Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lublin: Leki, których nie ma

Janek Taraszkiewicz
Janek Taraszkiewicz
W lubelskich szpitalach kończą się zapasy polstigminy – leku stosowanego przy wybudzaniu pacjentów po operacjach. Od miesięcy nie ma też corhydronu. Sytuacja się pogarsza.

Właściciele aptek i hurtowni farmaceutycznych bezradnie rozkładają ręce. Pacjentom pozostaje tylko czekać.

Już jest źle, a będzie jeszcze gorzej.

– Zamówiliśmy 240 opakowań polstigminy, a dostaliśmy tylko 20 – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka szpitala klinicznego nr 4 w Lublinie. – Zapasy skończą się za miesiąc – dodaje.
Podobnie sytuacja wygląda w szpitalu wojskowym przy al. Racławickich. Leku wystarczy tam na kilka tygodni – dwa, może trzy. Co potem? – Będziemy musieli ograniczyć ilość planowanych zabiegów. Niewykluczone, że operowani będą wyłącznie chorzy z zagrożeniem życia – tłumaczy ppłk. lek. Mirosław Merski, ordynator Wydziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu wojskowym.

Polstigmina odwraca działanie medykamentów zwiotczających mięśnie.

To lek, stosowany przy wybudzaniu pacjentów po operacji. W Polsce nie ma zastępnika. – Na dłuższą metę trudno będzie sobie bez niego poradzić. Możemy wybudzać chorych za pomocą respiratorów, ale to może trwać nawet kilka godzin i jest dość ryzykowne – podkreśla ppłk. Merski. Polstigminy brakuje, bo jego producent – Pliva Kraków, przenosi produkcję na Węgry. Lek pojawi się w aptekach i hurtowniach farmaceutycznych dopiero w drugim kwartale 2010 r.

Resort zdrowia jednak uspokaja.

– Robimy wszystko, by jak najszybciej zapewnić pacjentom odpowiedniki polstigminy. Sprowadzimy je z zagranicy. Trwa już procedura importu docelowego, dzięki której leki wkrótce trafią do Polski – zapewnia  Jakub Gołąb, rzecznik prasowy ministerstwa.
Lubelscy pacjenci i lekarze nie mogą się też doprosić o corhydron, podawany dożylnie w stanach niewydolności oddechowej. – Sytuacja jest dramatyczna. Nie mamy go na składzie od miesięcy. Musimy korzystać z zamienników, ale te są dużo droższe – mówi Marek Wójtowicz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w szpitalu wojewódzkim przy al. Kraśnickiej. Jego słowa potwierdzają pracownicy lubelskich aptek i hurtowni. – Zapotrzebowanie jest ogromne, prawie codziennie ktoś pyta o corhydron. Niestety odsyłamy chorych z kwitkiem – przyznaje pracownica jednej z lubelskich aptek Cefarm-Lublin. W hurtowni tej firmy usłyszeliśmy, że Jelfa – producent corhydronu za kilka tygodni wznowi produkcję medykamentu.

Do tego czasu chorym pozostaje czekać.

– To kolejny dowód na to, że resort zdrowia nie panuje nad sytuacją lekową w kraju. Lekarze i chorzy zostali postawieni przed faktem dokonanym: nie ma lekarstw i już. To skandal. Przecież polistigmina i corhydron ratują ludziom życie – uważa Krzysztof Przystupa, prezes Lubelskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto