się na ziemi, a przy innych może to być zabójcze.

Po sygnale trwającym minutę (taki usłyszymy dziś) nie należy nic robić, bo nic nie oznacza.

Ale urzędnicy z Lublina mają już dość włączania syren, które uczą na razie tylko tego, by na syreny nie reagować.

– Skierowaliśmy już do wojewody pismo z prośbą o inny sposób testowania systemu – przyznaje Ostrowski.

– Decyzji jeszcze nie ma – usłyszeliśmy wczoraj w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim.

Dominik Smaga

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto