Do 2020 roku 15 procent zużywanej przez Polskę energii ma pochodzić ze źródeł odnawialnych. Zmuszają nas do tego decyzje Unii Europejskiej. Polskie prawo nakazuje więc dystrybutorom, w tym LUBZEL-owi, zakup całej powstającej w ekologiczny sposób elektryczności nawet, gdy jest ona droga.
Paliwo z zagrody.
Mimo takich nakazów przed nami jeszcze długa droga do osiągnięcia wymaganego poziomu, bo na razie w naszym województwie tylko 0,5 procent energii pochodzi z odnawialnych źródeł. Poprawić sytuację mają elektrownie metanowe, czyli takie, jakie zbuduje firma „Tempo”. Paliwem dla nich będzie gaz produkowany z gnojowicy wymieszanej z kiszonką kukurydzianą. Jego spalanie w specjalnym silniku pozwoli wytwarzać energię elektryczną. Poza tym, cały układ będzie chłodzony wodą, która posłuży potem do ogrzewania budynków.
Kropla w morzu potrzeb.
Takie elektrownie powstaną na początek, w trzech miejscach: w Przypisówce w powiecie lubartowskim, w Kożanówce w powiecie bialskim i w Parczewie. W przyszłości „Tempo” przewiduje budowę kolejnych siedmiu. Okazuje się jednak, że to niewiele w stosunku do potrzeb. – Żeby 15 procent energii na Lubelszczyźnie mogło pochodzić ze źródeł odnawialnych, należałoby wybudować dwieście takich obiektów – mówi Michał Maciejewski, prezes zarządu firmy „Tempo”.
Nowe elektrownie = awaria?
Tak wiele nowych elektrowni nie mogłoby jednak powstać, bo dodatkowa energia mogłaby przeciążyć wysłużone lubelskie sieci i doprowadzać do awarii. Poza tym budowa jednej bioelektrowni o mocy 0,8 megawata to koszt co najmniej 13 milionów złotych.
Inwestycja „Tempa” ma szanse na wsparcie ze środków europejskich.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?