Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dominikańskie legendy

szkotka
szkotka
Za rzeźbionymi wrotami, liczącymi sobie zaledwie ponad sto lat, po prawej stronie w kruchcie bazyliki wisi przejmujący, XVII wieczny krucyfiks.

- Od kiedy krucyfiks wisi w tym miejscu? – pyta retorycznie ojciec Robert Głubisz, przeor klasztoru Dominikanów w Lublinie. – Od zawsze. Ja nie pamiętam, żeby był gdzie indziej. W lubelskiej bazylice Dominikanów jest 11 kaplic. Niemal w każdej znaleźć można rzeźbę, obraz czy malowidło będące ludzkim hołdem składanym Bogu. Często opowiadają historię prawdziwą albo legendę, odwołują się do symboliki mało znanej współczesnemu człowiekowi lub do wydarzeń sprzed wielu wieków.

Tędy szła historia

- W tej bazylice, w klasztornych murach jest zawarta historia miasta i nasza obecność – uważa o. Głubisz. – Dominikanie przybyli tu w 1253 roku i nie obce im były wszystkie klęski i dramaty, jakie dotknęły Lublin. Przeor prowadzi do wspaniałej sali, której mury są niewątpliwie gotyckie. - Przypuszczalnie tu podpisano Unię zwaną Lubelską – mówi. – To bardzo prawdopodobne, bo nabożeństwo odbywało się właśnie w tutejszym kościele. Były w tym miejscu również wydarzenia dramatyczne. Do dziś na murach najniższego poziomu piwnic czytać można napisy więzionych po powstaniu 1863 przez zaborcę – „Tu byłem. Korneliusz. 1869”. Kto zostawił te słowa, kim był, co zgotował mu los? Tajemnic w dominikańskich murach jest wiele.

Maryja z granatem

Do dziś zachował się jeden z najstarszych obrazów Maryi z Dzieciątkiem. Znajduje się po lewej stronie tuż przed kaplicą Matki Bożej Opieki. Warto mu się przyjrzeć uważnie. Przed Maryją leży owoc pestkowy podobny do ogórka. W ręku trzyma inny – może jest to jabłko, może owoc granatu albo gruszka. Nieznany artysta namalował go zgodnie z kanonami symboliki swoich czasów – w średniowieczu pestki symbolizowały miłość matki do dziecka.

Psy Pańskie

W kaplicy Ossolińskich jest cudowny obraz Matki Bożej Opieki zwany też obrazem Matki Bożej Trybunalskiej. - Wisiał w Trybunale Koronnym – uważa przeor. – Przed nim modlili się o pozytywny dla siebie wyrok ci, którzy stawali przed sądem. Matka Bożej Opieki szeroko rozpostarła ręce, a płaszczem, który trzyma w dłoniach okrywa wszystkie stany Rzeczypospolitej. Na pierwszym planie wszakże są święci dominikańscy – Tomasz z Akwinu, święty Jacek Odrowąż, a za nimi hierarchicznie zakonnicy, a nawet szlachcice i pospólstwo. I znów zaskoczenie dla tych, którzy nie znają symboliki. Na obrazie namalowany jest pies z pochodnią w pysku. Zwierzę towarzyszy figurze św. Rocha w lubelskiej katedrze. - Związane jest to z legendą dominikańską – tłumaczy przeor. – Matce św. Dominika przyśnił się pies z pochodnią, który po świecie roznosił płomienie. A to oznaczało, że urodzi niezwykłego człowieka, który rozpali płomień wiary na całym globie i przyczyni się do zniesienia ciemnoty. To był św. Dominik, a dominikanie to psy Pańskie – z łaciny domini canis. W ikonografii pies symbolizuje Dominikanów.

