Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrole zwolnień: Inspektorzy węszą, chorzy się stresują

Karolina Szubiela
Karolina Szubiela
Bierzesz zwolnienie i jedziesz na urlop? Nie warto, ZUS czuwa. Przekonało się o tym tysiące lublinian, do których drzwi zapukali inspektorzy.

Stosy wystawianych ostatnio zwolnień lekarskich sprawiły, że ZUS postanowił intensywniej sprawdzać, czy lublinianie są faktycznie chorzy czy tylko symulują. Kontroli mogli się spodziewać m.in. ci, którzy często korzystają z krótkotrwałych zwolnień lekarskich i uzyskują kolejne zaświadczenia od różnych lekarzy. – Kontrole są zwykle przeprowadzane w domu chorego. Sprawdzamy czy chory stosuje się do zaleceń lekarza, czy przypadkiem nie pracuje. Jeżeli osoby, która jest na zwolnieniu lekarskim, nie ma w domu, kontrolerzy przychodzą jeszcze raz. Jeśli ponownie jej nie zastaną, ZUS żąda wyjaśnień – tłumaczy Małgorzata Korba, rzeczniczka lubelskiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Wpadek jest sporo. - Niedawno inspektorzy odwiedzili mężczyznę, który powinien przebywać na zwolnieniu lekarskim, a w rzeczywistości koncertował. Trafili również do gabinetu stomatologicznego, w którym rzekomo chory dentysta przyjmował pacjentkę – wylicza Korba.

W 2009 roku lubelski oddział ZUS zmniejszył lub cofnął zasiłki chorobowe o kwotę prawie 2,8 mln złotych.

– By sprawdzić czasową niezdolność do pracy poszczególnych osób, przeprowadziliśmy prawie 12 tys. kontroli. 488 musieliśmy wstrzymać wypłatę zasiłku chorobowego. Z kolei by sprawdzić, czy prawidłowo wykorzystywane są zwolnienia lekarskie, skontrolowaliśmy 8 tys. osób. W rezultacie wypłaty zasiłku wstrzymaliśmy 416 osobom – tłumaczy rzeczniczka ZUS.

Kontrole inspektorów ZUS to dla chorych duży stres. – Pewnego dnia próbowałam zawiązać but i nie mogłam się już podnieść – opowiada Karolina, charakteryzatorka teatralna. – Okazało się, że mam przepuklinę, która powoduje ucisk rdzenia kręgowego. Karolina dostała półroczne zwolnienie. Wkrótce została wezwana przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych na komisję lekarską. – Lekarz badał mnie przez 45 minut. Potem tłumaczył, że trwało to tak długo, bo 90 proc. osób, które uskarżają się na kłopoty z kręgosłupem, po prostu symuluje.

Maciek, który ma za sobą rekonstrukcję wiązadła krzyżowego na kontrolę został wezwany w drugim miesiącu zwolnienia: – ZUS chciał sprawdzić, czy nie udaję. Gdy lekarz mnie zobaczył, przeprosił, że musiałem się fatygować. Zapoznał się tylko z dokumentacją medyczną i wypisał orzeczenie – opowiada. Jakiś czas potem zapukali jednak do niego inspektorzy. – Sprawdzali, czy jestem w domu. Takie kontrole uważam za bezsensowne, bo przecież mieli zaświadczenia lekarskie, że naprawdę choruję i z trudem się poruszam. Gdybym akurat w tym momencie był u lekarza, musiałbym się potem słono tłumaczyć – twierdzi Maciek.

Zdaniem psychologów, każdy rodzaj kontroli jest odbierany jako naruszenie prywatności. – Samo stawienie się przed lekarzem jest stresujące. Choć zapewne osoby na „lewym” chorobowym stresują się mniej, bo są zdrowe. Osoby faktycznie cierpiące, obawiają się, że lekarz wykryje u nich poważniejszą chorobę – tłumaczy dr Ireneusz Siudem, psycholog. Prawdą jest też to, że Polacy w ogóle nie lubią chodzić do lekarza, robią to zwykle w ostatnim momencie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto