Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koszarny: Żona ma dość mojego grania

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
Rozmowa z Onufrym Koszarnym, który od 14 lat gra hejnał Lublina:

Nie nudzi się Panu grać codziennie to samo, w dodatku o tej samej porze?

- Już mam to we krwi. Podjąłem się grać i z tego obowiązku muszę się wywiązywać. Z trąbką jestem związany od urodzenia. Granie hejnału to dla mnie zajęcie przyjemne z pożytecznym.

Jak często zmienia Pan trąbkę?

- To zależy jak często mi ją kradną…

Ktoś ośmiela się kraść instrument trębacza miejskiego?!

- Już dwa razy trąbka mi zginęła. Ostatnio spod ratusza. Nawet nie wiem kiedy i jak to się stało. Innym razem późną porą jechałem autobusem. Oberwałem w oko, bandyta wyrwał mi portfel, zabrał trąbkę i uciekł. A z trąbką jest tak, że można grać pięćdziesiąt lat na jednej i będzie dobra, bo zależy jak się ją szanuje.

Ma Pan wykształcenie muzyczne?

- Jestem samoukiem. Urodziłem się w muzykalnej rodzinie. W wojsku przez trzydzieści miesięcy grałem w orkiestrze. Gdy wróciłem do cywila, dostałem zaproszenie do Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie. Przez trzydzieści dwa lata grałem w zakładowej orkiestrze. Występowałem też w orkiestrze górniczej i kolejowej.


Czy kiedyś spóźnił się Pan do pracy na godzinę dwunastą?

- Nigdy! Raz dwóch minut brakowało do dwunastej, a ja jeszcze byłem na Placu Wolności, ale jakoś zdążyłem. Wcześniej grałem służbowo przy pomniku, miał tam czekać na mnie kierowca, ale jakoś się nie dogadaliśmy. Na szczęście w porę doskoczyłem do ratusza i zagrałem hejnał tylko minutę po czasie. Nie opisali mnie w gazetach, nawet nikt tego nie zauważył.

Kto gra lubelski hejnał, gdy Pan choruje albo ma urlop?

- Od czternastu lat nie wiem co to urlop. Pracuję na umowie o dzieło, a wtedy człowiek nie ma prawa chorować.

Jak długi jest nasz hejnał?

- Samo granie zajmuje około minuty. Jeśli chce się jeszcze trochę "wypieścić" melodię, to kilkanaście sekund dłużej.

Jak to się stało, że został Pan trębaczem miejskim? Był konkurs na tę posadę?

- W 1991 roku zwrócił się do mnie pan Władysław Stefan Grzyb, obecny klikon miejski. Spytał czy bym nie zagrał hejnału. Zgodziłem się i tak zostało do dziś. Dawniej grałem z wieży Bramy Krakowskiej, ale tylko przy okazji uroczystości, rocznic, czy powitania ważnego gościa. Wychodziliśmy wtedy na balkon: klikon ze swoją tubą i ja z trąbką.

Z samego grania hejnału utrzymać się raczej nie da?

- Byłoby trudno. Ja już nie narzekam, bo jestem na emeryturze i granie hejnału to moje dodatkowe zajęcie.

Czy hejnał z ratuszowego balkonu zawsze jest grany na żywo, czy zdarzyło się, że słuchaliśmy nagrania?

- Za mojej kadencji nie mogło być inaczej niż hejnał na żywo. Dopóki tu jestem, nie pozwolę, by było inaczej. Bo hejnał Lublina musi być grany na żywo.

Gra Pan wyłącznie w samo południe?

- Zdarza się o innych porach. Gdy jest posiedzenie Rady Miasta, przed godziną dziewiątą radny wciąga na maszt flagę Lublina, a ja gram hejnał. Gdy przyjeżdżają delegacje, przedstawiciele innych krajów, to też na powitanie gram hejnał. Nieraz trzeba zagrać na pogrzebie, gdy żegnamy człowieka zasłużonego dla miasta.

