Sprawdziliśmy, co dzieci noszą do szkoły i co zrobić by odchudzić tornistry.
- W plecaku mam zeszyty, podręczniki, piórnik, kredki, flamastry, cyrkiel, kanapki, picie i buty na zmianę – mówi dziesięcioletnia Sara, której plecak waży ponad cztery kilo. - Nie jest mi ciężko, ale wolałabym mieć szafkę, gdzie mogłabym zostawiać swoje rzeczy.
Oprócz tornistra Sary, zważyliśmy kilkanaście innych plecaków lubelskich czwartoklasistów z podstawówek nr 51 i 42.
Tornistry ważyły od trzech do sześciu kilo.
To dopuszczalna przez Sanepid norma, według której ciężar na plecach malucha nie powinien przekraczać 15 procent wagi ciała dziecka. Każdy dodatkowy kilogram w tornistrze ma fatalny wpływ na kręgosłup małego ucznia. A jak opowiadają dyrektorzy placówek i pracownicy Sanepidu, plecaki maluchów nierzadko przekraczają tę normę.
- Z badań wynika, że noszenie przez dzieci większego ciężaru na plecach może pogłębiać wady postawy – mówi Renata Gawron z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Dziecko musi się wtedy nienaturalnie pochylić, a jego kręgosłup jest wygięty.
Na dodatek dzieci często noszą ciężkie plecaki na jednym ramieniu, co rodzi fatalny nawyk przechylania się na jedną stronę.
- Nadmierny ciężar obciąża nie tylko kręgosłup, ale też kończyny dolne – podkreśla Andrzej Bednarek, ordynator Oddziału Ortopedii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. - Plecak noszony na obu ramionach jest i tak lepszy, niż teczka noszona w jednej ręce. Dobrym rozwiązaniem jest także używanie przez dzieci walizeczek na kółkach, których nie nosi się, a ciągnie.
Sanepid apeluje do rodziców, by pomagali dzieciom w pakowaniu plecaka.
- Często zdarza się, że maluchy niepotrzebnie zabierają ze sobą wszystkie podręczniki i obciążają plecaki zabawkami, notesami, pamiętnikami, segregatorami i napojami w szklanych butelkach – podkreśla Gawron. - Co roku staramy się odchudzać plecaki dzieci – wyjaśnia Marianna Olszańska, dyrektorka SP nr 51. - Rozmawiamy o tym z rodzicami na zebraniach. Staramy się namówić ich, by nie kupowali dzieciom grubych zeszytów w twardych okładkach i pilnowali, by maluchy zabierały tylko te książki, które rzeczywiście są potrzebne danego dnia. To ważne, bo gdyby czwartoklasiści zabrali ze sobą podręczniki z całego tygodnia, to mieliby w plecaku aż trzynaście książek. Ewa Kalitka, wicedyrektorka z SP 42 dodaje: - Najlepiej byłoby gdyby wszystkie podręczniki były wykonane z papieru makulaturowego. Waga takiej książki jest o niebo mniejsza niż tradycyjnego podręcznika wykonanego z papieru półkredowego z dużą ilością farby drukarskiej.
Innym rozwiązaniem byłoby wygospodarowanie w szkole miejsca na szafki dla uczniów.
- Dzieci mogłyby zostawiać tam farby, kredki i bloki – tłumaczy Gawron. - Taki system doskonale sprawdza się na zachodzie. - Niestety, u nas byłoby to trudne do zrealizowania, bo dzieci odrabiają lekcje w domu, korzystając z tych samych książek, co w szkole - wyjaśnia Kalitka.
Barbara Błądzińska, mama jednej z uczennic kwituje:
- Problem leży głównie w zajęciach dodatkowych, na które córka musi zabierać ze sobą farby, ciężki nieporęczny blok, czy strój gimnastyczny. Zbyt ciężki plecak to problem dla rodziców i późniejsze wydatki na ćwiczenia korekcyjne.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?