Larwy pochodzące z tych odchodów, przynoszone nieopatrznie na butach do domu, zagrażają nam nawet przez kilka lat.
Populacja psów na Lubelszczyźnie jest bardzo zarobaczona, tym samym prawdopodobieństwo zarażenia się jakimś paskudztwem duże. – Jednym z najbardziej niebezpiecznych pasożytów, tkwiących w psich odchodach, jest glista psia. Człowiek zaraża się jajem zawierającym larwę np. poprzez spożywanie pokarmów nieumytymi rękami. Bardziej zagrożone są dzieci, bo one nie mają odruchu mycia rąk przed posiłkami. Wprowadzony przez usta pasożyt zamieszkuje wewnątrz ludzkiego organizmu. Może zająć wątrobę, mózg, lub oko, prowadząc nawet do trwałego uszkodzenia wzroku – wyjaśnia dr Krzysztof Tomczuk, adiunkt w Katedrze Pasożytnictwa i Chorób Inwazyjnych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
Jak wyjaśnia nasz rozmówca, niebezpieczne są także obecne w odchodach zwierząt jaja tasiemców bąblowców.
– Inwazyjne jaja, często nie zauważając, przynosimy na podeszwach butów do domu. Buty odstawiamy, potem je znowu nakładamy, a jaja zostają i zalegają w drobnych szczelinach podłogi, dywanu. Z czasem unoszą się w kurzu i osiadają na innych przedmiotach. W środowisku suchym żyją do pół roku, w wilgotnym zaś nawet kilka lat. Tak naprawdę więc nie wiemy, kiedy możemy się zarazić – wyjaśnia dr Krzysztof Tomczuk. – W ubiegłym roku odnotowaliśmy kilka przypadków zarażenia pasożytami odzwierzęcymi u dzieci. To zdiagnozowane przypadki, ile było takich z nietypowymi objawami, trudno stwierdzić – mówi Barbara Hasiec, ordynator Oddziału Chorób Zakaźnych Dziecięcych Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Bożego w Lublinie.
Nielegalne kupy
Choć na ulicach i chodnikach tego nie widać, każdy ma obowiązek sprzątać po swoim pupilu. – Zgodnie z uchwałą radnych, od 2006 roku właściciele zwierząt domowych są zobowiązani do uprzątania zanieczyszczeń przez nie spowodowanych w miejscach przeznaczonych do użytku publicznego. Odchody można wrzucać do zwykłych koszy na odpady – tłumaczy Joanna Jaroszuk – Oniszko, inspektor Wydziału Ochrony Środowiska. Tymczasem, na tę informację jedni pukają się w czoło, inni zachowują się jakby nie do nich należał załatwiający się pies, jeszcze inni udają, że nie wiedzą, gdzie wyrzuca się kupy. – Prosimy, przypominamy by sprzątać po swoich czworonogach, wieszamy komunikaty, efekty są, jakie są. Niestety nie mamy bloczku mandatowego – ubolewa Antoni Pietrzak z Administracji Osiedla 40-lecia.
Podobne zabiegi o zachowanie czystości stosują inne lubelskie spółdzielnie.
Tymczasem niereformowalnych lublinian do pionu nie sprowadzają nawet mandaty, których wystawienie w tej sytuacji okazuje się wcale nie takie proste. – Udzielenie mandatu za nieposprzątanie po swoim zwierzęciu w miejscu publicznym, należy do Straży Miejskiej. By jednak to nastąpiło, podobnie jak w przypadku innych wykroczeń, funkcjonariusz musi złapać delikwenta na gorącym uczynku. W ubiegłym roku, za niesprzątanie po swoich pupilach, nasi funkcjonariusze wystawili 125 mandatów. Wysokość kary to ok. 50zł. – wyjaśnia Ryszarda Bańka, rzeczniczka prasowa lubelskiej Straży Miejskiej. Dla porównania: w ubiegłym roku za nieprawidłowe parkowanie wystawiono ponad 6 tys. mandatów.
Kupom stop
– Sprzątajcie po swoich psach! Ja to robię i jakoś korona mi z głowy nie spadła. Właściciele Azorów, przecież ludzie nieposiadający psów, patrzą na nas z pogardą! – denerwuje się pan Zbigniew, mieszkaniec Kalinowszczyzny. – Lublinianie, dbajcie o swoje zwierzęta i regularnie je odrobaczajcie. Zacznijcie po nich sprzątać. Ma to uzasadnienie w tym, że chronimy swojego sąsiada i siebie. Tłumaczcie zaniedbującym ten obowiązek o jego konsekwencjach – apeluje dr Krzysztof Tomczuk.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?