Święty od pierogów

Prawdopodobnie święty Jacek Odrowąż był fundatorem lubelskiego klasztoru. Nie dorobił się na pierogach, choć do dziś wyrażając zaskoczenie zdarza nam się zawołać: „święty Jacku z pierogami!” - Nie, o pierogach nie wiem – śmieje się przeor. - Ale znana jest inna legenda, jak po klęsce żywiołowej święty Jacek ogromnie współczuł biednym, którzy cierpieli głód. Otóż tam, gdzie przechodził, podnosiły się i dojrzewały zboża. W każdej legendzie jest źdźbło prawdy – był miłosierny, współczujący i wrażliwy na niedolę biedaków. To, że działał na terenach wschodnich i był wśród fundatorów tego klasztoru to sprawa udokumentowana. Warto zobaczyć obraz przedstawiający epizod z życia św. Jacka. Wisi na jednym z ołtarzy po prawej stronie. Przedstawiony jest na nim święty trzymający Matkę Boską. Podczas jego pobytu w Kijowie zapalił się kościół. Jacek bohatersko wbiegł do środka, chwycił monstrancję, żeby uratować ją z ognia. Już chciał z nią uciekać z pożogi, kiedy usłyszał głos: „A mnie tu zostawisz?” Rozejrzał się, a wśród szalejących płomieni ujrzał wizerunek Matki Boskiej. To ona do niego mówiła. Nie zastanawiając się, złapał obraz pod pachę i wybiegł w ostatniej chwili z kościoła ogarniętego ogniem. Właśnie to wydarzenie uwiecznił nieznany malarz.

Dobry duch klasztoru

Do dziś wielce tajemniczą postacią jest dominikanin – ojciec Paweł Ruszel, żyjący na przełomie XVI i XVII wieku. Był filozofem, znakomitym uczonym – pamiętajmy, że biblioteka klasztoru liczyła aż 40 tys. woluminów – rękopisów, starodruków, traktatów medycznych, filozoficznych i innych. Mówi się, że posiadł przy okazji studiów wiedzę tajemną. Zainscenizował własny zgon, ale nabył też zdolność przenikania przez klasztorne mury i przedłużania sobie życia. Podobno błądził nocą po korytarzach i straszył. Być może historyjka ta była zmyślona specjalnie dla wojska zaborców, które zajęło klasztor. - Jeśli możemy mówić o duchu, to ojciec Ruszel na pewno jest opiekunem i dobrym duchem tego klasztoru – uśmiecha się przeor. – Bardzo mu zależało na dobrobycie tego miejsca i zakonu. Mnie nic nie straszy. Żaden z braci się nie skarżył. Po lewej stronie, w bazylice znajduje się kaplica Matki Boskiej Ruszelskiej. Stojąc przed nim, podnieśmy głowę, spójrzmy wysoko nad wejście – tam znajduje się wizerunek ojca Ruszla, który wciąż z tego miejsca adoruje umiłowaną Królową.

Dwa lustra, dwie ambony

Ołtarz oddziela kaplicę Tyszkiewiczów od reszty kościoła. Po jego obydwu stronach znajdują się lustra zwieńczone baldachimem i girlandą kwiatów. Pod nimi ustawione są niewielkie stoliki. - Szczerze mówiąc nie umiem wytłumaczyć znaczenia tych luster – przyznaje przeor. Ojciec Robert burzy mit opowiadany w związku z istnieniem dwóch ambon w kościele: - Niektórzy mówią, że z tych ambon odbywały się dysputy religijne np. zakonników z jednej strony, arian z drugiej. To nieprawdopodobne. Do Soboru Watykańskiego II niemożliwe byłoby wpuszczenie innowierców do świątyni, nie mówiąc już o takiej dyspucie. Są dwa ołtarze i w zależności od tego, przy którym odprawiano nabożeństwo korzystano z jednej lub drugiej ambony.

Jest co oglądać!

Bazylika Dominikanów jest przede wszystkim świątynią, miejscem kultu, ale też źródłem wiedzy o historii miasta – tu znajduje się obraz przedstawiający pożar Lublina. Są malowidła pokazujące króla Jana Kazimierza, odwrót Chmielnickiego, jest wizerunek Bolesława Śmiałego skonfliktowanego ze św. Stanisławem. Tu zobaczymy wiele wspaniałych dzieł nieznanych i znanych mistrzów ubiegłych wieków. Warto więc w skupieniu pomodlić się i obejrzeć prawdziwe dominikańskie cuda.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto