Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubelscy lekarze pracują na kilku etatach

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
Lubelski NFZ zakwestionował około 150 umów, które ośrodki zdrowia zawarły z lekarzami. Dlaczego? Bo wynika z nich, że medycy pracowali w tym samym czasie w kilku różnych miejscach.

Teraz mogą zapłacić za to grzywnę, a nawet stracić kontrakt z Funduszem. - Byłoby super, gdyby każdy miał swojego specjalistę na zwołanie, ale to niemożliwe. Lekarze nie zarabiają kokosów, dlatego dorabiają na boku – uważa pani Maria, którą spotkaliśmy przed szpitalem klinicznym nr 1 w Lublinie.

- Takie czasy, każdy orze jak może – dodaje pani Elżbieta ze Śródmieścia. – Mój ginekolog też przyjmuje w dwóch różnych miejscach, ale oczywiście nie w tych samych godzinach. To ewidentne oszustwo.

Jednak takie przypadki się zdarzają.

– W kwietniu przeprowadziliśmy kontrolę w lubelskich szpitalach i przychodniach. Sprawdziliśmy harmonogramy pracy personelu medycznego. Wynika z nich, że niektórzy lekarze pracowali w kilku placówkach w tym samym czasie – tłumaczy Karol Ługowski, rzecznik lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. – Zobowiązaliśmy aż 146 placówek świadczących usługi zdrowotne, z którymi mamy podpisane kontrakty, do korekty godzin pracy swoich pracowników i dokładnego wykazu zatrudnionego personelu – dodaje.

Nieuczciwi medycy i placówki zdrowia mogą zostać ukarani – grzywną, a nawet rozwiązaniem umowy z Funduszem.

- Taka sytuacja nie dotyczy naszej placówki. Pilnujemy, by nasi lekarze byli na oddziałach w godzinach, które mają wyznaczone – zapewnia Marian Przylepa, dyrektor szpitala klinicznego nr 4 w Lublinie. – A co robią w wolnym czasie? Lekarze nie mają obowiązku informować o tym swoich przełożonych, mogą więc wtedy dorabiać.

– Praktyka zatrudniania lekarzy w kilku ośrodkach jest powszechna. Naprawdę nie ma w tym nic nadzwyczajnego – dodaje Andrzej Ciołko, przewodniczący Lubelskiej Okręgowej Rady Lekarskiej. – Na pewno pracujemy dużo ponad normę. W ciągu miesiąca wypracowujemy spokojnie kilka etatów. Ale w to, że niektórzy z nas uciekają się do oszustwa nie chce mi się wierzyć – mówi.

Podobnego zdania jest dr Antoni Rybka, szef Zarządu Regionu Ziemi Lubelskiej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

– To oczywiste, że nie da się pracować w kilku miejscach na raz, ale wyniki kontroli NFZ nie są dla mnie wiarygodne – twierdzi. – Po pierwsze, w swoim macierzystym szpitalu lekarze pracują zwykle na etatach. Każdemu z nich przysługuje 11-godzinny tzw. czas wolny. Wielu lekarzy właśnie wtedy przyjmuje w innych placówkach, pracując na umowę-zlecenie – tłumaczy dr Rybka. I dodaje: – Po drugie, jeżeli jakaś przychodnia podpisuje kontrakt z Funduszem na świadczenie usług specjalistycznych, to nie oznacza wcale, że musi je wykonywać jeden lekarz. Taka przychodnia może zatrudniać np. kilku kardiologów. Który i kiedy przyjdzie do pracy, to kwestia dogadania się z szefami przychodni lub między samymi lekarzami – wyjaśnia.

Jego zdaniem, podobne kontrole to „nadgorliwość ze strony NFZ”. – Fundusz zamiast patrzeć lekarzom na ręce, powinien godnie nam płacić. Wtedy nie musielibyśmy pracować ponad normę – kwituje.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto