- Nie dostaliśmy pełnej wypłaty, ani wynagrodzenia za dyżury. Szpital jest mi winny 9 tys. zł – mówi Dariusz Chmiel z oddziału intensywnej terapii i anestezjologii. Lekarz nie wyklucza wniesienia pozwu do sądu. – Wielu pracowników rozważa taką ewentualność. Chcemy odzyskać nasze pieniądze, póki placówka jeszcze funkcjonuje – tłumaczy.
Marek Wójtowicz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa przyznaje, że szpital pracuje jak na ostrym dyżurze.
– Anestezjolodzy nie przyszli dziś do pracy. Planowane operacje zostały odwołane. Odbędą się tylko zabiegi bezpośrednio ratujące życie – wyjaśnia. I nie ukrywa, że ma żal do lekarzy. – Powinni powiadomić nas o swojej decyzji. Robimy, co możemy żeby utrzymać się na powierzchni, ale sytuacja szpitala jest naprawdę trudna. Wierzyciele zajęli nasze konta – mówi Wójtowicz.
Po południu dyrektor spotkał się z pracownikami.
– Usłyszeliśmy, że nasze pensje zmaleją o 22 proc. Nie możemy się na to zgodzić. Ludzie zaczynają tracić cierpliwość – mówi Mariola Orłowska, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek w szpitalu przy al. Kraśnickiej. – Chcemy negocjować. Protesty to ostateczność, ale w końcu może do nich dojść – dodaje.
Dług placówki sięga 90 mln zł.
Na początku miesiąca 8 mln zł pożyczył szpitalowi zarząd województwa. Niestety, jeden z wierzycieli polecił komornikowi zając samorządową pożyczkę, gdyby została przekazana szpitalowi. „Stanęliśmy pod ścianą. Blokada kont uniemożliwia nam normalne funkcjonowanie, a z kolei zaprzestanie lub ograniczenie świadczenia usług, uniemożliwi nam pozyskanie dochodów, które to konto odblokują” – napisał dyrektor szpitala w piśmie do pracowników.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?