Za ilu prezydentów Lublina grywał Pan hejnał?

- Już za trzech. Nie grałem tylko, kiedy prezydentem był pan Bobrzyk. A za mojej kadencji miastem rządzili prezydenci: Bryłowski, Pruszkowski i teraz Wasilewski. Nie mogę narzekać, z każdym współpraca układała mi się dobrze. Przyjdą, przywitają się, podchodzą życzliwie.

Jak reagują przechodnie, gdy w południe słyszą hejnał z Pana trąbki?

- Przed ratusz przychodzą mamy z wózkami, babcie, są wycieczki, młodzież szkolna, pielgrzymki. Pozdrawiam ich z balkonu. Niektórzy biją brawo, a inni mają pretensje, że nie gram tak jak kiedyś, z wieży Bramy Krakowskiej.

A dlaczego nie gra Pan z Bramy Krakowskiej?

**- Tam jest teraz muzeum. Pracownicy muzeum mają czasem wolne dni i budynek jest pozamykany. Musieliby dodatkowo kogoś zatrudnić, żeby przychodził mi otwierać. A chyba tylko ze trzy osoby w Lublinie mają klucze do tego miejsca.

Wolałby Pan grać z Bramy, tak jak kiedyś?

- Mnie jest wszystko jedno. Choć pod ratuszem można przystanąć i posłuchać. A przy Bramie jest szum, ruch samochodów, kiepsko słychać trąbkę. Pewnie nikt by nie zauważył, że na górze trębacz gra hejnał miasta.

Podobno pod względem melodyjności lubelski hejnał jest drugi w Polsce, po krakowskim.

- To prawda. Niektórzy mówią nawet, że nasz lubelski jest ładniejszy od krakowskiego.

Ćwiczy Pan hejnał w domu?

- Trąbka wymaga ćwiczeń. W domu mało ćwiczę, bo w mieszkaniu pode mną są małe dzieci, na górze też i pewnie zaraz usłyszałbym pukanie w kaloryfer. Ale od blisko 25 lat gram w zespole pieśni i tańca „Dąbrowica" i to mi wystarcza jako ćwiczenia.

Czy lubelski hejnalista jest rodowitym lublinianinem?

- Urodziłem się w Hucie Dzierążyńskiej w powiecie tomasowskim. W Lublinie mieszkam od 1956 roku. Kiedyś mówiło się, że Zamojszczyzna to kolebka polskiej muzyki. Może dlatego, że nie było tam fabryk i żeby się utrzymać, trzeba było grać. W Lublinie przez kilka lat mieszkałem przy FSC, a od 35 lat żyję na Kalinowszczyźnie. Na osiedlu znają mnie bardzo dobrze. A gdy idę deptakiem, to zdarza się, że kłania mi się sporo osób. Bywa, że nie nawet wiem, kto. Ale to bardzo miłe.

Gra Pan także w lokalu.

To specyficzny lokal. Jak ja to mówię, przychodzi tam starsza młodzież, czyli od 40 lat w górę. Ja im przygrywam do tańca. Z zespołem, w którym gram, pojeździliśmy po świecie i śmiało mogę powiedzieć, że: "jeśli ktoś nie był w Norwegii, niech nie umiera". Ja byłem tam trzy razy. To przepiękny kraj.


Jaką muzykę prywatnie lubi trębacz miejski?

**- Za muzyką współczesną raczej nie przepadam, to już nie dla mojego ucha. Kiedyś szanowałem zespół pieśni i tańca Śląsk. Lubię muzykę ludową.

Żona jest dumna, że w domu ma trębacza?

- Chyba ma dosyć tego mojego grania. Grałem na prawie tysiącu wesel i zabaw. To wiele dni i nocy rozłąki, co dawało się we znaki, Teraz jest spokojniej, ale gdybym całkiem przestał grać, żona pewnie byłaby zadowolona.

Rozmawiał: Tomasz Zalewa
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto