Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubelszczyzna: nasi radni wagarują

Aleksandra Dunajska
info
"Radny jest obowiązany brać udział w pracach organów samorządu województwa". Tak mówi ustawa. Ale lubelscy samorządowcy zdają się o tym zapominać.

Na ostatniej sesji sejmiku województwa nie zajęli się jedną z uchwał. Chodziło o skargę na działalność zarządu regionu wystosowaną przez mieszkańców Poniatowej. Do głosowania nie doszło, bo komisja rewizyjna nie mogła przygotować stanowiska w tej sprawie. Dlaczego? Na posiedzeniu zjawiło się za mało radnych. - Taka sytuacja na spotkaniu tej komisji zdarzyła się nie pierwszy raz - przyznaje Krzysztof Rusztyn (PiS), wiceszef komisji.

Sprawdziliśmy, jak radni uczestniczą w pracach sejmiku i komisji. Wynik nie wystawia im dobrej oceny. W tym roku odbyło się siedem sesji, cztery z nich opuścił Jacek Sobczak, radny PO i wicemarszałek województwa. Po trzy razy nie było: Arkadiusza Bratkowskiego (PSL), Wiesława Brodowskiego (PO), Antoniny Łobejko (niezrzeszona) i Marka Michalika (PO). - Na sesjach z frekwencją jeszcze nie jest tak źle, bo przychodzą na nie dziennikarze. Na komisjach jest gorzej, bo mediów nie ma. A wtedy brakuje też moich kolegów - ironizuje jeden z radnych.

Wśród samorządowców najczęściej opuszczających posiedzenia komisji, do rekordzistów należy Marek Flasiński, członek zarządu województwa. Od stycznia do lipca tego roku odbyło się 10 spotkań komisji, do których należy polityk. Flasiński był na dwóch. Tak samo wyglądała frekwencja Mieczysława Nizio z PiS. Marzena Świnarska, radna PO, opuściła 7 z 13 komisji, w których powinna uczestniczyć. Ewa Panasiuk (PiS) miała pięć nieobecności, Andrzej Romańczuk (PSL) - cztery.

- Jeśli nie bywam na komisjach to najczęściej jest to związane z pracą członka zarządu - tłumaczy Marek Flasiński. Mieczysław Nizio oburza się, że pytamy o przyczyny jego niskiej aktywności. - Ale jeśli już musicie wiedzieć, to przypomnę, że po tym, jak PO wyrzuciła mnie z pracy (radny został w 2007 roku odwołany z funkcji prezesa Zamojskiej Korporacji Energetycznej Dystrybucja - red.) musiałem założyć własną działalność gospodarczą. A to jest bardzo zajmujące - mówi.

Jan Kowalik z PSL, radny i samorządowiec z wieloletnim stażem (w tym roku żadnych nieobecności: - Nie rozumiem takich tłumaczeń. Przecież nikt nie jest zmuszany do kandydowania. A jeśli ktoś już się podejmuje tego obowiązku, to powinien się z niego wywiązywać - zaznacza.

Za absencję radni płacą. Jeśli nie ma ich na sesji potrąca im się 40 proc. diety (wynosi 1835 zł). O 20 proc. mniej dostają za każde "wagarowanie" na komisjach. Ale dzieje się tak tylko wtedy, kiedy nieobecności są nieusprawiedliwione. A radni zwykle starają się z nich wytłumaczyć. W pismach do przewodniczącego sejmiku Jacka Czerniaka piszą m.in. o "bardzo złym samopoczuciu", "obowiązkach służbowych" lub po prostu: "proszę o usprawiedliwienie mojej nieobecności". O tym, czy argumenty zostaną uznane, decyduje Jacek Czerniak.

Przewodniczący w większości przypadków usprawiedliwienia akceptuje. Ale nawet on ostatnio musiał zdyscyplinować radnych. - Zaapelowałem do szefów klubów żeby zwrócili radnym uwagę na obowiązek uczestnictwa w komisjach. Mam nadzieję, że to przyniesie skutek - podkreśla.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto